Wpadł w sierpniu 2015 roku, bo mężczyzna, którego przekonywał do korupcyjnej transakcji, nie dał się nabrać. Zawiadomił policję i prokuraturę. Oszust, udający człowieka ze znajomościami w prokuraturze, wpadł na gorącym uczynku. Zaraz po tym, jak dostał 100 tysięcy złotych łapówki.
Z policją współpracował w tej sprawie biznesmen Aleksander K. Latem 2015 roku toczyło się przeciwko niemu śledztwo o oszustwo. Dziś jest oskarżonym w sądzie. Po kilkumiesięcznym pobycie w areszcie prokurator zwolnił Aleksandra K. Ale kazał mu wpłacić 250 tysięcy złotych kaucji. Zastosował też wobec niego zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji.
Latem 2015 r. Aleksander - przez wspólnego znajomego - poznał Marcina M. Ten opowiadał, że świetnie zna prokuratora prowadzącego śledztwo w sprawie pana K. i może załatwić uchylenie decyzji o zakazie opuszczania kraju i policyjnym dozorze.
Opowiadał, jak to świetnie zna prokuratora, jakie to ma dobre, rodzinne relacje z nim. Aleksander K. udawał zainteresowanego. Usłyszał, że prokurator domaga się 250 tysięcy złotych za zmianę decyzji. Tak, by podejrzany wówczas biznesmen mógł wyjeżdżać z Polski i nie musiał się regularnie meldować na komisariacie policji.
Podczas jednego z kolejnych spotkań Marcin M. powiedział, że żądaną łapówkę udało mu się obniżyć do 210 tysięcy złotych.
Uzgodniono, że pierwsza rata łapówki - 100 tys. zł - ma być wpłacona 11 sierpnia 2015. Tak też się stało. Chwilę po przyjęciu łapówki Marcin M. został zatrzymany.
Z prokuratorem nie miał żadnych układów, tym bardziej korupcyjnych. Choć zetknął się z prokuratorem, o którym mowa, bo był przez niego oskarżany o oszustwa. Wyrok trzech lat więzienia zapadł w grudniu i jest nieprawomocny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?