Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Niełatwa jest praca pismaka

Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
Wspominałem niedawno naszych komentatorów, chwaląc red. Miklasa, tego od "Leć, Adaś, leć". Za profesjonalizm. Zadzwonił, podziękował, podesłał swoją książkę "Dwie strony mikrofonu". Połknąłem jak "Naszą szkapę" przed laty - mogę tylko polecić (do nabycia, z dedykacją, na www.krzysztofmiklas.pl). Oto jedna z anegdot w niej zawartych.

2002 rok, lato, eksplozja małyszomanii. Jedna z firm turystycznych ufundowała polskim skoczkom i ich rodzinom pobyt w Saint Tropez. Traf chciał, że w pobliskim Cannes odbywał się w tym czasie festiwal filmowy. Był na nim znajomy Miklasa, fan skoków, w dodatku w towarzystwie samego Romana Polańskiego. I ten znajomy zadzwonił do polskiego apartamentu, recepcjonista połączył, odebrał ojciec Adama, pan Janek. Znajomy opowiada: "Przedstawiłem się i mówię, że jestem w towarzystwie Polańskiego, który chciałby się z Adamem spotkać. Czuję jednak, że mój rozmówca nie wie, o kim mówię, więc powtarzam - jestem z panem Romanem Polańskim, tym reżyserem. I słyszę w odpowiedzi: »Znowu jakiś reżyser chciałby wyjechać na plecach Adama«".

A ja chcę dziś wyjechać na plecach kolegów po fachu, skoro piszę te słowa 1 kwietnia. Nie wspominałem jeszcze o dobiegającym "70" red. Macieju Petruczence z "Przeglądu Sportowego", którego mocno cenię, i który równie mocno rozbawił mnie na igrzyskach w Londynie. Otóż czekamy w mixedzonie (w strefie, gdzie dziennikarze zatrzymują sportowców) na polskich lekkoatletów. Naszych wciąż nie ma, ale jest słynny Kenijczyk David Rudisha, mistrz olimpijski na 800 m. No więc niewysoki Petruczenko, widząc Rudishę otoczonego wianuszkiem głównie ciemnoskórych dziennikarzy, dochodzi dokółeczka i z mocno tylnego rzędu wyprostowaną ręką próbuje podetknąć mu własny dyktafon w okolice ust. By i on zdobył wypowiedź mistrza. A mięśnie barków cholernie wtedy puchną, jak podczas wieszania firanek (wieszaliście kiedyś?). No więc po kilku minutach widzę, jak red. Petruczenko opuszcza rękę, rezygnuje i powraca w naszym kierunku, sycząc: "K…, dopiero teraz się zorientowałem, że on w swoim narzeczu nawija".

Oj, niełatwa jest praca pismaka. 2000 rok, Hala Ludowa, ME w judo. Pomagam red. Próchniakowi w biurze prasowym. Ciekawy świata przechadzam się za dziennikarskimi stolikami i zatrzymuję nad red. Krzemińskim, też z "PS". Zaglądam mu przez ramię i pod relacją, przy częściowo wpisanych już wynikach, dostrzegam adnotację: "tu wstawcie wieczorne wyniki". Pomyślałem, by nazajutrz sprawdzić czujność redakcyjnych kolegów Krzemińskiego. Otwieram gazetę i widzę ten sam nawias: "tu wstawcie wieczorne wyniki". Niebawem o tym, kto był specjalistą od podobnych numerów w mojej redakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska