Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pocięte gazety w kopercie - emerytka z Wrocławia pomogła złapać oszusta

Marcin Rybak
fot. Dariusz Gdesz
Wrocławska emerytka wpadła na trop międzynarodowej szajki oszustów naciągających ludzi tzw. metodą na wnuczka. Kobieta doprowadziła do zatrzymania i postawienia przed sądem jednego z członków szajki. Zwabiła go do domu, wręczyła kopertę z pociętymi gazetami udającymi gotówkę. W kuchni i łazience czekali ukryci policjanci. Oszust próbował uciekać, ale złapali go. W przyszłym tygodniu zacznie się jego proces. Kim są wspólnicy - jeszcze nie wiadomo. Jak się dowiadujemy, tropy prowadzą do Niemiec.

Opisane wydarzenia rozegrały się w maju ubiegłego roku. Niestety, cztery dni przed złapaniem mężczyzny szajka oszukała 82-letnią wrocławiankę. Mężczyzna podający się za kolegę jej córki wziął od kobiety złoto warte prawie 100 tys. zł. Gdyby nie bałagan w jej torebce, zostałaby oszukana na 200 tys. zł.

14 maja ubiegłego roku do 82-letniej pani Wandy zadzwoniła kobieta. Wmówiła staruszce, że jest jej córką. Przekonywała, że potrzebuje pożyczyć pieniądze. Gdy usłyszała, że pani Wanda ma tylko 3 tys. zł, orzekła, że to za mało. Poprosiła, by kobieta wypłaciła pieniądze z bankowego konta albo przelała je na rachunek Mennicy Wrocławskiej. Tak też się stało. Pani Wanda robiła wszystko, co kazała jej nieznajoma. Myślała, że ratuje własną córkę będącą w potrzebie. Poszła więc do banku i poleciła, by przelać 199 tys. zł na wskazany rachunek w Mennicy Wrocławskiej. Później poszła do Mennicy i tam za przelane 199 tys. zł kupiła 15 sztabek złota i 11 złotych monet.

Transakcja była już umówiona przez oszustkę, podającą się za córkę pani Wandy. Kobieta odebrała złoto i taksówką pojechała pod Hotel Wrocław. Tutaj czekać miał znajomy "córki". Pani Wanda spotkała mężczyznę i przekazała mu część złota. Osiem sztabek zawieruszyło się jej przy tym w torebce. Oszuści dostali więc złoto warte "tylko" 95 tys. zł.

Już cztery dni później w mieszkaniu innej wrocławianki, pani Wiesławy, zadzwonił telefon. - To była jakaś kobieta - opowiada nam pani Wiesława. - "Cześć, ciocia" - przywitała się. Najpierw myślałam, że to moja kuzynka Tereska, ale szybko zorientowałam się, że to jest blef.

Rzekoma Tereska przekonywała "ciocię", że jest na zakupach w Bielanach Wrocławskich i pilnie potrzebuje 28 tys. zł. Pani Wiesława powiedziała, że może dać tylko 10 tys. zł. "Tereska" zgodziła się. "To ja będę za godzinę" - oznajmiła. Wtedy dzielna emerytka wykręciła ze swojej komórki numer alarmowy oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Po 20 minutach w jej domu pojawili się dwaj funkcjonariusze.

Pani Wiesława pocięła gazety i wsadziła je do koperty. I czekała. Tymczasem szajka oszustów próbowała jeszcze "sprawdzać" emerytkę. - Zadzwonił telefon. Jakaś kobieta mówi: "Tu policja, pani nam przed chwilą zgłaszała oszustwo". Widzę, że policjanci machają do mnie, że nie jest to nikt od nich, że to oszuści - ciągnie relację emerytka.

Rzekoma policjantka zadzwoniła jeszcze kilka razy. Pomiędzy jej telefonami dzwoniła "Tereska". Coraz bardziej przekonana, że pani Wiesława jednak da się nabrać. W końcu oznajmiła, że po pieniądze przyjedzie jej znajomy.

Rzeczywiście, po pewnym czasie w mieszkaniu w centrum Wrocławia pojawił się młody mężczyzna. Dziś wiemy, że to Tomasz T. Wziął od starszej pani kopertę z pociętymi gazetami. Wtedy z łazienki i kuchni wyskoczyli funkcjonariusze. Tomasz T. rzucił się do ucieczki, ale szybko został pojmany.

Za kilka dni rozpocznie się jego proces. Tymczasem prokuratura Wrocław Stare Miasto wysłała wniosek o pomoc prawną do Niemiec. Jak się bowiem okazało, właśnie stamtąd dzwoniła do obu wrocławianek kobieta podająca się za krewną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska