Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant oskarżany o gwałt oczyszczony z zarzutów. To był spisek?

Sylwia Królikowska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Dariusz Gdesz
Prokuratura Rejonowa w Kłodzku umorzyła śledztwo przeciwko Andrzejowi Sikoniowi, policjantowi z Wałbrzycha. Mężczyźnie groziło nawet 12 lat więzienia, trzy miesiące spędził w areszcie. 38-letni Andrzej Sikoń został aresztowany po tym, jak dwie wałbrzyszanki zgłosiły policji, że jedną z nich zgwałcił, a drugą doprowadził do tzw. innych czynności seksualnych. O sprawie pisaliśmy w "Gazecie Wrocławskiej".

Kobiety zbadał biegły psycholog, który uznał, że nie ma podstaw, by uznać, że kłamią. One same stwierdziły, że kiedy zgłaszały sprawę, nie wiedziały, iż miały do czynienia z policjantem. Niedługo potem poszły jednak do prokuratury i odwołały oskarżenie. Stwierdziły, że były zastraszane przez mieszkańca Podgórza, który chciał się zemścić na policjancie i wszystko ukartował.
Do zdarzenia miało dojść w kwietniu 2012 roku. Podczas pierwszych zeznań w prokuraturze wałbrzyszanki opowiedziały, że z Andrzejem Sikoniem spotkały się w Szczawnie-Zdroju, kiedy szukały dachu nad głową. To w jednym z domów w Szczawnie miało dojść do gwałtu i doprowadzenia do innych czynności seksualnych.

Policjant spędził trzy miesiące w areszcie. Od początku nie przyznawał się do winy, twierdząc, że cała historia to podstęp. Opowiada również, że mężczyzna, który za nim stoi, pomylił go z innym policjantem, który zalazł mu za skórę. Udało mu się to udowodnić po tym, jak - decyzją Sądu Okręgowego w Świdnicy - wyszedł w sierpniu ubiegłego roku z aresztu.

- Czas spędzony w areszcie to był dla mnie koszmar. Ale od początku wiedziałem, że jestem niewinny - mówi nam Andrzej Sikoń. Twierdzi, że kiedy tylko wyszedł na wolność, zaczęli się zgłaszać do niego ludzie, którzy informowali o tym, kto stoi za sprawą. Andrzej Sikoń przyznaje, że feralnego dnia spotkał się z dziewczynami, ale nikt nikogo do niczego nie zmuszał. A skąd opinia biegłego, który stwierdził, że zeznania o gwałcie są prawdziwe?
- Po tym, jak ja od nich wyszedłem, przyszedł pewien mieszkaniec Podgórza i zgwałcił dziewczynę. Kazał potem zgłosić policji, że to ja, i groził im - twierdzi Andrzej Sikoń.

Ponieważ dziewczyny twierdziły, iż nie były do niczego przymuszane, prokurator umorzył śledztwo z braku dowodów popełnienia przestępstwa. - Decyzja nie jest prawomocna i stronom przysługuje złożenie zażalenia - wyjaśnia Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Dodaje, że ofiary w toku śledztwa wiele razy zmieniały zeznania, a biegły uznał, że mogą być składane pod czyimś wpływem.

Prokurator wyłączył do odrębnego śledztwa sprawę mężczyzny, który miał to wszystko ukartować. Dochodzenie prowadzone jest w kierunku nakłaniania do składania fałszywych zeznań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska