Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dutkiewicz to nie Zeman. I dobrze, ale polskim politykom potrzeba trochę luzu

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
W tym jazgocie wyzywania się od chamów, goebbelsów i żydowskich synów, co u nas ostatnio nazywa się dyskusją polityczną, gdzieś umknęły nam dwa dość istotne fakty. I zanim o tych faktach, to nie wiem, czy Państwo nie mają wrażenia, że obecna scena polityczna coraz bardziej przypomina tę z II RP, do niedawna tak wychwalaną, w której, oprócz wyzwisk, na porządku dziennym było okładanie się laskami i policzkowanie przeciwników.

Myślę, że wszystko przed nami i wydaje mi się, że czas najwyższy pomyśleć o kolejnej edycji "Polskiego Kodeksu Honorowego" Władysława Boziewicza. Autor w 1919 roku tak tłumaczył potrzebę publikacji tego dzieła: "Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że tak długo, pokąd prawna kultura naszych społeczeństw karać będzie czynną zniewagę gentlemana 24-godzinnym aresztem, zamienionym na 5 kor. grzywny - tak długo istnieć będzie ten rodzaj współrzędnego sądownictwa honorowego, uzupełniającego państwowy wymiar sprawiedliwości. A zdaje się, że jeszcze czas długi". No proszę, wtedy to chociaż były 24-go-dzinne areszty, a teraz to już nikt nawet nie pomyśli, by w ten sposób uspokoić Janusza Palikota czy Stefana Niesiołowskiego lub Krystynę Pawłowicz.

A jakie to fakty zginęły w tym polskim piekiełku? W niedzielę nasi południowi sąsiedzi wybrali swojego prezydenta. Pierwszy raz w historii Republiki Czeskiej w wyborach bezpośrednich. Ku zaskoczeniu niektórych wygrał Milosz Zeman, były premier, który startował jako przedstawiciel Partii Praw Obywateli-Zemanowcy. My często z odrobiną lekceważenia patrzymy na wydarzenia u sąsiada (z wzajemnością), bo zapatrzeni jesteśmy na wielką Europę Zachodnią i USA. Trochę szkoda, bo razem moglibyśmy zrobić więcej, co na szczęście powoli doceniają przygraniczne powiaty. Ale nie będę teraz rozpisywać się o wielkiej polityce zagranicznej, a o mentalności Czechów i ich liderów. Jak już wspomniałem, napuszeni komentatorzy mocno zdziwili się wygraną Zemana i porażką Karela Jana Nepomuka Josefa Norberta Bedřicha Antonína Vratislava Menasa księcia ze Schwarzenberga, bo tak ma zapisane w metryce były szef czeskiego MSZ-u Karel Schwarzenberg.

Niektórzy twierdzą, że Zeman wygrał po brutalnej kampanii wyborczej. Owszem, było trochę ostro, ale nijak ma to się do na-szej "debaty politycznej". Wygrał Zeman, bo to Czech, który nie wstydzi się nawet na wizji zapalić papierosa, a prawie każde dziecko w tym kraju wie, że najlepiej ze wszystkich ziołowych leków 69-letni prezydent lubi pewien ziołowy likier. W Polsce też już popularny...

U nas, jak człowiek patrzy na polityka, to ma wrażenie, że to twór z serii "nie je, nie pije, a żyje". Oczywiście, Zeman ma dużo za uszami, kiedyś został nazwany nawet "vulgární premiér", bo sobie zasłużył. Między innymi takimi wypowiedziami: "A když se zeptáte Čecha, jak se má, tak i kdyby minutu před tím vyhrál milion v loterii, tak vám odpoví, že to stojí za hovno". Bez tłumaczenia i bez komentarza. Ale Czesi go jednak nie przekreślili. Może dlatego, że wolą człeka z krwi i kości i nadal wyznają zasadę dobrego wojaka Szwejka: "Chrystus Pan też był niewinny i też go ukrzyżowali. Nigdy nikomu nie za-leżało na jakimś tam niewinnym człowieku".

I nie wymagam od naszego prezydenta Wrocławia czy prezydenta RP Bronisława Komorowskiego takiej otwartości, jak u prezydenta Zemana, bo to naprawdę trochę trąci wulgarnością. Ale czasami warto pokazać ludzką twarz zza skorupy PR-u. A propos Rafała Dutkiewicza i Bronisława Komorowskiego. Ten drugi fakt, o którym wspomniałem na początku, to projekt "Ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego oraz o zmianie niektórych ustaw", przygotowany przez prezydenta RP, który można jeszcze konsultować do 11 lutego.
Kto o nim słyszał? No właśnie. A to rzecz arcyważna, bo próbuje uporządkować bałagan na naszej scenie samorządowej, na której nie wiadomo, jakie relacje łączą wójta ze starostą czy marszałkiem.

Ta próba jest jeszcze dalece niedoskonała, ale już wskazuje jakieś kierunki współpracy. Bo teraz to nikt nie wie, po co nam powiat, prezydenci bogatszych miast mają w nosie innych wójtów (no, chyba że zbliżają się wybory, to próbują budować jakieś stowarzyszenia), a marszałek to pan feudalny, który rządzi i dzieli. I nie mam w tej chwili na myśli jakiegoś konkretnego marszałka, ale taką konstrukcję urzędu, do którego niczym pokutnicy na kolanach podążają wójtowie i burmistrzowie, by zawalczyć o jakąś pomoc unijną.

Oczywiście, w urzędzie tłumaczą, że podział odbywa się na zasadach merytorycznych, ale jakoś dziwnie z merytoryką pod rękę często podąża też... metryka partyjna zainteresowanych.
Teraz może będzie choć trochę inaczej, bo samorządowcy mają pewne rzeczy konsultować z urzędnikami niższego szczebla. Ma się też zmienić trochę zasada odwoływania wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. I kilka jeszcze innych rzeczy.
Chętnie bym wreszcie posłuchał i takiej debaty sejmowej. Bo o tych pewnie i słusznych prawach mniejszości, która chce zdominować większość, oraz o wraku samolotu, to mam już trochę dość.

A w dyskusji o samorządzie to nawet by mi nie przeszkadzały cytaty z prezydenta Zemana...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska