MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Harry odchodzi. Frankiem zajmą się politycy. Zapiąć pasy!

Arkadiusz Franas
Fot. Paweł Relikowski
Nie martwmy się, różnych Harrych Potterów to my mamy aż w nadmiarze. Czarują nas bezustannie. Teraz wzięli na tapetę sprawę rosnącego kursu franka szwajcarskiego

Podobno to już koniec. Nie będzie więcej Harry'ego Pottera. Nie, żebym znowu aż tak bardzo rozpaczał, że pani J.K. Rowling nie popełni już ani wersu o przygodach najzdolniejszego ucznia Hogwartu, szkoły dla czarodziejów. OK, przyznam się, przeczytałem tylko połowę pierwszej historii i mniej więcej zobaczyłem tyle samo filmu o tym młodzieniaszku z różdżką. I mnie zemdliło. Nie mój klimat.

Dla mnie historie magiczne skończyły się na Babie Jadze braci Grimm. Z drugiej strony doceniam sukces handlowo-marketingowy całego przedsięwzięcia. Bo to właściwie w tych kategoriach trzeba traktować serię tych książek i filmów. Co więcej, bez ogródek przyznaję się, że bardzo nawet zazdroszczę mojej rówieśniczce zarobionych na tym pisarstwie pieniędzy. Bo nie czarujmy się, półtora miliarda nie chciałby mieć tylko św. Franciszek (i to ten z Asyżu, bo w ogóle wszystkich świętych o tym imieniu doliczyłem się 22) oraz Jacuś z reklamy pewnego banku, który nie ma zamiaru wyprowadzić się od mamusi.

Ale z drugiej strony nie martwmy się, różnych Harrych Potterów to my mamy aż w nadmiarze. Czarują nas bezustannie. Teraz wzięli na tapetę sprawę rosnącego kursu franka szwajcarskiego. Każdy ma jakąś receptę. PiS jako partia o starym peerelowskim sznycie uznaje tylko interwencjonizm państwa, więc będzie nam dopłacać, ile tylko zechcemy. PSL z PO mają inny pomysł. Klient będzie mógł taniej niż w banku kupić walutę np. w kantorze i przynieść ją do banku, aby spłacić ratę. Jakie to proste, a tu cała Unia Europejska łamie sobie głowę jak wyjść z kryzysu.

Generalnie to Państwo pewnie też zauważyli, że polityk ma to do siebie, że zna się na wszystkim i o każdej porze dnia czy nocy. Niewątpliwie dla mnie takim mistrzem był zawsze Bogdan Zdrojewski, teraz minister od kultury, a kiedyś prezydent Wrocławia. Mag dla dziennikarzy. Jak trzeba było wyjaśnić jakąś kwestię, to jak w dym waliło się do prezydenta miasta. Potrafił doskonale mówić o rozbrojeniu nuklearnym, kanalizacji na Stabłowicach czy wpływie ocieplenia klimatu na sytuację pingwinów równikowych. Padało pytanie, Bogdan Zdrojewski w charakterystyczny sposób odchylał głowę i płynnie wyjaśniał sprawę. Bezcenne. I piszę to bez ironii, choć niektórzy mogliby mnie o to posądzić...
Odpowiednikiem Bogdana Zdrojewskiego w PiS-ie od pewnego czasu wydaje się być posłanka sycowsko-kielecka Beata Kempa (jeśli któreś z Państwa takim porównaniem jest urażone, to przepraszam). W pewnych kręgach nazywana doskonałym skrzyżowaniem Bohuna z Kmicicem w wersji spódnicowej. Jak tylko trzeba rezać, to zawsze jest gotowa. Każdemu potrafi zgotować takie Wołmontowicze, że ho, ho. Ma tylko jeden feler krasomówczy. Bez względu na to, czy mówi o ciążach pozamałżeńskich, czy spadku cen ropy na rynkach światowych, to zdaniem pani poseł winna zawsze jest Platforma Obywatelska.

Oczywiście PO ma na pewno wiele wad, ale ta przewidywalność puenty jest już trochę męcząca i przez to staje się mało atrakcyjna. Faktem jest, że to obowiązująca stylistyka w wystąpieniach prawie wszystkich polityków tego ugrupowania. Starają się też wmówić wszystkim Polakom, licząc pewnie na narodową amnezję, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości Polska była krajem mlekiem i miodem płynącym. Co niby żartem skwitowała ostatnio wiceszefowa tej partii Beata Szydło twierdząc, że za rządów PiS nawet pogoda była dużo lepsza. OK. Każda pliszka swój ogonek chwali, ale tym razem mam wrażenie, że pliszce przytrafił się mały zonk, popularnie zwany błędem.

Nie wiem, czy Państwo słyszeli serię reklamówek PiS-u, które nie są broń Boże przedwyborcze, bo kampanii wszak jeszcze nie ma. One tylko diagnozują sytuację w kraju - zacytuję szefów tego ugrupowania. Pokazują "zwykłych" ludzi, którym jest źle w Polsce. I wszystkie kończą się zawołaniem, że można krytykować premiera Tuska.

W 100 procentach się z tą tezą zgadzam. Można i wręcz należy, zwłaszcza gdy mu się należy. Powodów nie brakuje. Ale w jednej z tych reklamówek spece od PR-u się chyba lekko przeliczyli. Otóż występuje w nim "nieszczęśliwa" Patrycja, którą szef szykanuje w pracy za to, że była w ciąży, dziecka nie ma gdzie oddać do przedszkola. Jednym słowem, bida z nędzą. Jest tylko jeden polityczny problem. Otóż nieszczęścia tej pani Patrycji zaczęły się 4 lata temu. Czyli wtedy, gdy rządził... Jarosław Kaczyński z kompanią. Głupota czy sabotaż specjalistów od marketingu w PiS-ie? A może postawili na prawdę za wszelką cenę?

A co do sytuacji franka szwajcarskiego i zainteresowania nim polityków. Życzę sobie i Państwu, by było jak zawsze. Niech pogadają, naobiecują i nic nie zrobią. Oby... To sprawa dla ekonomistów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska