Na łysych oponach wożą nasze dzieci

Rozsypujące się auto z najmłodszymi zatrzymali wrocławscy inspektorzy transportu drogowego.
To najdrastyczniejszy, lecz niejedyny tego typu przypadek podczas wielkiej kontroli pod hasłem "Bezpieczny Gimbus". Na 45 sprawdzonych przez inspektorów aut - w co trzecim wykryto jakieś nieprawidłowości.
- Pięć firm przewozowych nie miało licencji, cztery gimbusy były źle oznakowane i mocno wyeksploatowane, zatrzymaliśmy też pięć dowodów rejestracyjnych - wylicza Adam Lepak, inspektor ITD we Wrocławiu.

Drugie auto, które zostało zatrzymane wczoraj, też miało do zera wytarte opony. Do tego firma nie załatwiła wszystkich formalności związanych z przewozem ludzi. Przewoźnikowi grozi 8 tysięcy zł mandatu. Stracił też dowód rejestracyjny.
- To niejedyne grzechy firm wożących dzieci po Dolnym Śląsku - opowiada Mariusz Kuczmański, wrocławski inspektor drogowy. I wylicza: auta nie mają działających spryskiwaczy, jeżdżą bez świateł wstecznych lub bez sprawnego ogrzewania. Szczytem głupoty wykazał się kierowca, który autobusem mógł skręcać tylko w prawo.

Problem najczęściej pojawia się w gminach, które zlecają przewóz osób prywatnym firmom, a nie inwestują we własne gimbusy. Nikt tam nie ukrywa, że wybiera się oferty najtańsze.
- Dla nas firma musi mieć wszystkie zezwolenia i wbity przegląd w dowodzie rejestracyjnym. Sami nie możemy zajmować się kontrolami stanu technicznego - tłumaczy Marek Osiński, dyrektor wydziału edukacji w urzędzie w Kątach Wrocławskich.

Rodzice, nauczyciele, czy urzędnicy z gmin mogą w każdej chwili zgłosić się do inspektorów transportu drogowego (tel. 071-326-51-60) czy policji (tel. 997) z prośbą o szczegółową kontrolę aut wożących dzieci. Inspektorzy zapowiedzieli, że kontrole gimbusów będą powtarzane.
W ostatnich 11 miesiącach na dolnośląskich drogach zostało rannych ponad 230 dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Czworo zginęło.