Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O bitej śmietanie do golenia, czyli jak to Lubin na krótką chwilę stał się Pjongjang

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Od razu zastrzegam: nie zamierzam walczyć z Kościołem. Za mały jestem, by stanąć do starcia z instytucją, która ma 2000 lat. Poza tym, po prostu nie chcę. Dlatego, że szanuję Kościół, choć mogę się z jego niektórymi przedstawicielami nie zgadzać w pewnych kwestiach.

Ale to, co się wydarzyło ostatnio w Lubinie, ma niewiele wspólnego ze sprawami religii czy wiary katolickiej, choć dotyka instytucji prowadzonej przez Inspektorat Towarzystwa Salezjańskiego Prowincji św. Jana Bosko. To, co mnie zaintrygowało w tym wydarzeniu to, mówiąc kolokwialnie, robienie z ludzi balona.

W czym rzecz, to chyba nie muszę przypominać, bo wszyscy widzieli dzieci robiące coś (wąchające, zlizujące) z czymś (bita śmietana, pianka do golenia) na kolanach księdza Marcina Kozyry, dyrektora Salezjańskiego Gimnazjum w Lubinie. I jeszcze jedno zastrzeżenie, nie zamierzam analizować, czy mamy do czynienia tutaj z zachowaniami pedofilskimi, czy też nie. Mnie te skojarzenia nie przyszły w ogóle do głowy. Miałem zupełnie inne: obrzydliwe to i nie przystoi człowiekowi zajmującemu się wychowaniem dzieci.

Co więcej, podobne skojarzenia nasunęły się też innym ludziom. Ale nie księdzu dyrektorowi czy niektórym rodzicom dzieci z owego gimnazjum. To mnie dziwi i smuci najbardziej w tej całej historii. Obie strony, ksiądz i rodzice, skwapliwie zaczęły wyjaśniać, że wbrew pierwszym sugestiom, na kolanach księdza nie była wcale bita śmietana, tylko pianka do golenia. I nowi uczniowie mieli nie zlizywać, a tylko ustami lub nosem dotknąć owej substancji. A widzą tu Państwo jakąś specjalną różnicę?! Nie zamierzam poddawać drobiazgowym analizom zdjęć, by stwierdzić, co było w pojemniku, który stał obok księdza lub co im wtryskiwał do ust. Choć na marginesie wydaje mi się, że nawet bardziej smaczna byłaby bita śmietana...

Ksiądz dyrektor tłumaczył, że to tzw. kocenie i w ten sposób uczniowie oddawali hołd dyrektorowi szkoły. O koceniu to mi się chyba nie chce już dyskutować, bo w XXI wieku ten zwyczaj zaniechano w większości środowisk, ponieważ w wie-lu sytuacjach doprowadzano go już do sytuacji prawie patologicznych. Że wspomnę tylko o wojskowej fali. Ksiądz tłumaczył, że w ten sposób przyjmowano uczniów od lat i nikomu to nie przeszkadzało. No cóż... Pokolenie moich dziadków, a pewnie jeszcze i rodziców, gdy byli dziećmi, całowało dobrodzieja w rękę. Kościół to, choćby ze względu na owe 2000 lat, instytucja konserwatywna, ale zwyczaje feudalne nawet i w tym przypadku powinny pójść w zapomnienie.

Ks. Kozyra na swojej stronie internetowej zaprasza na konferencję dla rodziców o wychowaniu dzieci. W programie wyk-łady m.in. na takie tematy: "Budowanie więzi z dzieckiem", "Budowanie charakteru dziecka" czy "Utrzymywanie i egzekwowanie dyscypliny". Uprzejmie informuję, że na pewno nie przybędę, a gdy myślę o ostatnim punkcie i patrzę na te zdjęcia z "kocenia", to wyobraźnia szaleje. Ze strachu.

Ale nie wiem, co mnie bardziej poraża: postawa księdza czy rodziców dzieci z gimnazjum. Część z nich wystosowała pismo z żądaniem sprostowania informacji szkalujących księdza, które równocześnie sugerują, że jakoby ich dzieci uczestniczyły w nieobyczajnych zabawach. A widzieli Państwo film i zdjęcia? Za purystę się nie uważam, wręcz czasami moje myśli aż nadto liberalne. Ale to, co widzę, nie nazwałbym obyczajnym. Ksiądz, jego nagie kolana, coś na kolanach, dzieci... Mnie taki widok trochę zniesmacza. Oczywiście, każdy wychowuje dziecko, jak uważa za stosowne i jak prawo pozwala, ale.. No właśnie.

Zastanawia mnie też, dlaczego rodzice wysłali dzieci, lub tylko im pozwolili, by stanęły w obronie księdza. Dzieci przed kamerami czytały oświadczenia, które, podejrzewam, nie były w stanie same wymyślić. A ich brzmienie przypominało nam poezję, na szczęście znaną już tylko z kart książek: "Twoje słowa są naszym drogowskazem/Proste, mocne, hartowane jak stal/W jasną przyszłość idziemy z tobą razem,/ Trudną drogą wyrzeczeń i walk". To było o Bolesławie Bierucie. I nie chodzi mi o porównywanie postaci, ale o styl. Przez chwilę zastanawiałem się Lubin to czy Pjongjang, znany też jako Phenian w Korei Północnej. Bo tylko tam jeszcze ludziom wmawiają, że to, co widzą, to nie jest to, co widzą. Że tylko ich Korea jest krajem dobrobytu.

Bo, drodzy Państwo, czego mogą nauczyć się dzieci dotykając nosem czy zlizując coś białego z kolan księdza? Czy w dorosłym życiu, gdy będą zaczynać pracę, też czeka ich "kocenie", czyli na kolana przed szefem i ... ? Ktoś, nie wiem czy ksiądz, czy rodzic, czy też dziecko stwierdził, że to przecież była tylko zabawa. Mam dziecko dokładnie w tym samym wieku. Ale na takie zabawy nigdy bym nie przyzwolił, choć jestem w stanie dla niej, bo to córka, uczynić wiele. Bo dla mnie to nie zabawa, a poniżanie godności 13-letniej istoty, która, choć bardzo by już chciała (bardzo chce...), jeszcze długo dorosła nie będzie.

Cieszy mnie tylko jedno. Że i wśród przedstawicieli Kościoła, i wśród cywili są tacy, którzy uznali, że to na pewno nie by-ła zabawa. Ani odpowiednia dla dzieci, ani dla księdza. Zauważyłem nawet, że ksiądz zniknął z listy egzorcystów diecezji legnickiej. Pewnie ktoś doszedł do wniosku, że teraz, to by się diabeł tylko uśmiał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska