Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po bandzie: Bo koszulkę trzeba wkładać w spodenki

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Przyjemnie ogląda się Euro, byłoby jednak stratą czasu katować jeszcze organizm recenzjami tychże meczów. Zwłaszcza w internecie, on podniszczył dziennikarstwo. Sięgnąłem zatem po "Spalonego", autobiografię Andrzeja Iwana, dobra robota red. Stanowskiego.

Bohater to były mistrz Polski z Wisłą i Górnikiem, uczestnik mundialu 82, by każdy miał pewność, o którym Iwanie mowa. Anegdotki przytacza pyszne, o koledze z zespołu m.in. Otóż, mówi Iwan, żony mu nie zazdrościliśmy, wiedzieliśmy, że lata po mieście. Odprawa przed meczem, wszystko trener omówił poza stałymi fragmentami gry, kończy zatem słowami: "No to na boisko!". Po czym Wróbel, bo to jest ten pechowiec, pyta: A rogi? Słysząc to kolega z drużyny, Budka: "Rogi zostaw w szatni".

Albo inna o Wróblu, który i na stare lata pozostał strasznym nerwusem. Grał z Iwanem, już hobbystycznie tylko, w klubie o nazwie Kuchnie Izdebnik. Przed ważnym meczem Iwan apeluje: - Michał, tylko proszę, nie dostań dzisiaj czerwonej kartki, będą Cię prowokować. - Nie ma sprawy, Andrzejku, wytrzymam. Chodził cały spięty, żeby tej kartki nie dostać, powtarzał sobie w głowie, że nie tym razem, aż tu nagle tuż przed meczem sędzia zwraca Wróblowi uwagę: "Proszę włożyć koszulkę w spodenki". I ten, jakby znienacka zaatakowany, nie wytrzymał: "Już się, k..., ch..., nie masz do czego przy...?". Dostał czerwoną przed pierwszym gwizdkiem.

Jest też o Lenczyku trochę, o Śląsku, a głównie o życiu. Mianowicie, dlaczego piłkarz to niekiedy pijak i hazardzista - gdy żyjesz w obcym mieście, masz dwadzieścia kilka lat, sporo wolnego czasu i jeszcze więcej pieniędzy, musisz zacząć ten czas zabijać. Zaczynasz więc zabijać samego siebie. Kończy się próbami samobójczymi. A z nimi jest tak - gdy stary się targa, woła o śmierć. Gdy młody - to o pomoc. No ale dosyć o śmierci, wraz z Euro nastał czas zabawy. Przed dwoma laty, na mundialu w RPA, mówili "ayoba time" (ayoba - super, cool po ichniemu). Nasza zabawa trwała połówkę, później Grecy pokazali, co znaczy być na boisku sprytnym, wyrafinowanym. Eksperci, czyli wszyscy, już biczują Smudę, że zmian nie dokonał. A Tytonia w idealnym momencie to kto wpuścił?

No dobra, żartowałem. Najważniejsze to wyciągać wnioski. Pamiętacie, z kogo zrobił pierwotnie Smuda dyrektora reprezentacji? Ze Ślonzoka Furtoka. "Bo Jasiu zna zapach szatni i skarpetek" - obrazowo wyjaśniał Smuda. Szybko się jednak okazało, że dziś bardziej trzeba znać języki obce. Stąd obecność Rząsy. No i przemyślenia mam takie, że ta trójka z Borussii cholernie się rozwinęła, w innej gra lidze niż cała reszta naszych. A, wbrew pozorom, nie jest to zjawisko naszym atutem. W trzech się meczów nie wygrywa.

Teraz Ruscy. We Wrocławiu pobili już Czechów, polskich stewardów w kuluarach stadionu, a i sami siebie w Rynku. Znaczy - jest team spirit.
Wszelako widzę światełko w tunelu. Otóż Ruscy potrafią dostosowywać się poziomem do gry rywali. Czyli jutro winni zagrać słabiej. Może któryś nie włoży koszulki w spodenki i już będzie nam łatwiej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska