Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli przyjdzie ulewa, Wrocław znów będzie zalany. Czy jest na to sposób?

Marcin Torz
Ulica Legnicka. Wody było tyle, że przez kilka godzin nie dało się przejechać w obu kierunkach. Znaleźli się śmiałkowie... Później mocno żałowali swojej brawury
Ulica Legnicka. Wody było tyle, że przez kilka godzin nie dało się przejechać w obu kierunkach. Znaleźli się śmiałkowie... Później mocno żałowali swojej brawury fot. Przemysław Wronecki
Gigantyczne opady deszczu to wyrok na miasto, czyli paraliż ulic i zalania. Czy jest na to ratunek?

Po wtorkowej, potężnej burzy Wrocław przypominał włoską Wenecję. Nagle ulice zamieniły się w rwące potoki, w wielu miejscach - gdzie teren jest nieco obniożony - pojawiły się "jeziora". Nie dało się przejechać wieloma głównymi ulicami, m.in. Legnicką, Strzegomską czy Reymonta. Samochody przez wiele godzin stały w gigantycznych korkach. Tramwajowa komunikacja miejska w zasadzie nie działała. Wszystko to efekt blisko godzinnej ulewy, która przeszła nad stolicą Dolnego Śląska.

Czy każda taka ulewa doprowadzi do tego, że prawie całe miasto znajdzie się pod wodą, a do tego będzie kompletnie sparaliżowane? Niestety - tak. - Nie ma szans na całkowitą obronę przed takimi opadami - mówi dr Leszek Wysocki z Zakładu Inżynierii Miejskiej Politechniki Wrocławskiej. - Skutki takich ulew doczekały się nawet specjalistycznej nazwy "miejskich powodzi" - dodaje naukowiec.

CZYTAJ TEŻ: Wrocław sparaliżowany przez burzę (MNÓSTWO ZDJĘĆ)

Doktor Wysocki mówi, że wszystko przez kanalizację. Nie jest przygotowana na takie opady deszczu i dlatego nie przyjmowała wody, która - nie mając ujścia - zalewała ulice. Kanalizacja została zaprojektowana wiele lat temu. Jak mówią urzędnicy, takich burz, jak ta wtorkowa, jest w roku bardzo mało (albo wcale). Dlatego też wrocławska kanalizacja została przygotowana na średnie opady deszczu.

Doktor Wysocki widzi jednak kolejny problem. - To dachy i zabudowane place. We Wrocławiu jest coraz więcej budynków, zajmują coraz więcej wolnej przestrzeni. Woda nie ma po prostu gdzie wsiąkać. Dlatego spływa do studzienek, a kanalizacja jej nadmiaru nie przyjmuje. Nasz rozmówca zaznacza, że jest możliwość, by zminimalizować skutki wielkich ulew. - Można wybudować sieć podziemnych zbiorników retencyjnych. Woda najpierw spływałaby do nich, a dopiero później trafiałaby do sieci kanalizacyjnej - mówi dr Wysocki. - Taki system stworzono w japońskiej Osace. Tam jednak mamy do czynienia z wielkim przedsięwzięciem. Nie sądzę, aby władze Wrocławia zdecydowały się na podobne.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wrocław zalany, a internauci się śmieją (MEMY)

Wysocki mówi, że stworzenie takich zbiorników nie jest trudne. Nie trzeba np. za dużo kopać. - Bo zbiorniki retencyjne to po prostu zbiór rur, które w jednym miejscu są "wpuszczane" pod ziemię - opowiada naukowiec. We Wrocławiu takie systemy trzeba by zrobić przynajmniej w kilkunastu miejscach. Wtedy też ulice nie byłyby zalewane.

W mieście nie ukrywają, że nie ma pieniędzy na tak wielką inwestycję. To jednak drugi argument za tym, aby nie budować takiej infrastruktury. Pierwszy to taki, że tak ogromne opady deszczu zdarzają się bardzo rzadko. - Przez blisko godzinę spadło tyle deszczu, że chyba żadne miasto nie ma takiej kanalizacji, aby w takiej sytuacji nie było żadnych problemów - dodaje Ewa Mazur, rzeczniczka prasowa Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta.

W środę też miała być burza, podobna do wtorkowej. Na szczęście prognozy się nie sprawdziły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska