Pod koniec meczu z Pogonią (0:1) w kierunku bramkarza rywali poleciała butelka z Coca-Colą. Valentin Cojocaru został trafiony, chociaż - jak pokazały powtórki - dość lekko. Padł za to na murawę jak rażony piorunem. Aktorstwo raczej z filmu klasy B, co nie zmienia faktu, że zachowanie jednego z pseudokibiców z "młyna" było skandaliczne. Ustalmy fakty: nic nie powinno wylądować na murawie, ale Cojocaru zachował się zwyczajnie niegodnie.
Po krótkiej przerwie gra została wznowiona, ale znów poleciały przedmioty w kierunki bramki Pogoni Szczecin. Sędzia Szymon Marciniak przerwał spotkanie i kazał zejść zawodnikom do szatni. Co prawda wrócono do gry ale pod rygorem, że jeśli sytuacja się powtórzy, to spotkanie przedwcześnie zostanie zakończone.
Tuż po meczu na oficjalnej stronie Ekstraklasy pojawił się komunikat, że w poniedziałek odbędzie się w tej sprawie nadzwyczajne posiedzenie Komisji Ligi.
"Ekstraklasa SA informuje, że w poniedziałek 12 lutego o godz. 16:00 odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Komisji Ligi ws. incydentu mającego miejsce w meczu 20. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Śląsk Wrocław - Pogoń Szczecin, w wyniku którego bramkarz Pogoni został uderzony butelką w plecy. Komisja Ligi podejmie i zakomunikuje decyzje po przeanalizowaniu raportu delegata meczowego PZPN."
Sytuację zaraz po spotkaniu skomentował na konferencji prasowej trener Śląska Wrocław Jacek Magiera.
- Wyglądało to trochę na aktorską grę. Nie wiem, czy go musnęła ta butelka. Zagrał taktycznie w tej sytuacji. Nic się tam większego nie wydarzyło. Muszę jednak powiedzieć, że wrzucenie butelki nie powinno mieć miejsca. To jest naganne. Aktorska gra była jednak ogromna - powiedział szkoleniowiec WKS-u.
"Organizator meczu jest od tego, żeby ukarać osobę, która rzuciła butelką. Organizator rozgrywek jest od tego, żeby ukarać osobę, która udaje, że nią oberwała." - napisał na portalu X Krzysztof Stanowski.
AKTUALIZACJA
Komisja Ligi wydała oficjalny komunikat, w którym informuje, że nakłada na klub karę w wysokości 50 tys. zł, obliguje do zainstalowania siatki oddzielającej sektor B od boiska (do 31 marca) oraz wlepia zakaz wyjazdu zorganizowanej grupy kibiców na najbliższe spotkanie wyjazdowe z Lechem w Poznaniu.
Kara jest surowa, Śląsk dość szybko odniósł się do niej. Potępił podobne zachowania, ale dodał też, że "przez wybryk jednej nieodpowiedzialnej osoby cierpi cała grupa kibiców, która nie weźmie udziału w prawdziwym piłkarskim święcie, jakim bez wątpienia jest mecz na szczycie PKO Ekstraklasy."
"Stanowczo potępiamy wszelkie zachowania, które zakłócają porządek i utrudniają przeprowadzenie zawodów. Za takie należy uznać wrzucenie na boisko dwóch plastikowych butelek, które absolutnie nie mogły znaleźć się na murawie. Stadionowy monitoring został zabezpieczony. Zidentyfikowaliśmy potencjalnego sprawcę i ściśle współpracujemy z policją" - czytamy w komunikacie.
Na ten moment Śląsk Wrocław nie zadecydował, czy będzie starał się o zmniejszenie kary poprzez odwołanie się od niej.
David Balda, dyrektor sportowy Śląska Wrocław w Studio Gazeta Wrocławska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?