Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz bazgrze, pacjent cierpi

Marcin Torz
Piotr Suchowacki z apteki ,,Pod Akacjami" opowiada, że błędne recepty to codzienność
Piotr Suchowacki z apteki ,,Pod Akacjami" opowiada, że błędne recepty to codzienność Fot. Michał Pawlik
NFZ: aż 75 procent recept zawiera błędy, dlatego płacimy drożej za leki.

Nawet co czwartego pacjenta dolnośląscy aptekarze muszą odprawiać z kwitkiem i odsyłać do przychodni. A wszystkiemu winne są błędy, jakie lekarze popełniają na receptach. A to źle wpiszą datę, a to pomylą się w numerze PESEL lub umieszczą go w złej kratce, a to użyją starych druczków.
Takie błędy powodują, że farmaceuci mogą wprawdzie wydać przepisane lekarstwo, ale pacjent nie może skorzystać z refundacji i zapłaci nawet kilkadziesiąt razy więcej. Przykładowo, zamiast 3,2 zł za opakowanie insuliny rachunek dojdzie nawet do stu złotych.

Aptekarze dokładniej niż dotychczas oglądają recepty po ostatniej kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia. Sprawdził on wyrywkowo 35 aptek na Dolnym Śląsku. Pod lupę wziął blisko osiem tysięcy losowo wybranych recept. Okazało się, że mniej lub bardziej poważne błędy zawierało prawie 6000 z nich, czyli 75 procent. Aptekarze, którzy przyjęli błędne recepty, muszą oddać NFZ pieniądze za refundację z własnej kieszeni. W sumie 237 tysięcy złotych.

- Już kilka razy w aptece odesłali mnie z receptą do lekarza - żali się Teresa Nogieć, emerytka z Wrocławia. - Musiałam ponownie odstać swoje w kolejce, żeby dostać nową receptę - martwi się.
Farmaceuci rozkładają ręce. - Są sytuacje, kiedy sami możemy poprawić receptę, np. gdy źle wpisany jest numer PESEL - mówi Piotr Suchowacki z apteki ,,Pod Akacjami" przy ul. Bolesławieckiej. - Ale nie ma mowy, żebyśmy wydali np. lek psychotropowy, gdy na recepcie brakuje pieczątki czy daty - zastrzega.

Aptekarze, którzy przyjęli błędne recepty, muszą oddać NFZ pieniądze za refundację z własnej kieszeni. W sumie 237 tysięcy złotych.

Krzysztof Klementowski, psychiatra z Wrocławia, przyznaje, że i jemu zdarzają się błędy. - Niekiedy aptekarze dzwonią do mnie z taką informacją. Wtedy jadę do apteki i poprawiam błąd. To nie wina pacjenta, a moja - dodaje.

Ale takich lekarzy jest niewielu. W większości przypadków, ludzi czeka kolejna wizyta w przychodni. Tam muszą odstać swoje w kolejce po nową receptę.
- Przeważnie pacjent musi fatygować się sam - przyznaje Joanna Piątkowska, wiceprezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej. - Lekarze powinni zdać sobie sprawę, że przez ich niestaranność ludzie mają kłopoty - dodaje.
Dlaczego urzędnicy wymagają, by starannie wypełniona była każda część recepty? - Bo każda jest ważna. Choćby data wystawienia. Antybiotyki trzeba wykupić w ciągu tygodnia od dnia wypisania recepty, a pozostałe lekarstwa w ciągu trzydziestu dni - argumentuje Joanna Mierzwińska z dolnośląskiego oddziału NFZ.

Farmaceuci narzekają, że pomyłki to nie wszystko. Często dostają też od lekarzy recepty, których nie są w stanie odczytać.
To, że lekarskie pismo należy do najbrzydszych, przyznaje wrocławski grafolog Krzysztof Bartoszyński. - Podobnie jest w przypadku nauczycieli akademickich. Brzydko piszą osoby, które piszą sporo i chcą to zrobić jak najszybciej - tłumaczy Bartoszyński.
- Najlepszym rozwiązaniem jest w tej sytuacji drukowanie recept. Ale lekarze nie kwapią się do takich zmian - mówi Joanna Piątkowska z DIA.

Na razie to, czy recepta będzie wypisana ręcznie, czy wydrukowana, zależy wyłącznie od lekarza. Wkrótce to się skończy.

W środę w Ministerstwie Zdrowia o tym problemie dyskutowali lekarze i farmaceuci.
- Obie strony przyznały, że trzeba jak najszybciej wprowadzić narzuconą zasadę komputerowego drukowania recept - mówi Grzegorz Furgal z resortu. Obowiązek taki ma być wprowadzony w życie do 2014 roku.

W Ministerstwie Zdrowia chcą jak najszybciej wprowadzić narzuconą zasadę komputerowego drukowania recept.

Jak powinna wyglądać prawidłowo wypełniona recepta?
W nagłówku recepty powinna znaleźć się nazwa placówki, w której została wystawiona, niżej dane pacjenta (imię, nazwisko, adres, numer Pesel), obok znak oddziału NFZ (dla Dolnego Ślaska to 01), niżej informacje o uprawnieniach do zniżek i o tym, czy pacjent cierpi na chorobę przewlekłą. W środkowym polu musi być czytelnie wpisana nazwa leku i dawkowanie, a na dole data oraz podpis i pieczątka lekarza.

Rozmowa z Krzysztofem Bartoszyńskim, wrocławskim grafologiem
Dlaczego lekarze tak brzydko piszą?

Bo się śpieszą. A poza tym piszą sporo. Stąd takie, a nie inne efekty. Podobnie brzydko piszą nauczyciele akademiccy. Zresztą, z takich samych przyczyn. Ale już nauczyciele z podstawówki piszą starannie. Dlaczego? Bo wiedzą, ze uczniowie inaczej mieliby problemy z rozczytaniem.

Lekarzy chyba również rozpieścili aptekarze. Każdy wie, że receptę odczyta jedynie farmaceuta.

Podobnie brzydko jak lekarze piszą nauczyciele akademiccy.

To również jest jeden z powodów. Ale najczęściej farmaceuta jest po prostu przyzwyczajony do stylu pisania danego lekarza. Kiedy dostaje receptę wypisaną przez zupełnie obcą osobę, również może mieć kłopoty.

A Pan? Czy zawsze udało się Panu rozszyfrować receptę?

Tak, jeszcze nie zdarzyło się, żebym miał z tym problem. Ale wszystko przede mną (śmiech).

Czy jest zatem pismo, któremu Pan nie podołał?

Tak. To notatka z połowy lat 50. Autorem był wysokiej rangi urzędnik państwowy. Dokument jest kompletnie nieczytelny. Dodam, że nie tylko ja nie poradziłem sobie z rozszyfrowaniem pisma. Notatka jest wciąż tajemnicą. Uprzedzając kolejne pytanie powiem, że nie mogę zdradzić, kto
jest jej autorem. Obowiązuje mnie tajemnica.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska