Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wszyscy piłkarze lubią się rzucać w oczy i nie wszyscy wracają do domu przez kasyno

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Wojciech Koerber Janusz Wójtowicz
Wiecie, o co chodzi w życiu? Głównie o to, by się - w pierwszej kolejności - nie skompromitować. A jeśli uda się ugrać coś więcej, to super. Czy to nie jest filozofia wielu z nas, całkiem zresztą racjonalna?

Mniejsza o to. Spójrzcie, ile można ugrać przy futbolu: niejaki Paweł Garyga ze Śląska Wrocław, niedawno na zsyłce w Oławie, trafił właśnie do francuskiego ekstraklasowego Nantes. Kiedyś do Francji trafiał Tarasiewicz, za umiejętności, dziś Garyga, za... No właśnie, za co?

A propos Tarasia. Pewnie nie pierwszy raz, lecz muszę przy tej okazji wspomnieć przytaczany przez niego eksperyment z psychologii. Otóż w akwarium z wodą pływają dwa szczury. I po czterdziestu minutach jeden z nich tonie. Wtedy ktoś podstawia drugiemu drabinkę. Ten wychodzi z wody, odpoczywa, i znów wrzucają go do akwarium. Tym razem pływa już godzinę czterdzieści! Co zdecydowało, że ten szczur pływał ponad dwa razy dłużej? Wiara. Wiara w to, że ktoś przyjdzie z pomocą i podstawi jakąś drabinkę.

Myślicie, że Garyga tak bardzo wierzył, iż się spełniło? Nie, to kontakty interpersonalne wzięły górę: właścicielem Nantes jest Polak Waldemar Kita. Ale, choć wątpię, to jednak wierzę. Wierzę, że skoro chłopak wytrzymał ileś tam miesięcy w Oławie, to teraz we francuskiej Ligue 1 wytrzyma... dwa razy dłużej. I sam sobie poda kolejną drabinkę. Wiem jednak, że nie zmieni to trendu: zgraja menedżerów nadal będzie nam wciskać zagraniczny szrot. Bo głównie liczy się wiara w pieniądz. Dziewczyna pyta mnie ostatnio, dlaczego tak często o kasie piszę, no więc właśnie dlatego. Bo ona rządzi, sportem również, piłką w szczególności. A futbol to nie dyscyplina sportu, to gałąź przemysłu, siedzi na niej wielu i nie piłuje pazurków. By czasem się nie puścić, a swoje wyrwać i nie narobić się przy tym aż nadto. Pamiętaj więc, Pawełku, po treningu prosto do domu! Bo kasyno nie przegrywa nigdy. Kasyno jedynie pożycza. I w końcu opuszcza się je z twarzą smutną jak ta Justyny Pochanke. Po co się uczyć na błędach własnych, jeśli można na czyichś. Janczyka, Grosickiego, Geworgiana, Sypniewskiego...

Rozpuszczeni ci piłkarze przez życie okropnie. Czasem słyszę: "My musimy tyle zarabiać, by mieć z czego żyć później, nasza kariera trwa krótko". Nie wiem, skąd to ich przekonanie, że piłkarz winien pracować lat 15, a inni ludzie lat 50. Lecz ja Wam podam przykład piłkarza nietypowego. Mariusz Pawelec, Śląsk Wrocław. Cichy, skromny i nie wraca do domu przez kasyno. Kolega z zaprzyjaźnionego salonu często wypożycza naszym piłkarzom auta i wiecie, o jakie poprosił Pawelec? O jakieś starsze, kilkuletnie, którym broń Boże nie będzie się rzucał w oczy. Taką miał gorącą prośbę, dziwak jakiś w świecie futbolu.

Zbyt wiele wymagamy w tych czasach od sportowców. Wciąż w nich widzimy lokalnych patriotów, próbując wiązać z jednymi tylko barwami. A to robotnicy po prostu. Jak my. A już starożytni wyznawali zasadę, że ubi bene, ibi patria. Że tam dobrze, gdzie żyć można. Choć, tak jak dziennikarz winien mieć własny charakter pisma, tak sportowiec winien mieć swoje zasady. Czytam ostatnio, że tenisista Przysiężny żądał za weekendowy występ w Pucharze Davisa, w narodowych barwach, 30 tysięcy złotych. Za dwie godziny gry i porażkę. Nie potępiam, swoje myślę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska