Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci walczą ze złodziejami sklepowymi

Zygmunt Mułek
Im więcej kamer zainstalowanych w sklepie, tym mniejsze ryzyko kradzieży
Im więcej kamer zainstalowanych w sklepie, tym mniejsze ryzyko kradzieży Piotr Krzyżanowski
Legniccy policjanci zmusili szajkę złodziei sklepowych do wyniesienia się z miasta.

Przez rok tak ich gnębili, doprowadzając do sądu grodzkiego albo przed oblicze prokuratora, że około 30 zawodowych złodziei prawdopodobnie szuka teraz szczęścia w innych miejscowościach.
- Walkę rozpoczęliśmy późną jesienią 2007 roku - wspomina komisarz Sławomir Lewens, oficer dochodzeniowo-śledczy Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. - Wówczas markety zgłaszały nam nawet kilkanaście kradzieży dziennie. Wiedzieliśmy, że większość to sprawka zawodowych złodziei.

Policjanci wyselekcjonowali grupę około 30 osób. To byli pewni swej bezkarności ludzie w wieku dwudziestu kilku lat. Oprócz złodziejskiego fachu znali dobrze prawo. Wiedzieli, że kradzież powyżej 250 zł to przestępstwo, za które można trafić za kratki.
- Do sklepu wchodzili z kalkulatorem - opowiada komisarz Lewens. - Dokładnie wy-liczali, by nie ukraść towaru powyżej 250 zł. Gdy wpadli, dostawali z reguły mandat w wysokości 200 zł, który wyrzucali do kosza.

Widząc, że mandaty nie przynoszą skutku, policjanci przestali je wlepiać. Złapanego na kradzieży cwaniaka przesłuchiwali, a potem kierowali wnioski do sądu grodzkiego. Miesięcznie doprowadzali do sądu nawet 20 złodziei.
- Karano ich z reguły pracami społecznymi albo miesiącem aresztu w zawieszeniu - wyjaśnia komisarz Lewens. - W środowisku zrobiło się głośno, że ostro wzięliśmy się za złodziei sklepowych.

Sytuacja nie poprawiła się od razu. Mimo starań policji złodzieje nadal grasowali. Wyroki w zawieszeniu czy zamiatanie ulic nie odstraszały skutecznie. Złodzieje wiedzieli też, że wniosek kierowany do sądu grodzkiego nie będzie szybko rozpatrzony, więc nadal wynosili towar z marketów. Liczyli, że będą oskarżani tylko o wykroczenie. I przeliczyli się.

Gang złodziei działał w Legnicy agresywnie, nawet zastraszał sprzedawców

Policjanci podsumowali wartość skradzionego towaru i gdy wyszło, że nieznacznie przekracza 250 zł, informowali złodzieja, że zostaje zatrzymany do dyspozycji prokuratora.
- Sprawcy byli tym bardzo zdziwieni - śmieje się komisarz Lewens. - Tłumaczyliśmy, że stosujemy wobec nich artykuł 12 Kk, który pozwala łączyć kwoty, jeżeli przestępstwo zostało popełnione w krótkich odstępach czasu.

To pomogło. Wystarczyły trzy przypadki skierowania sprawy do prokuratury, a wieści, że za kradzież można trafić do aresztu, a potem dostać nawet 5 lat więzienia, szybko się rozniosły. To skutecznie wypłoszyło tych złodziei z miasta.
Ochroniarze w legnickich marketach odetchnęli z ulgą.
- Ci zorganizowani złodzieje byli bardzo agresywni, zastraszali nawet sprzedawców - mówi Adam Suliga, specjalista ds. ochrony i bezpieczeństwa sieci Kaufland. - Koledzy z innych marketów opowiadali, że też mieli z nimi problemy. Kradli głównie te towary, które łatwo sprzedać, czyli kawę, kosmetyki, tekstylia. Akcja policyjna dała świetne rezultaty - cieszy się Adam Suliga.

Dodaje, że nadal zdarzają się kradzieże, ale ich sprawcami nie są profesjonalni przestępcy.
- A ze zwykłymi klientami, którzy połakomili się na towar, wiemy, jak sobie radzić - wyjaśnia Adam Suliga.
O legnickich metodach walki ze złodziejami sklepowymi opowiedział na spotkaniach z policjantami z innych miast. I usłyszał, że warto się nimi zainteresować.

W Wałbrzychu, Jeleniej Górze i Wrocławiu policjanci także kierują sprawy dotyczące kradzieży w sklepach do sądów grodzkich.
- U nas nie ma zorganizowanych grup przestępczych tego typu, więc już samo doprowadzenie złodzieja do sądu jest dla niego dostateczną nauczką - mówi nadkomisarz Jerzy Rzymek, rzecznik wałbrzyskiej policji.

Złodziej sam wybiera ofiarę
Z nadkom. Maciejem Grochowskim, kierownikiem sekcji do zwalczania przestępczości przeciwko mieniu w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, rozmawia Grażyna Szyszka

Plagą polskich sklepów są złodzieje. Kradną wszystko, od artykułów spożywczych po odzież i sprzęt. Czy jest jakiś sposób, aby ich skutecznie powstrzymać?

Złodzieje wybierają najczęściej te sklepy, które mają najsłabsze zabezpieczenia. Zanim zdecydują się na działanie, sprawdzają, jaki jest monitoring i system alarmowy. Są przy tym bardzo pewni siebie i potrafią zrobić zamieszanie, aby ukryć moment kradzieży. Dlatego im więcej kamer w sklepie, tym mniejsze ryzyko, że złodziej wybierze właśnie ten obiekt.

Suliga: Ze zwykłymi klientami, którzy połakomili się na towar, wiemy, jak sobie radzić

A jak się ustrzec przed kieszonkowcem?

Trzeba pamiętać, że - zanim padniemy ofiarą kradzieży - złodziej nas obserwuje. Jeśli nosimy portfel w tylnej kieszeni spodni i co chwila sprawdzamy, czy jest na miejscu, to idealny sygnał dla kieszonkowca, że tam są pieniądze. Podobnie jest z damskimi torebkami. Otwarte, z widoczną zawartością, kuszą, by sięgnąć po telefon komórkowy czy portfel. Wybierając się na zakupy, zostawmy cenne przedmioty w domu i nie bierzmy większej gotówki. Ostrzegam przed złodziejami, którzy kradną tylko kluczyki do samochodów. Znamy przypadki współpracy kieszonkowców z gangami kradnącymi auta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska