Mnóstwo zawodników na mecie powtarzało: „To był ostatni raz, więcej w tym piekle nie startuję!”. Oczywiście, organizatorzy mogą się pocieszać, że po przebiegnięciu ponad 42 km każdy (no, może poza Kenijczykami) tak powie. Jednak w tym roku rzeczywiście wystartowało mniej biegaczy niż przed rokiem i jeszcze mniej ukończyło ten bieg. Trudno się dziwić, skoro temperatura w cieniu przekroczyła 30 stopni, a przy asfalcie, gdzie maratończyk przez kilka godzin przebiera nogami, było od 40 do 45 stopni. Czy to jeszcze przyjemność?
Jako maratończyk i ultramaratończyk, który w czerwcu tego roku pokonał 50 km w podobnym upale (akurat nikomu ulic nie blokowałem, bo to górski bieg) zapewniam Państwa, że to męczarnia. I nawet jeśli później pozostają miłe wspomnienia, bo nasz mózg już tak jakoś ma, że te złe wypiera, to przy kolejnych zapisach na podobne zawody przychodzi zastanowienie. U mnie przyszło i mam wielu znajomych biegaczy, którzy po prostu odpuszczają Wrocław. Dlaczego? Bieganie w naszym mieście we wrześniu to nie jest dobry pomysł. W przyzwoitej temperaturze dobiegła tylko ścisła czołówka, która na mecie była chwilę po godz. 11. Jakaś staruszka nie mogąc się rozeznać w zmienionych trasach autobusów rzuciła w stronę biegaczy: „A niech się smażą w tym piekle!”. Lepszego podsumowania nie potrzeba.
Zapisałem się na maraton w Poznaniu (to już w październiku), bo chcę mieć przyjemność z biegania i czuć, że jeśli uczciwie się przygotowałem, to uzyskam wymarzony czas bez skojarzeń z piekarnikiem. Bieganie to ma być przyjemność! Jeśli już blokujemy miasto mieszkańcom, to przynajmniej miejmy sami z tego radość. Niech ktoś będzie naprawdę zadowolony poza organizatorami, którzy uśmiechają się, że jest super.
We Wrocławiu jest już superimpreza biegowa i moim zdaniem nie jest to maraton, lecz czerwcowy nocny półmaraton. Z roku na rok przyciąga coraz więcej ludzi, ma już renomę w kraju. Nie ma protestów, że miasto zablokowane po godz. 22, temperatura do biegania idealna, Wrocław oświetlony lampami prezentuje się nawet ładniej niż w dzień. Adrenalina trzyma tak mocno, że po biegu ciężko zasnąć, choć to środek nocy. Więc jeśli miałbym coś sugerować organizatorom, to może warto spróbować maratonu nocą. Konkurencja niewielka, a zadowolonych może być jeszcze więcej.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?