Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O prawie niewidzialnym czołgu i nieświecącym Kliczce

Janusz Michalczyk
Paweł Relikowski
O niewidzialnych samolotach, które są tak skonstruowane, że nie potrafią ich wykryć radary, wiadomo od pewnego czasu. Teraz Brytyjczycy przyznali się, że zbudowali czołg, którego nie widać w nocy, bo stał się niewidzialny dla czujników podczerwieni.

Mówiąc dokładnie, trochę go jeszcze widać, ale pozostawia ślad sugerujący obserwatorowi niewielkie autko, np. małego fiata, albo średniej wielkości zwierzę, choćby krowę. Brytyjscy wojskowi sugerują zatem, że przeciwnik monitorujący nocą pole walki da się uśpić widokiem stada krów zmierzających w jego stronę. W innym wariancie będzie przypuszczał, że to po prostu nocny przejazd kawalkady "maluchów".

Co by nie sądzić o skuteczności tych zabiegów, to z pewnością może zaimponować ambicja, z jaką naukowcy zmierzają do uczynienia niewidocznymi przeróżnych urządzeń. Co jakiś czas pojawiają się też informacje o odważnych projektach nad ukryciem człowieka - z zastosowaniem systemów luster czy jakichś supernowoczesnych powłok. Trzeba przyznać, że wybitni iluzjoniści z dobrym skutkiem próbowali wielokrotnie ukryć to i owo przed oczami widowni, a słynny David Copperfield schował nawet kiedyś na parę minut Statuę Wolności koło Nowego Jorku.

Nie ma co ukrywać, że możliwość skutecznego zniknięcia bardzo by się niektórym przydała. Na przykład Tomasz Adamek chciał szybko zniknąć z kraju w niedzielę po wielkim laniu, jakie w sobotę we Wrocławiu sprawił mu Witalij Kliczko, i był już nawet w samolocie lecącym w kierunku Statuy Wolności, ale pilot Lotu zrobił mu psikusa, bo zawrócił maszynę, zauważywszy podejrzaną rysę na szybie kokpitu. Można powiedzieć, że w ten sposób Adamek stał się znów widzialny na Okęciu. Mógł być rozczarowany, że nie udało mu się zniknąć - tak samo jak wynikiem starcia o tytuł mistrza świata, skoro w jego fart uwierzyli nawet Jarosław Kaczyński i kardynał Henryk Gulbinowicz. Duchowny spotkał się ze znanym z pobożności bokserem, zaś lider PiS-u publicznie życzył mu sukcesu, nie omieszkując zaznaczyć, że postawił na niego przed walką z Andrzejem Gołotą. Miły gest, nawet jeśli polityk nie zdradził, jaką konkretnie kwotę postawił na Tomasza.

Jakby nie patrzeć, wychodzi na to, że Witalij ma w sferze politycznej, jak i metafizycznej - chociaż trudno to sobie wyobrazić polskim kibicom - jeszcze mocniejszych protektorów. Mnie to nie dziwi, bo na Ukrainie założył własną partię, zaś mieszka i prowadzi interesy w Niemczech (nawet dziecko wie, skąd się wywodzi obecny papież). Piszę o tym z nadzieją, że tysiącom fanów, którzy na nowym wrocławskim stadionie wygwizdali Kliczkę, łatwiej będzie zrozumieć, dlaczego Polak przegrał, skoro nie przyjmują do wiadomości, że Witalij - oprócz wielkiej siły przywołującej na myśl prący do przodu czołg - zademonstrował też kocie ruchy.

A propos kotów... Oprócz prawie niewidzialnych w nocy czołgów, nauka stworzyła już zmodyfikowanego kota, który świeci na zielono w ciemnościach. Podobno w tym celu wszczepiono zwierzakowi gen meduzy. To fascynujące, nawet jeśli na polu walki świecący kot się na razie nie przyda, a Kliczki nawet bez świecenia trudno nie zauważyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska