Prokurator Przemysław Turaj uznał, że wina kasjerki jest bezsporna. Zażądał dla niej półtora roku więzienia bez zawieszenia, sześć tysięcy zł grzywny i naprawienie szkody, czyli zwrot skradzionych pieniędzy. Obrońcy przekonywali, że ich klientka jest niewinna. A przyznanie się do winy zostało na niej wymuszone przez policjantów. Potem zmieniła te zeznania. Żądali uniewinnienia.
To była bardzo dziwna kradzież. W połowie lipca minionego roku Marta C. poinformowała policję, że ktoś wszedł do kantoru i zabrał waluty o równowartości blisko 170 tys. zł. Kasjerka tłumaczyła, że wychodząc do toalety zatrzasnęła drzwi. Nigdy ich nie zamykała na klucz. W tym czasie musiał wejść ktoś i zabrać pieniądze.
Podczas przesłuchania na policji przyznała się jednak do kradzieży. Mówiła, że namówił ją poznany przypadkowo mężczyzna, z którym potem spotykała się na kawie. A pieniądze potrzebne jej były na wesele i kupno mieszkania. Potem odwołała zeznania. Wyrok zapadnie w przyszły wtorek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?