Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Śląsk drugi w tabeli

Mariusz Wiśniewski
Radość Cristiana Diaza po zdobytych golach była ogromna. Argentyńczyk na bramkę czekał od 11 września, kiedy wykorzystał rzut karny z Lechem
Radość Cristiana Diaza po zdobytych golach była ogromna. Argentyńczyk na bramkę czekał od 11 września, kiedy wykorzystał rzut karny z Lechem Janusz Wójtowicz
Takiego meczu w tym sezonie na stadionie na Oporowskiej jeszcze nie było. Chodzi zarówno o liczbę bramek, emocje, jak i zmieniający się kilka razy wynik. Brakowało tylko jednego - kibiców. Niestety, decyzją wojewody dolnośląskiego Marka Skorupy fani w sobotę nie zostali wpuszczeni na trybuny i nie mogli świętować z piłkarzami Śląska awansu na drugie miejsce w tabeli.

Brak widzów sprawił, że w pierwszej połowie długimi momentami można było odnieść wrażenie, że zespoły Śląska i GKS-u nie walczą o ligowe punkty, ale rozgrywają przedsezonowy sparing.

Piknikowa atmosfera udzieliła się też piłkarzom wrocławskiego zespołu, którzy gdzieś zatracili swoją waleczność i do przerwy zaledwie dwa razy poważnie zagrozili bramce Łukasza Sapeli. Pierwsza z tych sytuacji przyniosła od razu gola, kiedy po dośrodkowaniu w pole karne Marcin Drzymont odbił piłkę ręką, a Sebastian Mila pewnie wykorzystał rzut karny. Później jeszcze strzelał zza pola karnego Tomasz Szewczuk i na tym gra Śląska się zakończyła.

Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 4:2. Mecz bez kibiców (ZDJĘCIA, FILM, RELACJA)

Znacznie lepiej wyglądali goście. Szybka strata gola ich nie rozbiła i szybko odpowiedzieli trafieniem bardzo aktywnego Marcina Żewłakowa. Później cierpliwie konstruowali ataki i czekali na błąd wrocławian. Doczekali się tuż przed przerwą, kiedy Mariusz Pawelec tak nieskutecznie próbował blokować Dawida Nowaka, że ten znalazł się sam przed Marianem Kelemenem i z kilku metrów mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi Śląska.

- Powiedziałem w przerwie zawodnikom, żeby potraktowali pierwszą połowę jako odbytą, zapomnieli o wyniku oraz spróbowali wygrać drugą połowę, co dałoby szansę nie przegrać meczu - komentował po spotkaniu trener Orest Lenczyk.

W przerwie szkoleniowiec wrocławskiego zespołu zdecydował się aż na dwie zmiany. Zdjął z boiska Amira Spahicia i Łukasza Madeja, a wpuścił Piotra Ćwielonga oraz Cristiana Diaza. To był znak, że Śląsk zamierza zaatakować odważniej. Wrocławianie zagrali w drugiej połowie bardziej ofensywnie, przynajmniej do pewnego momentu, i przede wszystkim więcej walczyli.

Efekt był piorunujący. Siedem minut po przerwie ponownie prowadził Śląsk. Trzeba jednak sprawiedliwie zauważyć, że w odrobieniu strat, a później w wyjściu na prowadzenie swój udział mieli piłkarze gości. Może nie tyle przy golu Szewczuka, kiedy zawodnika Śląska nie upilnował Maciej Mysiak, ale przy trzecim golu asystę zaliczył Mate Lacić. Obrońca gości w niegroźnej sytuacji podał piłkę wprost pod nogi Diaza, a ten popędził na bramkę i nie dał szans Łukaszowi Sapeli.
- Co się stało? No właśnie. Ciekawe pytanie - komentował po meczu trener GKS-u Maciej Bartoszek. - Nikt w szatni na nie teraz nie odpowie. Nie takie były założenia. Nie w taki sposób mieliśmy zacząć drugą połowę. Lekcja z Cracovii nie została odrobiona, a wnioski nie zostały wyciągnięte. To tyle - dodał.

W meczu z Cracovią jeszcze w rundzie jesiennej GKS do 85 min prowadził 2:0. Mecz zakończył się zwycięstwem zespołu z Krakowa 3:2. Kiedy tylko Śląsk wyszedł na prowadzenie, wrócił do swojej sprawdzonej taktyki. Wrocławianie oddali inicjatywę rywalom, cofnęli się na własną połowę i wyczekiwali okazji do wyprowadzenia kontrataku. Po jednej z takich akcji drugiego w tym meczu i piątego w sezonie gola zdobył Diaz. Fantastycznym podaniem w tej sytuacji popisał się Ćwielong.

Radość z gola Argentyńczyka była tak wielka, że zdjął koszulkę, za co został ukarany żółtą kartką. Ponieważ była to druga jego żółta kartka w tym meczu, musiał opuścić boisko. Zanim to uczynił, podał rękę sedziemu Robertowi Małkowi i podziękował za dobre prowadzenie spotkania.
- Kompletnie nie wiem, o co chodzi. Widziałem, że się rozebrał. Po hiszpańsku to się mówi "loco" chyba - komentował Lenczyk.
Radość piłkarzy Śląska po ostatnim gwizdku była ogromna, bo wygrana dała awans na drugie miejsce w tabeli.
- Czy utrzymamy drugie miejsce? Do soboty przysięgam, że Śląsk będzie wicemistrzem Polski. A później? Ja już jestem w takim wieku, że rzeczywiście muszę się martwić, co będzie za tydzień - zakończył pomeczową konferencję Orest Lenczyk.

Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 4:2 (1:1)
Bramki: Mila 11 (z karnego), Szewczuk 51, Diaz 52, 90 - Żewłakow 14, Nowak 39.
Sędziował: Robert Małek (Zabrze).
Widzów: Mecz bez udziału publiczności.
Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Pawelec, Spahić (46 Ćwielong) - GancarczykI, Elsner, Łukasiewicz, Mila, Madej (46 DiazIII) - Szewczuk (75 Sztylka).
Bełchatów: Sapela - Fonfara, DrzymontI, Lacić, PopekI (59 Małkowski) - Nowak, CetnarskiI (71 Kuświk), MysiakI, Komołow (76 Zawodziński), Vinicius - Żewłakow.

Zobacz także: Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 4:2. Mecz bez kibiców (ZDJĘCIA, FILM, RELACJA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska