Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

EuroBasket 2013. Co dalej z Bauermannem? Koszykarze chcą, by trener został z reprezentacją

PK
Tych wszystkich, którym leży na sercu dobro polskiej koszykówki (niestety, po tym EuroBaskecie będzie ich pewnie jeszcze mniej), czeka poważna debata. Dlaczego nasza reprezentacja tak fatalnie spisała się w Słowenii, dlaczego nie potrafiliśmy przełożyć dobrej gry w sparingach na mecze o punkty, dlaczego nie wykorzystaliśmy potencjału najlepszych zawodników, dlaczego zespół do meczu z Hiszpanią przystąpił bez woli walki, czy trener Dirk Bauermann powinien pozostać an stanowisku? Pytania można mnożyć.

Obraz polskiej reprezentacji narodowej po czterech spotkaniach w Słowenii jest fatalny. I nie ma się co łudzić, że poniedziałkowy bój z gospodarzami turnieju (godz. 21) może cokolwiek zmienić. Ta drużyna została rozłożona na łopatki, a destrukcja zaczęła się w meczu z Gruzją. Cierpienia przedłużył Czech Lubos Barton, trafiając za trzy w końcówce drugiego spotkania. Na moment biało-czerwoni jeszcze się podnieśli, odrabiając straty w starciu z Chorwacją, ale w niedzielę w nierównym pojedynku z Hiszpanią nie istnieli, jakby myślami byli gdzie indziej.

Zaryzykować można tezę, że ten turniej przegraliśmy w głowach, już po pierwszym spotkaniu z Gruzją. Znakomita atmosfera, o której tak wiele przed turniejem mówili zawodnicy, uleciała błyskawicznie. Porażka na otwarcie mistrzostw była jak cios zadany obuchem, po którym nasi koszykarze już się nie podnieśli. A przecież trener Bauermann od początku swojej pracy wpajał zawodnikom, że są w stanie dokonać wielkich rzeczy. Zbyt łatwo w to uwierzyli? Znamienne były sytuacje, gdy po kolejnych nieudanych akcjach, koszykarze nawet nie rozmawiali ze sobą, nie starali się wytłumaczyć, co robią nie tak. Nie byli nawet źli i nie mieli do siebie pretensji. Zamiast tego spuszczali głowę i każdy odwracał się w swoją stronę.

Poziom frustracji wzrastał, gdy trzeba było stanąć przed dziennikarzami i tłumaczyć się z porażek. Wylewny zazwyczaj Marcin Gortat nie miał nic do powiedzenia i nawet nie zatrzymywał się przy przedstawicielach mediów. - Ciągle zastanawiamy się nad przyczyną tak słabych początków w meczach - padło w stronę Michała Ignerskiego. - To zastawiajcie się dalej - odrzucił kapitan biało-czerwonych i odwrócił się na pięcie.

Co innego trener Bauermann. Ten nigdy nie unikał odpowiedzi i brał wszystko na klatę. Za każdym razem starał się jednak szukać pozytywów, podkreślając dobre momenty w grze zespołu. Czy Niemiec pozostanie na swoim stanowisku? Gdyby zależało to od zawodników, to tak. - Moja pierwsza myśl po tym turnieju to, żeby trener został na stanowisku. Miałem rezygnować z gry w kadrze po tym sezonie, ale dla trenera Bauermanna grałbym w niej dalej - powiedział Łukasz Koszarek.

W podobnym tonie wyrażał się Thomas Kelati. - Trener jest świetny. Ze względu na niego czuję jeszcze większy zawód. Dał tej drużynie wiele, to dobry szkoleniowiec. Wstyd mi wobec niego. Pokazuje większe serce do gry niż my. Kto ponosi winę? My, zawodnicy. Przyjechaliśmy tu zbyt wyluzowani, a przecież my nic nie zrobiliśmy. Polska nic koszykarsko nie znaczy. Powinniśmy starać się dwa razy bardziej, ale to rywale chcieli bardziej wygrywać niż my - opowiadał zawodnik rodem z Erytrei.

Sam Bauermann na razie nie myśli o tym, czy dalej będzie pracował z kadrą. - Z tą drużyną łączy mnie silna więź. Nie chcę wypowiadać się co do mojej przyszłości w kadrze. Będziemy rozmawiać z prezesem i menedżerem generalnym w związku, ale dopiero po mistrzostwach - powiedział po meczu z Hiszpanią.

Nie zazdrościmy władzom polskiej koszykówki. Zwolnić trenera i zatrudnić nowego to żadna sztuka. Nim jednak podjęte zostaną decyzje, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nie wyszło w Słowenii. Mamy tam przecież najsilniejszą kadrę od lat oraz trenera z dobrym warsztatem i dużym doświadczenie. Mamy tu wszystko, co potrzebne było, by osiągnąć dobry wynik. Przed turniejem zastawialiśmy się, kiedy, jeśli nie teraz polska drużyna ma odnieść sukces. Może nigdy?

Po porażkach z Gruzją i Czechami weekendowe mecze Polaków w Słowenii śledziliśmy raczej bez większych emocji, za to z wielkim zatroskaniem o dalsze losy kadry. Z dziennikarskiego obowiązku trzeba jednak je przypomnieć. Chorwacja? Zaczęliśmy katastrofalnie, od wyniku 4:24. Jeszcze przed końcem trzeciej kwarty rywale prowadzili 62:44, ale nagle obraz gry się zmienił. Biało-czerwoni zaczęli odrabiać straty i w ostatnich sekundach byli bliscy doprowadzenia do dogrywki, a nawet wygrania spotkania. Niestety, najważniejsze rzuty spudłowali Ignerski i Koszarek.

Niedzielne spotkanie z Hiszpanią nie przystawało poziomem do tak dużej imprezy, jak mistrzostwa Europy. Polacy nie istnieli i do przerwy przegrywali aż 13:49. - Przez 25 lat pracy trenerskiej mój zespół nie przegrywał do przerwy tak dużą różnicą punktów - komentował trener Bauermann.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska