MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fikcja i fakcja, czyli Mr Putin i dr House

Aleksander Malak
Zaczynam podejrzewać sam siebie o coraz bardziej bezkrytyczną chęć uczestniczenia w rzeczywistości wykreowanej, którą codziennie i nachalnie serwuje mi telewizja.

Każda, by nie było nieporozumień. Już czasami nie jestem w stanie zorientować się, w którym momencie stałem się biernym konsumentem, ale przecież także uczestnikiem fikcji, czy może lepiej powiedzieć tzw. fakcji, tzn. mieszaniny faktów i zmyśleń.

Jeżeli chodzi o fikcję, wszystko jest niemal w porządku. Z przyjemnością podglądałem powtórki, czekając na kolejny (spóźniony, a jakże), 5. sezon "Dr. House'a", do którego w nagłym przypadku (odpukać!), mimo abnegacji, arogancji, bezczelności i jadowitej złośliwości doktora, chętnie trafiłbym na konsultacje, badania i leczenie.

Nawet, gdyby się okazało na początku, że cierpię na chorobę, którą można spotkać rzadziej niż mądrego polityka w polskim parlamencie. Bo na końcu i tak by się okazało, że w dzieciństwie odmroziłem sobie trzeci palec u prawej nogi i stąd dzisiejsze dolegliwości, które ustąpią dzięki zaleconemu przez House'a antybiotykowi.

Gorzej sprawa przedstawia się z fakcją. Minęło 70 lat od wybuchu II wojny światowej. Od dawna było wiadomo, że z tej okazji odbędzie się niemal paneuropejski (i ciut, ciut amerykański) zjazd szacownych głów na Westerplatte.

Jednak telewizyjne przygotowanie artyleryjskie (czytaj: rzeczywistość pożądana i dlatego kreowana) zmuszało mnie nieustająco do kierowania uwagi, nie w stronę tych, którzy "prosto do nieba czwórkami szli", lecz do oczekiwania "co powie Putin?".

Putin powiedział, co powiedział, więc zaczęły się analizy, czego nie powiedział, czego nie chciał powiedzieć, czego powiedzieć nie mógł (Putin nie mógł?), a o czym powiedzieć powinien. O przeszłości, o czym by innym.

"Szczęśliwe narody, które nie mają historii", napisał Lew Tołstoj, Rosjanin, niestety. Nie ma w Europie szczęśliwych narodów. Pewnie nigdy nie było. Chciałoby się jednak, żeby były. Może więc należałoby historię zostawić historykom? Nie politykom, którzy użyją jej do promowania wynalazku pod nazwą polityka historyczna i nie mediom, które wyłuskają z niej tylko same atrakcje. Bo już tylko patrzeć, kiedy ze świadków i uczestników tych fakcji i fikcji staniemy się ich ofiarami.

Jak to zwykł mawiać dr House? "Wszyscy kłamią". Po czym w 6. serii wylądował w psychiatryku. Jako pacjent. Czy my czasem powoli też tam nie trafiamy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska