Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Onkolog jak dentysta. Ludzie idą do niego, gdy już nie mają wyboru

Kacper Chudzik
Prezes głogowskiego szpitala Edward Szmidt (z lewej) oraz onkolog dr Marcin Wolski
Prezes głogowskiego szpitala Edward Szmidt (z lewej) oraz onkolog dr Marcin Wolski
Marcin Wolski, lekarz prowadzący w głogowskim szpitalu poradnię onkologiczną, opowiada nam o swojej pracy, rosnącej liczbie zachorowań na raka i tym, jak zmniejszyć ryzyko choroby

Od listopada prowadzi Pan w szpitalu poradnię onkologiczną. Jak doszło do jej powstania?
Szpital w Głogowie to szpital wielospecjalistyczny, jest tu wiele dobrych oddziałów. Ale niestety okolice powiatu głogowskiego, jeśli chodzi o onkologię, są bardzo zubożałe. Tak naprawdę onkologia była tylko w Lubinie, Wrocławiu bądź Zielonej Górze. Tak olbrzymi teren pomiędzy nimi był onkologicznie niezagospodarowany. Zupełnym przypadkiem, gdy udałem się na otwarte drzwi szpitala, spotkałem się ze starostą oraz prezesem Szmidtem, z którym znamy się jeszcze z dawnych czasów. Zaczęliśmy rozmawiać o tej sprawie. Niestety, pan prezes nie jest jeszcze w stanie zorganizować onkologii finansowanej przez NFZ. Wpadliśmy więc na pomysł, by zorganizować taką poradnię dla mieszkańców powiatu. Finansuje to właśnie powiat głogowski.

Pracuje Pan dość daleko od Głogowa. Co Pana sprowadziło w te okolice?
Jestem kierownikiem centrum onkologii w specjalistycznym szpitalu w Zgorzelcu, ale pracowałem trochę w szpitalu w Lubinie, więc miałem troszkę z tą ziemią wspólnego. I chcę mieć dalej. Pragnę sprawować opiekę onkologiczną nad mieszkańcami tych okolic. Moimi priorytetami są profilaktyka wczesna, pierwotna i wtórna. Wiele osób ma tak zwany niepokój onkologiczny. Martwią się o swoje zdrowie, znajdują na swoim ciele jakąś plamkę, dziwnie się czują, kaszlą. Ludzie czują, że dzieje się coś nie tak, ale boją się przyjść do onkologa. Nie wiedzą co będzie dalej. W społeczeństwie panuje strach przed nowotworem jak przed wyrokiem śmierci. A tak przecież nie jest.

Dlatego zajmuje się Pan również edukowaniem pacjentów w sprawach zdrowia.
Tak. Uświadamiam pacjentów jak mogą zmniejszać ryzyko zachorowania na nowotwór. Oczywiście, nikt dziś nie zagwarantuje, że ktoś nigdy nie zachoruje. Ale prowadząc odpowiedni tryb życia można takie ryzyko zmniejszyć i przede wszystkim czuć się pewniej psychicznie.

Jak Pan mówił, planujecie rozwinąć ten projekt. W jaki sposób?
Przyjmuję w szpitalu raz w tygodniu. Myślę, że w tym czasie jestem w stanie spotkać się z nie więcej niż 24 pacjentami, tak aby spokojnie można im było poświęcić odpowiednią ilość czasu. Ale później, patrząc na „zapotrzebowanie rynku”, będziemy musieli się rozwinąć. Nasz cel to oczywiście rozwijanie się ze środków publicznych NFZ. Ale fundusz musi taką potrzebę wreszcie w tym regionie zauważyć. A pacjenci tutaj są. Nie wolno kazać im jeździć gdzieś po innych miastach i szukać onkologa. Trzeba im zapewnić dostęp do onkologa tutaj.

Wygląda na to, że onkolog staje się już lekarzem pierwszej potrzeby.
To prawda, dlatego dostęp do onkologa powinien być nieograniczony i bez oczekiwania na wizytę. Bo gdy pacjent odczuje niepokój onkologiczny wieczorem, to już rano chce to sprawdzić. Każdy tydzień rzutuje na jego życie. Nie może się skupić na innych sprawach, rodzinnych, zawodowych.

A szukając odpowiedzi w internecie bardzo często można natknąć się na czarne scenariusze.
Nie oszukujmy się. Mitologia choroby jest, nazwijmy to, bardzo militarna. Gdy się o niej czyta pojawiają się takie słowa jak tragedia, szok, porównanie do Hiroszimy. Tak się dzieje. Gdy pacjent dowiaduje się, że ma chorobę nowotworową, to dla niego jakby bomba wybuchła. Dlatego ten kontakt z onkologiem jest istotny. Od tego się wszystko zaczyna i na tym się kończy.

Czy nie ma Pan takiego spostrzeżenia, że onkologa traktuje się trochę jak dentystę? To znaczy, wielu ludzi idzie do niego dopiero wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia.
Tak niestety jest. Jak już wspominałem wcześniej, pacjent boi się choroby i boi się diagnozy. Woli żyć z tym i mówić sobie: a może jakoś to będzie. Moim zadaniem jest edukacja zdrowotna. Tak aby pacjent przyszedł do mnie nawet z każdą drobnostką. Jeśli przyjdzie do mnie stu takich pacjentów z drobnostką, a u jednego okaże się, że faktycznie coś jest na rzeczy, to już jest to wszystko warte zachodu.

Mówi się o tym, że ilość zachorowań na raka rośnie. Czy tak jest? Jeśli tak to dlaczego?
Faktycznie, bez wątpienia ilość zachorować rośnie. Ludzie coraz częściej narażeni są na czynniki mogące prowadzić do choroby nowotworowej. Są one w środowisku, w powietrzu. Bardzo wiele jest ich w jedzeniu. A to się będzie jeszcze nasilać. Świat nie jest już w stanie naturalnie wykarmić takiej ilości społeczeństwa. Szuka się innych metod, czyli na przykład modyfikowanie żywności genetycznie, a do tego organizm ludzki jeszcze się nie przystosował. Dlatego polecam przede wszystkim czytać etykietki i zwracać uwagę na to, co znajduje się w pożywieniu. Trzeba patrzyć przede wszystkim na cukry. Najlepsza dla człowieka jest glukoza. Wiele osób myśli, że najlepiej w takim razie jeść owoce. W nich jest fruktoza, a ona nie jest najzdrowsza. Później powstało coś takiego, jak syrop glukozowo-fruktozowy. Przestrzegam przed spożywaniem produktów z jego zawartością. Syrop glukozowo-fruktozowy sprzyja tyciu, zwiększa ryzyko zachorowania na cukrzycę oraz jest też czynnikiem rakotwórczym.

Poradnia czynna jest co czwartek w godzinach od 10 do 13. Rejestracja w holu głównym szpitala, w godz. 8-14, osobiście lub telefonicznie pod numerem telefonu (76) 8373384. Należy zabrać ze sobą dowód osobisty. Nie jest wymagane skierowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska