Zasady są proste – jesteśmy zamykani w pomieszczeniu. Mamy godzinę na wyjście. Po drodze musimy rozwiązać różne zagadki. Jedne trudne, drugie łatwiejsze. Często niezbędna jest praca w grupie, a czasem wystarczy trochę szczęścia lub intuicja. Musimy być gotowi na wszystko. Szyfry do zamków mogą kryć się na obrazach, figurkach, mapach albo ścianach.
- Czasem wystarczy trochę sprytu - opowiada Damian Piasecki, uczeń liceum. - Kiedyś w jednej szufladzie znaleźliśmy kartkę z kolorowymi kropkami. Takie same kolory miały sznureczki na desce z gwoździami. Musieliśmy z nich ułożyć kolejne cyfry potrzebne do otwarcia kłódki.
- To było proste – uśmiecha się dziewczyna Damiana – gorzej, gdy do rozwiązania zagadki musimy użyć jakiś przedmiotów. Na przykład starego projektora! Zdarzało nam się prosić organizatorów o podpowiedź.
Pierwszy w Polsce escape room – po naszemu pokój zagadek - stworzył w 2013 roku we Wrocławiu Sebastian Wąsowicz. Wcześniej przez 12 lat prowadził dyskotekę we Wrocławiu. - Przeczytałem w internecie, że jest coś takiego - odpowiada. - Zobaczyłem, jak to działa za granicą i stwierdziłem, że trzeba to tutaj zrobić. Pierwszy pokój, który otworzyłem ze wspólnikiem, był w stylu retro. Żeby się z niego wydostać trzeba było otworzyć sejf. Potem przychodziły kolejne pomysły, cały czas coś zmieniamy. Obecnie oferujemy 4 pokoje. Każdy w innym klimacie.
Dzisiaj w samym Wrocławiu działa 17 firm oferujących 45 pokojów zagadek. Działają też w Lubinie, Szklarskiej Porębie czy Kłodzku. Tematyka? Od bezludnej wyspy, z której musimy uciec, po schron bankowy, z którego mamy zrabować pieniądze. Największą popularnością cieszą się jednak pokoje grozy.
- Sami szykujemy właśnie escape room nastawiony na strach. Będzie dostępny od 18 roku życia - mówi Marta Iwan z Trap Jungle – jednej z siedemnastu wrocławskich firm nowej branży. - Nie chodzi nam o to żeby pokój był obrzydliwy. O porozrzucane partie ciała, coś wstrętnego. Chcemy wpłynąć na psychologię. Ciemność, tajemnica, niewyjaśnione sprawy i nagłe zwroty akcji. Żadnych banałów. To ma być coś innego.
- Działamy od maja 2015 roku. Wcześniej sami się w to bawiliśmy ze znajomymi i postanowiliśmy zacząć to robić - dodaje Rafał Resel, założyciel jednej z firm. - Jesteśmy trójką znajomych, pomysł na biznes przyszedł nam spontanicznie. Wszystkie pokoje, które mamy wymyślamy sami. Fabułę, wystrój zagadki. Zajmuje nam to około 4 miesięcy.
- We Wrocławiu najpopularniejsza jest „Zdrada w Breslau”. Przynajmniej tak twierdzą użytkownicy internetowego portalu Lock Me gdzie ocenia się pokoje. Ja i moim znajomi też tak uważamy - mówi uczestniczka zabaw, Magdalena Hunka. - Odkrywamy tam tajemnice przedwojennego Wrocławia. Według scenariusza pokoju, znika kobieta podejrzana o zdradę i śledzący ją detektywi. Dalej wszystko jest w naszych rękach. Na mnie największe wrażenie robią pokoje, w których nie wiem, czego mogę się spodziewać. Myślisz, że to koniec. Otwierasz jakieś drzwi, a tam kolejne pomieszczenie i adrenalina rośnie, bo czasu jest coraz mniej!
CZYTAJ DALE: W escape roomie musi być jak najlepszy klimat, żeby gracz uwierzył
- Zabawa jest świetna. Godzina mija zbyt szybko, ledwo wchodzimy, a już jest koniec. Wszędzie pełno kłódek na szyfr albo na zwykły klucz. Nieraz w pokoju znajdujemy po kilkanaście kluczy! Nie jest ważne to, czy wyjdziemy z pokoju. Czasem się to nie udaje i wtedy organizatorzy otwierają drzwi. Chodzi o przygodę, o fajne spędzenie czasu z przyjaciółmi. Zamiast tylko chodzić do kina, czy na imprezę warto trochę ruszyć głową - zachęcają wrocławscy gracze.
Przygotowanie pokoju trwa około 4 miesięcy. Potrzebny jest pomysł, scenariusz, klimat i przede wszystkim - ciekawe zagadki. - Najtrudniej jest przygotować coś prostego - przyznaje Marta Iwan. - Czasem zagadka, która dla nas wydaję się łatwa i logiczna, innym zajmuje mnóstwo czasu. Stawiamy na własne pomysły, czasem szuka się inspiracji w internecie - dodaje.
Pokoje zagadek najczęściej mieszczą się w okolicach centrum w wynajmowanych mieszkaniach albo lokalach biurowych. Po wynajęciu powierzchni zaczyna się malowanie ścian, kupno odpowiednich mebli, akcesoriów do escape roomów. Jeśli robimy "Opuszczony Teatr Lalek" - kupujemy lalki, jeśli "Salę Kinową" - projektor. Musi być jak najlepszy klimat, żeby gracz uwierzył, że właśnie znajduje się w opuszczonej piwnicy lub na bezludnej wyspie, a nie w zwykłej kamienicy we Wrocławiu.
Jeden z wrocławskich pokojów zagadek. Stoimy przypięte kajdankami do ściany. Cztery dziewczyny. Przed chwilą ktoś nas zamknął. Klucz do kajdanek wisi pod sufitem. W zasięgu ręki jedna z nas ma poskręcany drucik. Sięga po klucz. Jest! Ale… klucz nie pasuje kajdanek. Trzeba szukać dalej. W panice rozglądamy się po ciemnym korytarzu. Wtedy okazało się, że prawdziwy klucz jest przypięty do kajdanek. Jak mogłyśmy go nie zauważyć? Uwalniamy się. Teraz trzeba otworzyć drzwi pomieszczenia, w którym nas zamknięto. A klucz spod sufitu? Trzeba go pilnować. Przyda się później. Teraz trzeba odgadnąć trzycyfrowy kod do kłódki, żeby pójść otworzyć drzwi do kolejnego pokoju. A to dopiero początek. Żeby wygrać musiałyśmy otworzyć aż trzy pomieszczenia. Rozwiązywałyśmy dwadzieścia różnych zagadek - szyfry, anagramy jakieś układanki. Udało się. Zdążyłyśmy w godzinę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?