MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Małe kęsy przed się krajcie..., czyli naszym politykom i rzecznikowi przyda się melisa

Arkadiusz Franas
Politycy Platformy Obywatelskiej postanowili ujarzmić nienawiść. W tym celu złożyli w Sejmie projekt ustawy mający zmienić art. 256 Kodeksu karnego. Do tej pory ów zapis głosi: "Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Jasno i na temat, tylko egzekwować.

Teraz w projekcie dopisano, że takiej samej karze podlega ten, który publicznie nawołuje do nienawiści także z powodu przynależności: politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych.

Chciałbym zobaczyć policjanta, który ma ścigać z takiego paragrafu. Już teraz wielu ma problem, kiedy zaczyna się propagowanie faszyzmu, a co dopiero ustalić, czy ktoś sieje nienawiść z powodu "naturalnych lub nabytych cech osobistych". Bo naturalną cechą osobistą jest na przykład kolor włosów, kształt nosa, wzrost. Jakby się uparł, to co drugi karykaturzysta podchodzi pod ten paragraf. A jak ja nie lubię żeberek i krupniku, a moja żona wraz z moją mamą zawiązały w tym celu koalicję (synowa z teściową!) i twierdzą, że mam źle w głowie i już moje dziecko zaczyna im potakiwać, to grożą im 2 lata?

Wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska, tłumacząc te propozycje, mówi o obserwowanej eskalacji "oskarżeń, kłamstw, półprawd i agresji" w naszym społeczeństwie i dodaje, że takim językiem mówią politycy. I wszystko jasne. Ale w takim razie może by dopisać jeszcze, że karze podlegają ci, którzy nie mówią prawdy. I wtedy spokojnie taki okrągły gmach przy Wiejskiej i siedzibę Rady Ministrów można by wynająć. Sejm i rząd przestaną istnieć, bo po każdych wyborach byłaby fala aresztowań. A że politycy się kłócą? Chyba mają taki zawód. Oczywiście czasami przekraczają granice, ale to nie kwestia ustawy, a wychowania. Pisał o tym na przełomie XIV i XV wieku Przecław Słota z Gosławic herbu Jelita w słynnym "O zachowaniu się przy stole". To ten od słynnego "Małe kęsy przed się krajcie...", pisał Mickiewicz w "Panu Tadeuszu", jak i słynny Jan Kamyczek, czyli Janina Ipohorska, w "Grzeczności na co dzień". Mam dwóch kolegów, którzy jak tylko do nich podchodzę, grzecznie wstają. A jeden jest starszy ode mnie. Tak ich wychowano. Ale mam też i takich, co potrafią podczas rozmowy rozwalić się w fotelu niczym meduza i demonstrują zebranym spodnie od dołu, a dokładnie szew, w którym schodzą się nogawki. A czasami nogawki, owszem, jeszcze się schodzą, ale szew rozchodzi... Brrrr.

Kwestia wychowania. I temperamentu.

Ciekawy jestem, co by było, gdyby w czasach Józefa Piłsudskiego istniała telewizja. I marszałek musiał biegać między TVP Info, Polsat News a TVN 24. Chyba byśmy się nasłuchali, bo i bez telewizji do historii przeszła jego krótka debata z hrabią Aleksandrem Skrzyńskim, który zapytał Piłsudskiego, gdy ten objawił, że chce tworzyć partię: - Panie Marszałku, a jaki program tej partii? - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio - odrzekł zapytany. Choć wcale nie atakowali go dziennikarze i las mikrofonów.

I teraz są tacy, którzy potrafią debatować merytorycznie, a niektórym przed dyskusją warto zaaplikować herbatki z melisy dla relaksu. Ustawa ich nie uspokoi, a nie wiem, czy nie sprowokuje.

Las gadających mikrofonów coraz bardziej prowokuje też rzecznika prezydenta Wrocławia. Jak wiadomo, cały ratusz jest pod niezłą presją, bo niedawno pożegnał się z wiceprezydentem Michałem Janickim i odbiło się to dość głośnym echem. I nie wiadomo, jak jeszcze długo będzie się odbijać. W każdym razie, co rusz dowiadujemy się różnych nowych rzeczy i niekoniecznie, jako bohater, pojawia się tylko Janicki. A dziennikarze, jak to dziennikarze, szukają kolejnych śladów. Rzecznik-dyrektor Paweł Czuma, jak wiadomo, to solidne przedmurze prezydenta Dutkiewicza. Wszystko bierze na klatę i jest już tak dużym przedmurzem, że nawet prezydenta czasami nie widać. To gdzieś w sposób "nowatorski" nakrzyczy na dziennikarza, parodiując jego tekst, to znów emocjonalnie wypowie się na portalu społecznościowym. Dwa dni temu napisał: "Jestem całkowicie bezradny wobec zadawanych pytań, a bezradność wynika z tego, że muszę wciąż udowadniać, że prezydent nie jest wielbłądem, nie rozwodzi się, nie ma nieślubnego dziecka, nie zdradza żony, nie urządza libacji w urzędzie, nie wydaje w podejrzany sposób publicznych pieniędzy, nie uprawia kolesiostwa i nepotyzmu".

Zawsze wydawało mi się, że rzecznik jest od odpowiadania na pytania. Nawet absurdalne. Bo stara prawda głosi, że nie ma głupich pytań, a jedynie zdarzają się takie odpowiedzi. Nie wiem, które tak wzburzyło rzecznika, ale po przytoczonych odpowiedziach nie wydają mi się one jakieś arcytrudne. Ale najciekawsze jest to, że do tej pory takie spekulacje czynili na ogół w swoim gronie dziennikarze. Teraz dzięki rzecznikowi będą nad tym zastanawiać się wszyscy wrocławianie, do których dotarło to oświadczenie. Bo pomyślą, i słusznie, jak rzecznik się tak zdenerwował, to coś musi być na rzeczy... Wielbłąd? Zdrada? Libacje?... Melisa, panie dyrektorze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska