Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marciniszyn: Medal na MŚ to świetny prezent urodzinowy

Paweł Witkowski
Z Marcinem Marciniszynem, lekkoatletą WKS-u Śląsk Wrocław i reprezentantem Polski na MŚ w Deagu na 400 m i w sztafecie 4x400 m, rozmawia Paweł Witkowski,

Strój na mistrzostwa świata już wyprasowany?
Oczywiście. Jeszcze dziś (rozmowa przeprowadzona w czwartek 18.08 - przyp. PW) przeprowadziłem ostatni ślizg. Teraz jadę do Warszawy, a jutro rano, po godzinie 6, wylot do Korei Południowej.

Rekord życiowy (45,27 s to czwarty wynik w historii polskiej lekkoatletyki) i minimum na MŚ wypełnione w ostatniej chwili...
Dla mnie były to bardzo dobre zawody, choć pogoda nie sprzyjała. Do minimum zabrakło zaledwie 0,02 sekundy, ale PZLA pozwolił mi na występ na mistrzostwach świata w indywidualnym biegu. Chciałbym przynajmniej powtórzyć ten wynik, aby pokazać, że nie był to jednorazowy wyskok. Jednak jeśli udało się tak szybko pobiec w nie najlepszych warunkach atmosferycznych, to i w Deagu powinno być dobrze.

W każdych zawodach widać progres. Pod koniec czerwca jako pierwszy Polak 400-metrową trasę przebył Pan poniżej 46 sekund (45,93 w Szczecinie), a potem pobił życiówkę na 200 m (21,07 w Częstochowie). Formę budował Pan przede wszystkim, aby sięgnąć po szóste złoto MP czy też na finał MŚ?Nie jestem już młodym zawodnikiem, nie jadę na mistrzostwa po doświadczenie albo, żeby sobie pozwiedzać. Stawiam przed sobą wysokie cele. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że przed startem zeszło ze mnie powietrze. Na mistrzostwach kwalifikacje i eliminacje przeprowadzane będą w godzinach popołudniowych i wieczornych, trochę inaczej niż jestem przyzwyczajony. Jednak jestem dobrej myśli.

Finał na 400 m w Bydgoszczy był bardzo szybki. Padły w nim 3 rekordy życiowe. To dobry prognostyk przed MŚ w kontekście sztafety...Prawda. Bardzo dobre wyniki zaliczyli Piotr Wiaderek (2. na MP z czasem 45,78 - uzup. PW) i Jakub Krzewina (4. na MP, 46,51 - PW). Trochę zmęczony po Wojskowych Mistrzostwach Świata jest Kacper Kozłowski, który był trzeci. Młody Mateusz Fórmański też się dobrze zaprezentował. Jeśli wszyscy powalczą, będziemy mieli szansę na dobry wynik.

Patrząc na Pana występy w finałach MŚ: 2005 rok - Helsinki i 5. miejsce, 2 lata później - Osaka - brąz, przed dwoma laty - Berlin - znów 5. W takim razie z Korei Południowej nie wypada wrócić bez medalu...W Osace to był sukces wszystkich zawodników. Każdy z nas był w fantastycznej formie. Teraz, aby powtórzyć taki wynik, wszyscy musimy dać z siebie wszystko.

Jest Pan najbardziej doświadczonym reprezentantem w sztafecie. Jakie "sprzedaje" Pan rady młodszym kolegom?Trochę startów mają za sobą. Dobrze wiedzą, jak ominąć potężnie zbudowanego czarnoskórego zawodnika, który na starcie stroi groźne miny. Nic odkrywczego im nie mówię. Jednak zawsze powtarzam, że jeśli ktoś dobiegł do mety "zajechany" i wie, że nie mógł nic więcej zrobić, to ma usprawiedliwienie. Jak nie daje z siebie wszystkiego, to nie ma szans na sukces.

Która lokata jest w Waszym zasięgu?
Zawsze mierzymy wysoko. Inne miejsce niż podium nas nie interesuje.

To chyba byłby świetny prezent na 29. urodziny...
Oczywiście. Wrócić do Wrocławia z medalem to byłby wymarzony prezent. Zresztą taki miałem po zawodach w Osace. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby sytuacja się teraz powtórzyła.

Gdy pytałem przed wyjazdem na MP, jak się Pan czuje, usłyszałem: "jest forma" i wywalczył Pan złoto. A jak się Pan czuje przed wyjazdem na MŚ?
Jest forma (śmiech). Byle się nie spalić na starcie. Czuję się dobrze przygotowany. Nie powinno być źle.
Rozmawiał Paweł Witkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska