Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pożarze w Wilczycach pod Wrocławiem nadal trudno oddychać. Na miejscu wykryto tony kwasów, strażak wspomina o gazie bojowym

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Wilczyce, teren po pożarze
Wilczyce, teren po pożarze Hanna Olichwer
W poniedziałek (12 kwietnia) w Wilczycach pod Wrocławiem ogień strawił hale magazynowe. Mieszkańcy do dzisiaj czują smród w pobliżu swoich domów. Boją się, że powietrze jest skażone.

Pożar wybuchł 12 kwietnia o godz. 5 rano. Ogień, jak relacjonują nam mieszkańcy Wilczyc i strażacy, piętrzył się na wysokość, którą można porównać do 10. piętra wieżowca. Pisaliśmy o tym tutaj:

"Ludzie w piżamach uciekali w popłochu z dziećmi z domów, bo widzieli ogień i myśleli, że to pali się ich budynek - opowiada Hanna Olichwer, radna, która po pożarze interweniowała w sprawie możliwego skażenia środowiska do Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Gminy Długołęka.

Już w momencie wybuchu pożaru strażacy opisywali go jako "koszmar"

Na miejsce jako pierwsza dojechała Ochotnicza Straż Pożarna z Brzeziej Łąki.

"My byliśmy tam na miejscu, tam były co chwila wybuchy. Był też problem z rozwinięciem linii wężowych. Mieliśmy do czynienia z substancją, która zapalała się jak trotyl, jakby ktoś kilka petard poukładał - opowiada nam jeden ze strażaków, który brał udział w akcji. - Innym problemem było to, że nie było podejścia do źródła pożaru, bo wszystko było w ogniu. Ja na pewno widziałem tam butle z kwasem octowym o stężeniu 85 proc."

Co tak się paliło i wybuchało?

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w oświadczeniu wymienia niektóre z wykrytych na miejscu substancji.
"W hali zajętej pożarem magazynowane były w dużych ilościach substancje, w tym: kwas siarkowy w ilości 1 Mg, perhydrol w ilości 13 Mg oraz kwas octowy w ilości 3 Mg i izobutanol w ilości 30 Mg" - podaje WIOŚ na swojej stronie internetowej.
Warto jednak przy tym zaznaczyć, że skrót "Mg" to nie miligramy, a megagramy, czyli tony.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mogły być tam też inne substancje.

"Widziałem, jak straż pożarna wykryła tam gaz bojowy. Nie wiem, czy urządzenie mogło się pomylić" - dodaje strażak, z którym rozmawialiśmy.

Mieszkańcy nadal boją się o swoje zdrowie i życie

Niektórzy mijają to miejsce w drodze do pracy, inni przejeżdżają tamtędy rowerami. Wszyscy mówią, że smród jest okropny, powietrze aż dusi.

"Minął tydzień, a wszystko w dalszym ciągu jest na etapie różnego rodzaju badań. Codziennie ktoś jest na tym pogorzelisku, już dwa dni temu wzięto próbki wody i gleby. Ale nawet specjaliści twierdzą, że nie wiedzą, jakie związki chemiczne mogły się wytworzyć czy połączyć w wyniku pożaru. Trudno tamtędy chodzić i oddychać" - mówi Hanna Olichwer. - "Ludzie, którzy mieszkają przy tym osiedlu mają straszny problem. Nie ma bowiem żadnego komunikatu, czy jest zagrożenie i na ile. Ja tamtędy wracam do domu, od tygodnia droga jest tylko zagrodzona taśmą, nic więcej. A woda popożarowa jest trzymana w dziurze w ziemi. Obowiązek usunięcia tej wody powinna mieć firma, do której należy teren objęty pożarem. Na miejscu pożaru było przecież 30 zastępów straży pożarnej. Oni naprawdę robili, co mogli".

Hanna Olichwer zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię.

"Zgodnie z Miejskim Planem Zagospodarowania Przestrzennego to jest teren przeznaczony do produkcji rolniczej, te hangary w ogóle więc nie powinny się tam znajdować. Osoba, która wynajmuje tej firmie tereny, mówiła nam, że ustnie wypowiadała już umowę właścicielowi hal. Ale czy ustnie ją też zawierała? W tej sprawie jest wiele pytań" - dodaje Olichwer.

Zapytaliśmy ekologa, czy wymienione przez WIOŚ substancje mogą być szkodliwe.

"Nie znam tematu w szczegółach, ale zasada jest prosta. Jeżeli dzieje się coś takiego, że są zastrzeżenia czy obawy mieszkańców, to bezwzględnie trzeba przeprowadzić badania, które mieszkańców uspokoją albo trzeba będzie podjąć decyzję
o wydzieleniu jakiegoś terenu niebezpiecznego czy wysiedleniu mieszkańców - mówi nam Dominik Dobrowolski, ekolog. - Jeżeli chodzi jednak o te wszystkie substancje wymienione wyżej, a więc: perhydrol, kwas octowy i izobutanol, to nie widzę jakiegoś większego zagrożenia. Te substancje przy spalaniu nie emitują związków zagrażających życiu, bo wszystkie te związki chemiczne to pochodne alkoholi. Jak się palą, to powstaje dwutlenek węgla i woda. Perhydrol to po prostu woda utleniona. A Kwas siarkowy nie ulega spalaniu. Nawet, jeżeli mieszkańcy mają obawy co do ilości (mowa o megagramach), to pragnę uspokoić, że jedna tona kwasu siarkowego to 1 metr na 1 metr na 1 metr. Warto jednak przypomnieć, że każde pogorzelisko to jest mieszanina różnych rzeczy i natychmiast należałoby zlecić dokładne badania i podjąć konkretne decyzje" - dodaje ekolog.

A do tego czasu, według Dominika Dobrowolskiego, pogorzelisko powinno się przykryć plandekami lub nawet obudować deskami, aby ograniczyć emisję możliwych związków chemicznych.

W jednej z hal, które strawił pożar, mieścił się magazyn firmy CM International S.A., producenta urządzeń medycyny estetycznej. Oto fragment oświadczenia przedstawiciela tej firmy wydanego po pożarze:

"W wyniku pożaru CMI SA straciło jedną z hal, w której magazynowano półprodukty, części, opakowania oraz maszyny wykorzystywane do produkcji urządzeń kosmetycznych. Pożar rozpoczął się od hali, w której składowano substancje chemiczne, natomiast jej najemcą była inna firma. CM International S.A. nigdy nie składowała żadnych substancji chemicznych, łatwopalnych lub niewiadomego pochodzenia".

Pełną treść oświadczenia przeczytacie tutaj: KLIK!

Po akcji gaśniczej niektórzy strażacy narzekali na złe samopoczucie

Skarżyli się na to, że mimo, iż pracowali w rękawicach ochronnych, to skóra schodziła im z rąk.

"Mieliśmy też odbarwienia na butach, które nie zeszły. Wszystkie nasze ubrania były ozonowane, bo nie dało się z tym zapachem wytrzymać. Szacujemy, że podczas tej akcji straciliśmy około roku życia. I to mimo, że używaliśmy aparatów oddechowych, jak nam zalecił dowódca jednostki. Bo wiadomo, te aparaty około 15-20 minut się ładują, starczają też na jakiś określony czas. Nie mogliśmy ich mieć na sobie podczas całej akcji, bo nikt by nie gasił, tylko wszyscy by czekali, aż aparaty się naładują" - mówi strażak, który brał udział w akcji. - "Nasza jednostka zużyła tam około ośmiu butli. Ale przyznam, że nigdy wcześniej nie widziałem takiego pożaru."

Problem mają też rolnicy, którzy w pobliżu hal prowadzą uprawę rzodkiewki

"Ta rzodkiewka rok w rok trafia do Wrocławia, m.in. na Targpiast na Obornickiej, ale także do innych części miasta. Czy ktoś sprawdzi, czy ta rzodkiewka jest skażona? A może zreflektujemy się dopiero, gdy ludzie, którzy ją zjedzą się zatrują?" - pyta Hanna Olichwer. - "My chcemy tylko wiedzieć, czy jesteśmy bezpieczni, czy za chwilę nasze miejsce zamieszkania będzie ekologiczną pustynią."

Co dalej? Czy gmina podjęła już jakieś działania?

Radna Hanna Olichwer mówi, że dopiero we wtorek (20 kwietnia) ma dojść do spotkania z wójtem w tej sprawie. Wtedy się okaże, czy gmina podejmie jakieś działania.

Do tematu wrócimy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska