Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milion złotych rolników utknął w Warszawie

Piotr Kanikowski
Leszek Kardasz wpłacił 270 tys. zł. Pieniądze trzyma ANR
Leszek Kardasz wpłacił 270 tys. zł. Pieniądze trzyma ANR Piotr Krzyżanowski
- Trzy i pół godziny spędziłem w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - opowiada Leszek Kardasz, rolnik z Gierałtowca, jeden z trzech autorów doniesienia o nieprawidłowościach podczas przetargu na grunty rolne pod Legnicą.

Poszło o 80 hektarów z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnych, położonych w rejonie Lubiatowa i Podolan. Na mocy umowy dzierżawnej gospodarowała nimi dotychczas spółka Deupoplant z Ernestynowa. Chcąc skorzystać z prawa pierwokupu większego kawałka (500 hektarów), Deupoplant był zmuszony oddać owe 80 hektarów na przetarg przeznaczony dla okolicznych rolników indywidualnych, chcących powiększyć swoje gospodarstwa.

Na przetarg, który miał się odbyć 24 lutego we wrocławskiej siedzibie ANR, stawiło się pięcioro rolników. Wpłacili wyjątkowo wysokie wadium - w sumie ok. 1,2 mln zł. Rychło jednak okazało się, że dokumenty sporządzone przez Agencję Nieruchomości Rolnych zawierają nieprawdę. Według protokołu zdawczo-odbiorczego sporządzonego na zlecenie dyrektora ANR, wystawione do sprzedaży grunty były wolne od zasiewów i skultywowane. W rzeczywistości rosła na nich pszenica ozima. A to oznacza, że nowi właściciele byliby narażeni na płacenie odszkodowań dotychczasowemu dzierżawcy. Agencja nawet nie próbuje zaprzeczać, że zapis w dokumentach nie odpowiada prawdzie.

- Ogląd nieruchomości następował w porze zimowej, gdy na polu leżał śnieg i trudno było stwierdzić, co jest w ziemi - wyjaśnia Grażyna Kapelko, rzeczniczka centrali ANR.

- Przetarg powinien być unieważniony, a poświadczenie nieprawdy zgłoszone prokuraturze - zauważa Kardasz. Tymczasem przewodniczący komisji próbował kontynuować procedurę i przełożył przetarg na 28 lutego. W międzyczasie Leszek Kardasz i dwaj inni rolnicy zgłosili się ze sprawą do wrocławskiego oddziału ABW. Komisja poinformowała więc rolników, że decyzję, co dalej, podejmie prezes ANR.

I w tym zawieszeniu rolnicy trwają do dzisiaj. Pewnie czekaliby cierpliwiej, gdyby nie wpłacone przez nich wysokie wadium. Dopóki nie ma rozstrzygnięcia, pieniądze trzyma ANR, a oni coraz wyraźniej czują nóż na gardle: brakuje im gotówki na kupno nawozów, obsianie pól, raty kredytów.

Grażyna Kapelko zapewnia, że w działaniach ANR nie ma złośliwości. - Decyzja zostanie podjęta szybko. Myślę, że można jej się spodziewać do końca tygodnia. Pieniądze rolników nie są zagrożone - twierdzi rzeczniczka Agencji.

Konflikty pomiędzy rolnikami indywidualnymi, dzierżawcami a Agencją Nieruchomości Rolnych to skutek głodu ziemi. Na Dolnym Śląsku są obszary, gdzie jest jej za mało. Najwyraźniej widać to zjawisko w okolicach Legnicy, Złotoryi, Oławy, Strzelina, Sobótki i Zgorzelca. Rolnicy rozumieją, że bez możliwości powiększenia areału, ich gospodarstwa rodzinne nie będą w stanie zarobić na swoje utrzymanie. Domagają się gruntów po pegeerach, administrowanych przez Agencję Nieruchomości Rolnych.

Te jednak najczęściej zostały oddane w wieloletnią dzierżawę wielkim przedsiębiorcom. Ci z nich, którzy dobrze dbają o majątek, mogą starać się o prawo pierwokupu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska