MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pan szuka panią i słono płaci. Romantyk czy frajer?

Janusz Michalczyk
fot. Paweł Relikowski
Parę dni temu przeczytałem w swojej gazecie, że faceci wydają nawet 10 tys. zł, by odnaleźć atrakcyjną kobietę, która gdzieś im kiedyś na moment mignęła przed oczami. Mają forsę, więc ich stać na wynajęcie detektywów. Oczywiście, ruszają na łowy bez żadnej gwarancji, że odnaleziona będzie zainteresowana bliższym kontaktem.

Choć można też domniemywać, że gdy dowie się ona, ile gość zainwestował w poszukiwania oraz ile mu jeszcze zostało na koncie, to wskaźnik jego atrakcyjności w jej oczach podskoczy, jak cena złota po wybuchu kryzysu ekonomicznego.

Z jego strony jest to niewątpliwie klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia, typowa dla romantycznej duszy, co w społeczeństwie konsumpcyjnym XXI wieku musi wywołać niejakie rozbawienie. Zakładam rzecz jasna, że pieniędzmi nie szasta zawsze skory do nieprzytomnych uniesień nastolatek, lecz mężczyzna legitymujący się co najmniej dowodem osobistym i zdolnością kredytową.

Sceptyk oceni, że wydane w ten sposób 10 tys. zł to inwestycja wysokiego ryzyka, której skuteczność (niekoniecznie od razu matrymonialna) można porównać z prawdopodobieństwem wygranej w totolotka. Przy czym dyskutować można jedynie o tym, czy w grę wchodzi trafienie szóstki, czy piątki. Na czwórkę łapie się już zbyt wielu. Z kolei zwolennik życia pełną piersią i chwytania w silne dłonie ulotnych chwil zauważy, że istnieje wiele głupszych sposobów na to, by wyrzucić w błoto podobną kwotę. A poza tym w przeliczającym wszystko na pieniądze społeczeństwie należy docenić fakt, że ktoś goni, jak szalony, za pięknymi oczami, nie wiedząc nic o wybrance.

Prawdziwie gruba forsa chyba nie skłania do takich wyskoków. W każdym razie nic nie wiadomo, by jeden z najbogatszych Amerykanów, 28-letni Mark Zuckerberg, twórca wartego 19 mld dolarów Facebooka, wydał choćby jednego dolca na poszukiwanie przelotnej miłości. Nazajutrz po niedawnym debiucie giełdowym swojej firmy ożenił się ze skośnooką Priscillą Chan, z którą jest związany od czasu studiów.

Do rozważenia pozostaje jeszcze kwestia, jak kobieta powinna potraktować admiratora gotowego wydać tysiące złotych na detektywów. Przypuszczam, że jej miłość własna w tej sytuacji znakomicie rozkwita, ale u rozsądniejszej niewiasty powinien się pojawić niepokój, czy nieznajomy ma wszystko jak trzeba pod sufitem.

O tym, że facet sprawiający wrażenie gotowego do finansowych poświęceń może okazać się kimś zupełnie innym, świadczą najnowsze wynurzenia Tomasza Kaczmarka (agenta Tomka). Wyparł się on erotycznych esemesów przychodzących do Beaty Sawickiej. Twierdzi, że nie napisał m.in.: "Jak cię zobaczę, ostatnie soki z ciebie wyduszę". Jedno jest pewne - detektywom osaczającym posłankę płaciła państwowa agencja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska