Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójne standardy, zmowa milczenia i śmierć dziennikarza z Gazety Wyborczej

Robert Bagiński
Redakcja wrocławskiej Gazety Wyborczej mieści się przy placu Solnym
Redakcja wrocławskiej Gazety Wyborczej mieści się przy placu Solnym Fot. Janusz WóJtowicz / Polskapresse
Mija rok od oczyszczenia Wojciecha Szymańskiego, byłego dziennikarza wrocławskiej „Gazety Wyborczej”, z nieprawdziwych oskarżeń o molestowanie. Ci, którzy go oskarżali, dzisiaj milczą i nie mają sobie nic do zarzucenia.

Nieoficjalnie, ze źródeł zbliżonych do rodziny i znajomych nieżyjącego już dziennikarza, dowiedzieliśmy się, że sprawa może mieć ciąg dalszy. Ze względu na dobro postępowania, więcej szczegółów ujawnić nie możemy. - Niedługo przyjdzie na to czas - słyszymy.

Pewne jest za to, że pomimo wyroku oczyszczającego redaktora Szymańskiego ze wszystkich zarzutów, które postawiły mu koleżanki z redakcji „Gazety Wyborczej”, one same powodów do skruchy nie odczuwają.

- Nie będę na ten temat rozmawiać. Dziękuję, do widzenia - ucina szybko rozmowę Magdalena Kozioł z wrocławskiej redakcji „Gazety Wyborczej”.

Była jedną z tych, które swoje zarzuty o molestowanie miała formułować w sposób najbardziej lapidarny. Dzisiaj pracuje na stanowisku zajmowanym kiedyś przez Wojciecha Szymańskiego.

Nie inaczej reaguje redaktor Ewa Wilczyńska. Kiedy dzwonimy do niej i przedstawiamy temat, mocno wzdycha, jakby przeczuwając, że padnie trudne pytanie.

- Minął rok od wyroku i trzy lata od śmierci Wojciecha Szymańskiego, czy w kontekście orzeczenia sądu, poczuwa się pani do jakiejś refleksji i skruchy w tej sprawie? - pytamy.
- Yyy, nie… Rozumiem, że pan chce mnie zacytować? - indaguje, wyraźnie zaniepokojona dziennikarka.
- Tak, oczywiście, po to do pani dzwonię - grzecznie odpowiadam.
Chwila namysłu. Westchnięcie.
- To ja się muszę zastanowić, czy chcę się w tej sprawie wypowiadać i oddzwonię do pana - odpowiedziała. Nie oddzwoniła.

Przypomnijmy. W 2018 roku Wojciech Szymański został zwolniony z „Gazety Wyborczej” w związku z zarzutami dotyczącymi molestowania. Niedługo potem ciężko zachorował. Wyrok nie pozostawiał wątpliwości: nowotwór. Zmarł, nie doczekawszy końca procesu, w trakcie którego został całkowicie uniewinniony od zarzutów, które postawiły mu koleżanki z redakcji.

Leszkowi Frelichowi, redaktorowi naczelnemu lokalnej redakcji „Gazety Wyborczej” we Wrocławiu, zadaliśmy pytanie, czy nie widzi w tym nic niestosownego, że dziennikarki, które oskarżyły kolegę o molestowanie, nadal pracują w jego redakcji.

- Czy nie jest to dla pana problem? - pytam.
- W tej sprawie wypowiedział się już rzecznik prasowy naszej redakcji i to wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat - odpowiedział redaktor Frelich.

Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, jak on sam ocenia tamto wydarzenie i czy nie będzie dla niego problemem, jeśli sprawa znów może znaleźć się na wokandzie. - Spółka i rzecznik już wypowiedziała się na ten temat - stwierdził.

Sprawa była i jest wyraźnie nie na rękę „Gazecie Wyborczej”. Linia redakcyjna tego tytułu jest już właściwie tożsama z narracją polityczną głównej partii opozycyjnej, gdzie kobiety zajmują poczesne miejsce. Wydarzenia z wrocławskiej redakcji kładą się cieniem na jej wiarygodności, skoro nadal współpracuje z osobami, które oskarżyły swojego kolegę o czyn z katalogu najcięższych w relacjach damsko-męskich.

- Wysuwane oskarżenia o molestowanie seksualne nie polegały na prawdzie - orzekł wrocławski sąd.

Po ogłoszeniu wyroku, w mediach społecznościowych do sprawy odniósł się Jacek Harłukowicz, kiedyś dziennikarz „GW”, dzisiaj pracujący dla redakcji ONET-u. - Oskarżające Wojtka dziennikarki nie tylko wciąż pracują w redakcji, ale zostały awansowane. Po śmierci Wojtka nie ma możliwości pozwania ich cywilnie - zaznaczył Harłukowicz we wpisie na Twitterze. Ze źródeł zbliżonych do rodziny i znajomych, wiadomo, że podjęta zostanie inna ścieżka prawna.

To ważne, ponieważ oskarżenia wobec redaktora Szymańskiego od początku budziły wątpliwości. On sam cieszył się nieposzlakowaną opinią. - Od początku byłem święcie przekonany, że to niemożliwe, by z jego strony doszło do mobbingu lub molestowania. Za dobrze go znałem - mówił po ubiegłorocznym wyroku Jerzy Sawka, były redaktor naczelny wrocławskiej „GW”, który zatrudniał Szymańskiego. Kiedy zarzuty ujrzały światło dzienne, za kolegą wstawiło się wielu innych dziennikarzy.
Niestety, nie mógł liczyć na wsparcie i rzetelne wyjaśnienie ze strony kierownictwa Agory, właściciela „GW”. Ta dała wiarę oskarżycielkom.

- Spółka podtrzymuje swoją ocenę sytuacji dokonaną na podstawie wewnętrznego postępowania i jest przekonana o słuszności działań podjętych w celu zapewnienia bezpiecznego środowiska pracy swoim pracownikom oraz dbałości o wartości, którymi jej zespół kieruje się na co dzień - mówiła Nina Graboś, dyrektorka ds. komunikacji korporacyjnej, na którą dzisiaj powołuje się redaktor Leszek Frelich.

Kierownictwo „GW”, nigdy nie odniosło się do sformułowań Jacka Harłukowicza, który przedstawiał wersję potwierdzoną przez sąd w procesie, który miał charakter niejawny. Dziennikarz przedstawił ją w wywiadzie dla „Presserwisu”.

- Cała sprawa była intrygą, która miała na celu pozbycie się Wojtka Szymańskiego z redakcji. Dziesiątki osób, również tych, które z Wojtkiem pracowały, były pewne, że wysuwane pod jego adresem oskarżenia to stek bzdur - mówił. Komentując sprawę na Twitterze, dziwił się, że Kozioł i Wilczyńska nadal pracują w redakcji „GW”.

Sprawy o mobbing i molestowanie są codziennością polskiej rzeczywistości. Korporacje i urzędy mają swoje polityki oraz procedury. Świadomość ich istnienia, często budzi pokusę, by wykorzystać je do celów innych, niż te do których zostały stworzone. Niby nic wielkiego, zawsze znajdą się osoby, które w korporacyjnym wyścigu szczurów sięgną po broń najcięższą, tę zastrzeżoną dla przypadków i sytuacji, w których ofiary mobbingowania nie mają gdzie i do kogo się zgłosić. W tej historii tak nie było. Potwierdził to sąd prawomocnym wyrokiem.

Rzecz w tym, że „Gazeta Wyborcza” chętnie patronuje inicjatywom z obszaru praw kobiet. Nie ma w tym nic złego. Gorzej, jeśli akceptuje przypadki, gdy prawa kobiet i wrażliwość nad ich sytuacją, bywają wykorzystywane w sposób opaczny i koniunkturalny. Sytuacja staje się beznadziejna, gdy takie osoby próbują moralizować i pouczać innych, chcąc uchodzić za autorytety. Sprawa fałszywych oskarżeń we wrocławskiej redakcji „Wyborczej” komentuje się sama i wszystko wskazuje na to, że będzie miała swój ciąg dalszy. Nawet jeśli dziennikarki z Solnego i ich kierownictwo chcą zbyć to milczeniem.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska