Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Cedro: Zanurzmy się w świecie jazzu (ROZMOWA)

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Janusz Cedro
Janusz Cedro Archiwum prywatne
W sobotę, 6 lutego, we wrocławskim klubie Liverpool na I Karnawałowym Balu Jazzowym bawili się miłośnicy jazzu. W organizację przedsięwzięcia zaangażował się Janusz Cedro, były wokalista Spirituals Singers Band.

Organizatorami I Karnawałowego Balu Jazzowego są Polskie Stowarzyszenie Jazzowe Wrocław i Ośrodek Kultury i Sztuki. Gazeta Wrocławska jest patronem medialnym tego wydarzenia.

W prace nad balem, będącym doskonałą okazją do integracji środowisk twórczych, zaangażowali się Adam Szczurowski, który jest m.in. autorem plakatu promującego bal, i Janusz Cedro, były wokalista Spirituals Singers Band.

Zespół Spiritualsów powstał w murach Akademii Wychowania Fizycznego w 1978 roku. Był to zespół wokalno-instrumentalny. Inicjatywę Włodzimierza Szomańskiego, założyciela tej formacji, wsparł ówczesny rektor, Julian Jonkisz. Uczelnia dawała wtedy m.in. salę do prób, sprzęt nagłaśniający i instrumenty muzyczne. Był tylko jeden warunek – co najmniej połowę grupy mieli stanowić studenci AWF-u. I tak sportowcy stali się artystami z zamiłowaniem do jazzu.

O początkach Spiritualsów, wzlotach i upadkach polskich muzyków oraz o I Karnawałowym Balu Jazzowym rozmawiamy z Januszem Cedrą.

Cofnijmy się w czasie do roku 1978. To właśnie wtedy powstał Spirituals Singers Band, którego Pan był wokalistą. W twórczości grupy pobrzmiewały wówczas muzyka spirituals i gospel. Jak od tamtego czasu w Pana ocenie zmieniła się polska muzyka jazzowa?

Polska muzyka jazzowa był i pozostanie piękna i energetyczna. Fantastyczne jest w niej to, że każdy koncert wygląda inaczej. W jazzie muzycy mogą pozwolić sobie na improwizację , nie są "uwiązani zapisem nutowym", tak jak muzycy klasyczni . Utwór śpiewany z nut zawsze trwa np. 3 min i 20 sekund, w Spiritualsach podczas sekcji instrumentalnej ten sam utwór mógł trwać nawet 8 minut. Moim zespołem przed Spiritualsami był w 1977 roku Chór Politechniki Wrocławskiej Madrygaliści Wrocławscy, poznałem więc śpiewanie z nut utworów chóralnych epoki renesansu. Było to piękne i niezapomniane przeżycie, ale mnie ciągnęło do jazzu. Po drodze był Jazz nad Odrą (1978), od pierwszej próby Spirtualsów wiedziałem, że to jest to. I tak do 1994 roku.

W Spirituals Singers Band połowę składu stanowili studenci AWF-u. To dość rzadkie: sportowcy z muzyką w sercu.

Jest wielu uzdolnionych sportowców-artystów. Maryla Rodowicz to absolwentka AWF-u w Warszawie, Zenek Laskowik skończył studia na AWF-ie w Poznaniu, Marcin Daniec ze swoim zamiłowaniem do piłki nożnej studiował na AWF-ie w Krakowie. A wracając do roku 1978, to chciałbym zaznaczyć, że w pierwszym składzie mieliśmy naprawdę uzdolnionych sportowców i równie utalentowanych muzyków. W sekcji wokalnej wuefiakami byli: Mirka Kobylecka (alt) i ja, zaś w sekcji instrumentalnej wuefiacy to: Jerzy Mucha (gitara akustyczna), Krzysztof Skorupski (instrumenty perkusyjne), Marek Grzeszczuk (perkusja). Prowadziłem ten zespół jako manager, drugim managerem była wuefiaczka, Basia Bejnar Bejnarowicz, a elektroakustykiem  - także student AWF - Waldek Rams. Taki był pierwszy skład - na 12 osób 7 stanowili studenci AWF Wrocław .

W Spirituals Singers Band pełnił Pan funkcję człowieka-orkiestry. Wokalista, konferansjer, manager, a do tego jeszcze tłumacz tekstów.

W jazzie umiejętność posługiwania się językiem angielskim jest w cenie. Zespół był chwalony za perfekcyjny akcent amerykański. To ciężka praca na próbach (trzy razy w tygodniu), udział w festiwalach jazzowych w kraju, setki koncertów. Z czasem były też koncerty i trasy zagraniczne. W latach 1978 - 1994 zespół zagrał ponad 2,5 tysiąca koncertów . Pod swoje skrzydła przyjęła nas Agencja Koncertowa z Wiesbaden "Palast Promotion". Zagraliśmy trasy koncertowe i byliśmy w tych krajach kilkakrotnie, m.in. we Francji, w Holandii, Czechach, Niemczech, Włoszech i Austrii. W roku 1992 otrzymaliśmy nagrodę im. Vacka Kisielewskiego , za "obecność na scenach Europy". Było to możliwe dzięki kilku czynnikom. Pierwszy z nich to świetnie brzmiące aranżacje muzyki spiritual & gospel, jazz tradycyjny czy funk gospel. Aranżerem był od początku Włodzimierz Szomański, z czasem dołączył jako aranżer pianista zespołu, Andrzej Waśniewski, który pokierował zespół w stronę "funk gospel" i to były złote czasy Spiritualsów (lata 1989 - 1993). Drugim czynnikiem był profesjonalny język angielski, jakim posługiwali się wokaliści, trzecim - funkowo-jazzowa sekcja instrumentalna, grali m.in. tacy uznani muzycy jazzowi, jak: Kuba Stankiewicz, Janusz Brzozowski, Janusz Szczurowski czy Tomek Grabowy. Czwartym i ostatnim elementem, który składał się na sukces Spiritualsów za granicą był frontman, czyli ktoś, kto nie tylko zapowiada utwory, ale ktoś, kto ma kontakt z publicznością i czasami wdaje się w rozmowę z widownią na zasadzie "call and response". Miałem wielką radość z prowadzenia koncertów, a żeby sprawić miłą niespodziankę publiczności uczyłem się kilku zdań języka obowiązującego w kraju gdzie akurat się graliśmy, koncert oczywiście prowadziłem w języku angielskim . W polskim świecie muzycznym ciągle z tym angielskim jest "na bakier " .

Naprawdę jest aż tak źle? Przecież na polskiej scenie muzyki rozrywkowej jest wielu młodych artystów, którzy piszą teksty w języku angielskim.

Byłem na takich koncertach, gdzie polska wokalistka nie umiała odpowiedzieć publiczności. Dzisiaj nie wystarczy napisać tekst piosenki, nie wystarczy też nauczyć się go na pamięć. Trzeba jeszcze umieć zrobić show. A tego nie ma i nie będzie bez kontaktu z publicznością. „The next composition is…” to stanowczo za mało.

Człowiekiem-orkiestrą jest Pan chyba nadal. Teraz ma Pan na głowie organizację I Karnawałowego Balu Jazzowego i działalność w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym.

Nie tylko. Od 2000 do 2012 realizowałem się jako producent muzyczny (ponad 400 eventów w Polsce ). Przez trzynaście lat (do 2015 roku) byłem asystentem wicekonsul Republiki Austrii, Jolanty Charzewskiej-Miller. W organizacji bali mam już wprawę, bo przez te kilkanaście ostatnich lat dbałem o to, jak powinien wyglądać Wielki Bal Wiedeński. Od 2001 roku jestem też dyrektorem biura kancelarii radcowskiej mojej żony Dorotki. Wciąż staram się grać koncerty. Oprócz tego jestem tatą czterech synów. Pierwszy, z pierwszego małżeństwa, ma już trzydzieści lat, ale jest też trójka młodszych (w wieku 5,6 i 13 lat). Pewnego wieczoru moi chłopcy zażyczyli sobie, żebym coś zagrał na gitarze. Tak narodziła się u nas w domu nowa świecka tradycja, dzięki której codziennie, o 21.00, gram na gitarze i śpiewam moim dzieciom do snu. Zrobiłem swój własny recital. Janusz Brzozowski (były członek Spirituals), wspaniały gitarzysta jazzowy, a prywatnie mój sąsiad z Kamieńca Wrocławskiego zaaranżował mi 25 utworów na gitarę. To standardy polskiej muzyki lat 60. i 70. Jest wśród nich „Czas relaksu”, „Płonie stodoła”, „Nikt na świecie nie wie”. I tak każdego wieczoru zaczynam od kołysanek, a potem ruszam z recitalem.

"Płonie stodoła" niezbyt pasuje do snu.

Wszystko zależy od aranżacji. Za to mam później ogromną satysfakcję, kiedy dzieci, słuchając radia, rozpoznają te piosenki.

W 1994 roku Spirituals Singers Band stał się zespołem wokalnym.

Tak. Najpierw w 1993 roku Włodek Szomański (szef artystyczny zespołu ) zrezygnował z sekcji instrumentalnej. To już nie było to samo co przed 1994 rokiem. Muzyka jazzowa z elementami gospel generuje kapitalną energię. Śpiewanie z nut a capella gotowych aranżacji? Dla mnie był to powrót do 1978 roku .

Pan zdecydował się wtedy odejść.

Nasze drogi artystyczne się rozeszły, bo mi w duszy gra jazz. Ale między mną a Włodkiem Szomańskim nigdy nie było konfliktu, to był rozwód bez orzekania o winie. On miał po prostu inny pomysł na zespół. Włodkowi bliżej było do muzyki klasycznej, oratoryjno-kantatowych kompozycji o tematyce religijnej z polskim libretto z udziałem Spiritualsów, chórów i orkiestry . Ja w 1995 roku założyłem nową formację z funkowo-jazzową sekcją instrumentalną Janusz Cedro and the BAND.

Karnawałowy Bal Jazzowy to jedyna taka impreza w Polsce. Skąd pomysł?

Grając na festiwalach jazzowych ze "Spiritualsami " czy później ze swoim zespołem uczestniczyłem w takich balach na zakończenie Festiwalu. Chcemy, by raz do roku środowiska twórcze mogły spotkać się przy wspólnej zabawie. Jednak nie tylko im dedykujemy to wydarzenie, dedykujemy je wrocławianom i wszystkim, którym w duszy gra jazz tradycyjny.

Skąd pomysł? Z festiwali jazzu tradycyjnego . To nie tylko muzyka, lecz także tańce, niejednokrotnie organizuje się również przemarsz muzyków przez miasto.

We Wrocławiu przemarszu nie będzie.

W tym roku nie damy rady. Tegoroczna formuła obejmuje bal w przebraniach, bo liczymy, że uczestnicy imprezy przyjdą w strojach ze złotej epoki dixielandu, będą także wybory Króla i Królowej Balu. Z muzyką taneczną wystąpi Dixie Tigers Band i Wroclaw Carnival Brass Band. Ta ostatnia formacja powstała specjalnie na tę okazję. Lideruje jej Jan Młynarczyk. Ja też zaśpiewam.

Będzie to bal karnawałowy, zatem: jak się przebrać?

Wszystko jest dozwolone. Mogą to być smokingi, fraki, panie mogą już szykować powiewne suknie.

A jak takie imprezy wyglądają za granicą?

Impreza, którą zapamiętałem, to Festiwal Jazzu Tradycyjnego, gdzie byliśmy ze Spiritualsami w Bredzie (Holandia). Najpierw przemarsz wszystkich zespołów jazzowych po Rynku wokół Ratusza, potem trzy dni festiwalowe zakończone zabawą taneczną - balem (pod sceną znajdował się parkiet). Na scenie na zmianę grały zespoły dixielandowe do białego rana.

Będzie to bal głównie dla miłośników jazzu?

Ależ skąd! Niewielu pewnie wie, że znani muzycy rockowi zatrudniają jazzmanów. Przecież Branford Marsalis gra ze Stingiem. Chris Botti wielokrotnie przyjeżdżał do Wrocławia i jest znany szerokiej publiczności – nie tylko tej zafascynowanej jazzem. To bal dla każdego, kto kocha dobrą muzykę.

Cofniemy się w czasie do lat 20. i 30.

I do Nowego Orleanu, bo chcielibyśmy przenieść klimat rodem z czasów Louisa Armstronga. To będzie ostatnia sobota karnawału – zapomnijmy o kłócących się politykach, szarej codzienności, zanurzmy się w pięknym, muzycznym świecie jazzu tradycyjnego.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Kinga Czernichowska 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska