Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karkonosze: Zapora odetnie drogę do Czech

Mariusz Junik
Samorządowcy z Czech boją się, że woda z rzeki zaleje dojazd do ich miast
Samorządowcy z Czech boją się, że woda z rzeki zaleje dojazd do ich miast Maciej Dudzik
Czeskie gminy przygraniczne wpadły w panikę. Tamtejszy rząd odkurzył projekt wybudowania zapory wodnej na granicznej rzece Izera. Jeśli tak się stanie, to Harrachov i kilka innych turystycznych miast zostałoby odciętych od reszty kraju.

- Nie zgadzamy się na budowę zapory na naszym terenie - mówi Petr Matyas, starosta Rokytnic. Miałaby ona stanąć na rzece, która swoje początki bierze w Górach Izerskich i wije się dalej po czeskiej stronie. Najbardziej ucierpiałaby narciarska miejscowość Rokytnice, ale również Paseky oraz Harrachov.

Jak dodaje Petr Matyas w wypowiedzi dla czeskiej gazety "Dnes", nie ma propozycji rozwiązania połączeń komunikacyjnych w regionie po ewentualnym wybudowaniu zapory Wilemow.
- Obawiamy się tych planów, ponieważ nie znamy szczegółów - dodaje Oldrich Jakubec, prezydent Harrachova. - To duże przedsięwzięcie, które wymagałoby powstania budowli towarzyszących, jak tunele w górach i duże mosty - wyjaśnia.

Najbardziej jednak samorządowcy czescy i polscy obawiają się negatywnego wpływu zapory na turystykę w tym regionie. Wszystkie miejscowości leżą na zboczach Karkonoszy i zimą są odwiedzane przez tysiące narciarzy, również z Polski. - Nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł dojechać swobodnie do Rokytnic, bo na drodze ktoś wybuduje zaporę wodną - denerwuje się Norbert Frąckowiak, narciarz z Wrocławia.

Z czeskich planów rządowych wynika, że woda zgromadzona przy zaporze zalałaby drogę dojazdową do kilku miejscowości wypoczynkowych, a także międzynarodową trasę do Jakuszyc. Przejazd byłby możliwy tylko inną drogą, np. przez Lubawkę lub Przełęcz Okraj. Pod wodą znalazłaby się również Dolina Izery, chętnie odwiedzana latem przez polskich turystów i rowerzystów.

Nikt dotychczas nie wyjaśnił lokalnym samorządowcom, dlaczego zapora miałaby powstać właśnie pod Karkonoszami. W jedynym oficjalnym czeskim dokumencie rządowym "Generalna lokalizacja do akumulacji wód powierzchniowych" mówi się o tym, że zbiornik służyłby jako źródło zaopatrzenia w wodę dla Województwa Środkowoczeskiego, w tym dla stolicy kraju - Pragi.

Czescy samorządowcy zapowiadają, że będą szukać sprzymierzeńców dla swojego protestu przeciwko budowie zapory także wśród Polaków. Jednak na razie żadne pismo nie wpłynęło ani do urzędu marszałkowskiego we Wrocławiu, ani do urzędu wojewódzkiego, ani do polskich samorządów przygranicznych.

- Nie mamy informacji o planach Czechów - mówi Feliks Rosik, sekretarz miasta w Szklarskiej Porębie. - My też nic nie wiemy - dodaje Jan Zaliwski, wiceburmistrz Mirska, graniczącego z czeskimi terenami, na których swój początek bierze rzeka Izera. Nasi samorządowcy mają nadzieję, że z czeskich planów nic nie wyjdzie.

Jeśli zapora powstałaby na Izerze i odcięła drogę dojazdową z Polski do kurortów po czeskiej stronie Karkonoszy, to wówczas mógłby po raz kolejny wrócić pomysł budowy tunelu pod górami. Przejazd pod Przełęczą Karkonoską znacznie skróciłby drogę do Szpindlerowego Młyna, największego ośrodka narciarskiego w Czechach. Dziś, by dojechać tam z Jeleniej Góry, trzeba pokonać ok. 80 km. Gdyby powstał tunel, przejazd skróciłby się do ok. 20 km.

Budowę można by sfinansować z pieniędzy Unii Europejskiej. - Gdyby spiąć tunelem Karkonosze, powstałaby polsko-czeska oferta turystyczna. Nasza dobrze rozwinięta baza noclegowa mogłaby przyjmować gości, którzy korzystaliby też z lepszych ośrodków narciarskich w Czechach - zauważa Jerzy Łużniak z zarządu województwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska