Gdy przed dwoma tygodniami Lidia Godlewska sprawdziła w internecie stan swojego konta, osłupiała. Z rachunku zniknęło 2800 zł. - Zobaczyłam, że pieniądze są zablokowane na poczet transakcji, której jakoby dokonałam, obok widniał dziwny napis: Ayala Centre Makati - dziwi się.
Zdezorientowana wpisała tajemniczy napis w Google. Okazało się, że jest to nazwa centrum handlowego na Filipinach.
Sprawa zaczęła się wyjaśniać na drugi dzień, kiedy opowiedziała o problemie kolegom z pracy. Okazało się, że podobne zakupy na dalekich Filipinach, robiono także kartami wielu osób z jej biura. Wypłaty były duże, po 1500, 2000 zł.
- Zaczęliśmy kojarzyć fakty i uświadomiliśmy sobie, że wszyscy z reguły wybieramy pieniądze w bankomacie PKO BP przy placu Jana Pawła II - tłumaczy Godlewska.
Sprawa trafiła na policję. Poszkodowani dowiedzieli się że prawdopodobnie padli ofiarą tzw. skimmingu. Paski magnetyczne ich kart zostały zeskanowane przez specjalne urządzenie zamontowane w bankomacie. Następnie dane te powędrowały za granicę, gdzie stworzono kopię karty.
Bank PKO BP potwierdza, że bankomat miał nałożoną tzw. nakładkę skimmingową. Twierdzi, że urządzenie jest już bezpieczne. Nie chce jednak zdradzić, ilu ludzi padło ofiarą przestępstwa.
Właściciele "wyczyszczonych" kont złożyli reklamacje w swoich bankach. Lidia Godlewska jeszcze nie dostała zwrotu pieniędzy.
To już kolejny tego typu przypadek. W zeszłym tygodniu funkcjonariusze rozbili gang, który montował fałszywe czytniki na bankomaty na Dolnym Śląsku. W szajce byli obywatele Bułgarii i Słowacji. Jeśli okaże się, że bandyci nie tylko "testowali" urządzenia służące do oszustwa, ale też wypłacali pieniądze z kont, mogą trafić do więzienia nawet na 25 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?