Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie bój się, głupia, do serca przytul psa - czyli piosenki Jana Kaczmarka symfonicznie

Robert Migdał
Jerzy Skoczylas, pomysłodawca koncertu (z lewej), i Jan Kaczmarek (z prawej)
Jerzy Skoczylas, pomysłodawca koncertu (z lewej), i Jan Kaczmarek (z prawej) fot. archiwum kabaretu elita
O koncercie z piosenkami Jana Kaczmarka, które zabrzmią w wykonaniu 60- -osobowej Orkiestry Symfonicznej, opowiada Jerzy Skoczylas z kabaretu Elita.

Piosenki Jana Kaczmarka są ponadczasowe?
Jestem chodzącym dowodem na to, że tak jest. W Elicie do dzisiaj korzystamy z piosenek Janka, i nie tylko my, także inni ludzie: jego utwory były wykonywane już w różnych aranżacjach. To świadczy o tym, że dzieło jest doskonałe i ponadczasowe, bo można je poddawać różnym "obróbkom". Piosenki Janka się nie starzeją.

A co powoduje, że piosenka jest ponadczasowa?
Warunki są dwa: tekst musi napisać poeta, a muzykę skomponować kompozytor. To wy-starczy. Janek napisał około trzystu piosenek - oczywiście nie wszystkie stały się przebojami, ale wiele z nich można nazwać hitami.

Pisał tylko teksty?
Nie, był także kompozytorem niektórych piosenek. Choćby "Kurna chata" - to była jego i kompozycja, i tekst. To piosenka, która była drzwiami do kariery kabaretu Elita - za-błysnęliśmy nią na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 1971 roku. Tak samo piosenka "Warto było czekać" - też w pełni autorska Janka.

W większości jednak muzykę skomponował Włodzimierz Plaskota...
Niekiedy wspólnie z Bogusiem Klimsą. A aranżowane były, przez te wszystkie lata, bardzo różnie. Raz nawet wykonywaliśmy je w wersji... jazzowej. Zespół Barosza Pernala to zrobił. I myśmy z Elitą się do tego zapalili, choć chłopcy postawili nas przed trudnym zadaniem: było to nowatorskie i musieliśmy się bardzo starać, żeby nadążyć za muzykami, bo byliśmy od lat przyzwyczajeni do tempa i grania Włodka Plaskoty, a tutaj były inne wstępy, wstawki instrumentalne, inne tempo i można było się pogubić. Ale daliśmy radę.

Także aktorzy brali na warsztat jego piosenki.
Andrzej Poniedzielski zrobił razem z Magdą Umer program z jego utworami. Tylko z filharmonią nic jeszcze nie było.

Czyli nadrabiacie zaległości. Jak się zrodził pomysł, żeby zrobić Kaczmarka symfonicznie?
A tak jakoś samo z siebie pewnego dnia przyszło mi to do głowy. Może dlatego, że lubię chodzić do filharmonii. Porozmawiałem o tym pomyśle z Andrzejem Kosendiakiem, szefem Filharmonii Wrocławskiej, i on mi powiedział: "Do-bry pomysł, a kto mógłby to zrobić?". Wtedy wiedziałem, że tylko Jan Walczyński.

Czemu akurat on?
Bo Janek specjalizuje się w takiej lżejszej muzie symfonicznej. Lubi takie koncerty, przy całej szlachetności muzyki w niej zawartej, które są prowadzone w sposób bardziej rozrywkowy. I to mi bardzo pasowało. Podzieliłem się z Jankiem tym pomysłem i na szczęście bardzo się do niego zapalił. Efekt zobaczymy 20 września we Wrocławiu.

Powstały już nowe aranżacje piosenek Jana Kaczmarka na orkiestrę?
Te piosenki narodziły się na nowo. Janek Walczyński pracuje nad nimi od roku. A pracę miał przeogromną, bo musiał rozpisać każdą piosenkę na 60 osób w orkiestrze. Teraz tak sobie myślę, że z tą wielką orkiestrą możemy mieć problem. Pojawia się wielkie niebezpieczeństwo...

Jakie?
Bo w kabarecie wyznajemy taką zasadę: występujemy wtedy, gdy na widowni jest więcej ludzi niż na scenie. Gdy jest nas trzech, to nie ma takiego niebezpieczeństwa, ale przy 60 osobach... (śmiech)

Ten koncert to nie tylko 60-osobowa orkiestra...
Postanowiłem zaangażować dwie starsze ode mnie, bardzo wiekowe panie, niegrzeszące urodą, które zaśpiewają...
Dlaczego?
Taki miałem pomysł. Po chwili jednak stwierdziłem, że to była zła myśl i zmieniłem zdanie: zaproponowałem udział w koncercie dwóm młodym, bardzo ładnym dziewczynom. I które w dodatku bardzo dobrze śpiewają (uśmiech).

Kto to taki?
Aga Damrych i Marta Dzwonkowska, śpiewające aktorki z wrocławskiego Teatru Capitol. Niektóre piosenki wykonują w duecie, niektóre w tercecie, ze mną. Inne też solo.

Obie Panie występowały w TVN-owskim "X-Factorze" w zespole "Girls on fire".
Ooo, nie wiedziałem o tym. Nie oglądałem "iksfaktorów".

Teraz macie próby.
Świetnie nam się razem śpiewa. Dziewczyny same proponują wiele rozwiązań muzycznych, głosowych i sposobów wykonania. I choć to zupełnie inne pokolenie - sama Aga mówiła, że jestem starszy o rok od jej taty - to świetnie czują piosenki Janka.

A ile będzie tych piosenek na koncercie?
Szesnaście. Między innymi "Kurna chata", "Czego się boisz, głupia", "Zerowy bilans", "Oj, naiwny", "Ballada o mleczarzu" no i "Do serca przytul psa" - tytuł tej ostatniej piosenki to też tytuł całego koncertu, który będzie dwuczęściowy. Ja będę prowadził, więc oprócz piosenek będzie też garść wspomnień o Janku.

A co sam Jan Kaczmarek sądził o nowych aranżacjach swoich piosenek, przerabianiu ich?
Zawsze był "za". Sam też przerabiał innych. Nigdy nie zapomnę jego wykonania, na skrzypcach, piosenki "Złoty pierścionek".

Zagracie tylko ten jeden koncert we Wrocławiu?
Planujemy ruszyć z nim w trasę po Polsce. Wierzę bardzo, że to nie będzie jednorazowe wykonanie. Być może też uda się je zarejestrować na płycie CD. Szukamy sponsorów.
Rozmawiał Robert Migdał

***
Koncert "Do serca przytul psa" - piosenki Jana Kaczmarka z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej. 20 września. Wrocław. Ceny biletów (już w sprzedaży) - 60 zł (bilety VIP), 40 zł (normalne), 25 zł (ulgowe).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska