Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebiosa pomogą załatać dziurę w kasie Wrocławia

Janusz Michalczyk
Władze Wrocławia przymierzają się do wprowadzenia podatku od deszczówki, który obowiązuje już w kilku polskich miastach, m.in. w Bolesławcu. Uzasadnienie z grubsza jest takie, że - skoro część wody spadającej z nieba nie wsiąka w glebę, lecz spływa po dachu i dalej rynnami dostaje się do miejskich rur - jest sprawiedliwe, by miasto coś z tego miało.

Należy zauważyć, że po zastosowaniu takiego rozwiązania człowiek przestaje być traktowany jako konsument i nie należy mu się żadna ochrona. Inaczej trzeba by wziąć pod uwagę, że - po pierwsze - nie zamawiał opadów, a po drugie - nie miał żadnego wpływu na ilość dostarczonego towaru (wody).

Przestańmy się wreszcie oszukiwać - każdy wrocławianin to utrapienie dla miasta. Trzeba go dowieźć do pracy komunikacją zbiorową, potem odwieźć na nocleg w domowych pieleszach albo załatać dziury w jezdni, by nie urwał koła prywatnego auta. A ponadto zapewnić mu szeroki dostęp do handlu, usług i rozrywek. Każdy niby płaci jakieś podatki, ale wiadomo, że pod koniec roku w miejskiej kasie pokazałoby się dno, gdyby prezydent nie pożyczył parę groszy z banku.

Dlatego w pełni uzasadnione byłoby wprowadzenie jakichś nowych podatków i opłat - oczywiście w duchu solidarności społecznej. Łatwo zauważyć, że o ile zmotoryzowani składają miastu daninę w postaci opłat parkingowych, to piesi cieszą się niezasłużoną swobodą. Można by ich obłożyć podatkiem od dynamicznego (w ruchu) zajmowania chodnika albo od przechodzenia przez ulice.

W innym wariancie wszyscy płaciliby za zajmowanie przestrzeni miejskiej, a wysokość daniny należałoby obliczyć, mierząc drogę pokonywaną przez delikwenta z domu do miejsca pracy i z powrotem, co mógłby precyzyjnie ustalić GPS. Do pomyślenia jest też wprowadzenie płaty za oddychanie świeżym powietrzem w miejskich parkach.

Wystarczy skopiować pomysł magistratu w portugalskim uzdrowisku Guarda , który sprzedaje słoiki zawierające miejscowe powietrze

Rzecz jasna, gdyby obrońcy wolności obywatelskich wszczęli rumor, wskazując na dotkliwe skutki posunięć fiskalnych, taktyka miasta powinna być przestawiona z podejścia twardego na miękkie. Zamiast restrykcji - wciskanie ludziom nowych atrakcji. Weźmy nasz przykład: oddychanie powietrzem pozbawionym spalin.

Wystarczy skopiować pomysł magistratu w portugalskim uzdrowisku Guarda, który sprzedaje słoiki (5 euro za sztukę) zawierające miejscowe powietrze, reklamowane jako "najlepsze na świecie". Dodajmy, że akcja promocyjna adresowana jest nie tylko do turystów, ale przede wszystkim do emigrantów, którzy tęsknią za ojczystymi stronami. Haust powietrza z rodzinnego miasta... bezcenny.

Podatek od deszczówki i podobne pomysły nie są wcale czymś wyjątkowym, bo publiczne instytucje też przejawiają sporą inwencję. Na przykład Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zaniepokoiła się nie na żarty, bo drastycznie spadają wpływy z abonamentu, więc zastanawia się nad propozycją, by stosowną opłatę nakładać na każdego odbiorcę prądu, jak w Czechach czy Niemczech.

Trudno odmówić takiemu rozwiązaniu żelaznej logiki, skoro - mimo wysiłków ekologów - nie można jeszcze kupić w sklepie telewizora i radia na gaz lub wodę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska