Limitowana seria wody butelkowanej, której etykieta ma nawiązywać do polskich barw narodowych, powstała we współpracy ze znanym i znienawidzonym przez środowiska lewicowe producentem odzieży patriotycznej. Odzież, która może się podobać lub nie, ale na której, według mojej wiedzy, nigdy nie prezentowano haseł nie- zgodnych z prawem. Tak mi się wydaje, choć mogłem nie widzieć wszystkich produktów. Jestem w stanie zrozumieć, że są ludzie, którzy nigdy nie włożyliby na siebie, z różnych powodów, koszulki z hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Choć są one dla mnie mniej oburzające niż te na przykład z portretem Che Guevary, który mordował i torturował.
W ogóle jakoś tak w niektórych środowiskach się przyjęło, że jak już biało--czerwony patriota, to raczej jakiś nierozgarnięty kibol albo i faszysta. Pomijając oczywiście skrajne odmiany manifestowania patriotyzmu, które jawnie nawiązują do ideologii nazistowskiej, to w większości przypadków mamy do czynienia z ludźmi, którzy są dumni ze swoich przodków i poczucia wspólnoty pod jedną banderą. Choć pewnie ci, którym bliższe jest hasło z „Manifestu komunistycznego” Marksa i Engelsa: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się” niż wspomniany „Bóg, Honor, Ojczyzna”, też mają swoje racje. Czyje są lepsze? Oczywiście tego, który je wygłasza...
A wracając do owej kontrowersyjnej wody. Producent tak tłumaczy swój pomysł etykiety: „Jesteśmy stąd. To nasz kraj. Nasza historia i tradycja. Nasze barwy”. W komentarzach pod owym wyjaśnieniem pojawiły się różne zarzuty. Na przykład taki, który mnie już całkowicie osłabił: „Źródła, z których czerpie się ową wodę mineralną, leżą na Dolnym Śląsku, który dopiero od niedawna należy do Polski”. Czyli mam rozumieć, że my, Dolnoślązacy, którzy jesteśmy potomkami Polaków przybyłych tu z różnych ziem przedwojennej Rzeczpospolitej, tylko trochę jesteśmy biało-czerwoni? Tacy różowawi?
Gdy tylko ucichnie jeden spór majowy, rozpocznie się drugi. Związany ze zbliżającą się rocznicą zakończenia II wojny światowej. I nawet nie chodzi o to, czy świętować 8, czy 9 maja, bo to tylko kwestia umowy historycznej i przyzwyczajenia. Chyba większość z nas już nie ma tego problemu. Jest natomiast inne pytanie. Czy świętować? I co? Bo przecież dla wielu w 1945 roku Polska wcale nie odzyskała niepodległości. Zmienił się tylko okupant. Oczywiście nie żyłem w tamtych czasach, ale mam wrażenie, że mimo wszystko nasza sytuacja była ciut lepsza niż na przykład Litwy czy Ukrainy. My już wtedy mogliśmy bez większych ograniczeń używać właśnie flagi biało-czer wonej.
Nawet na Dolnym Śląsku, że tak złośliwie wyjaśnię autorom tych dziwnych komentarzy, o których przed chwilą wspomniałem. I zawsze będę pamiętał słowa znajomego kapitana Wojska Polskiego, który przeszedł cały szlak bojowy pod rozkazami generała Zygmunta Berlinga. Bardzo denerwowały go te dyskusje po roku 90. ubiegłego wieku. – Fajnie wam się teraz tak osądza, że była to gówniana (cytuję dosłownie) wolność. Może, ale wywalczyliśmy taką, jaką potrafiliśmy. I byliśmy bardzo dumni, że nasze dzieci mogły uczyć się po polsku. A że czasami głupich rzeczy? A wy uczycie się samych mądrości? – pytał. To ja za nim powtarzam to pytanie, odwołując się do dyskusji o wodzie mineralnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?