Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dutkiewicz: Nadal rządzę ja, a nie UEFA

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski/Gazeta Wrocławska
Jak to się stało, że Śląsk Wrocław zdobył po raz drugi w historii Mistrzostwo Polski w piłce nożnej? Kto za tym stoi? Dlaczego należy wzmocnić kierownictwo klubu, co z trenerem Orestem Lenczykiem i skąd wziąć 30 milionów złotych? Jak to z gwiazdami bywa - dlaczego na naszym stadionie nie zagra Borussia Dortmund i co dalej z obiecanym Prince'em? Co Rafał Dutkiewicz myśli o strefie kibica w centrum miasta, czy jest taka, jak sobie wymarzył i dlaczego w Rynku? Pokłóćmy się o Wrocław. Jak co miesiąc, o najważniejsze wydarzenia w stolicy Dolnego Śląska spierają się prezydent Rafał Dutkiewicz i Arkadiusz Franas, redaktor naczelny"Polski-Gazety Wrocławskiej".

Uparł się Pan na tę piłkę nożną i mamy mistrza. To zanim spróbujemy się pokłócić, muszę przyznać, że ten plan się Panu udał.
Tak, z przyjemnością powiem, że to było wielkie sportowe święto dla Wrocławia i wielki tryumf. Jako jedyni wśród miast gospodarzy Euro możemy się teraz pochwalić, że na nowym stadionie, już w pierwszym sezonie gra mistrz Polski. Równocześnie trzeba przypomnieć, że była to ciężka praca zespołowa i zajęła kilka lat. To także pot i łzy zawodników i trenerów. I nie możemy o nikim zapomnieć. Na przykład o Ryszardzie Tarasiewiczu, który zaczął tę drużynę kształtować i odbudowywać, a potem jego dzieło przejął Orest Lenczyk. A mój wkład, jeśli go już oceniać, polegał na tym, że udało mi się przełamać dziwny opór nieangażowania miasta w sprawy sportu zawodowego. No i na końcówce, choć wielu mi to odradzało, pojechałem nieco uspokoić sytuację w klubie, bo zaczęło się robić nerwowo. Mam nadzieję, że moje spotkanie z zawodnikami i trenerem też trochę pomogło.

No to koniec łatwych tematów. Co dalej z tym Śląskiem? Poprzeczka jest zawieszona wysoko, a w tej chwili nie wiadomo, jak ten klub ma wyglądać.
Są trzy ważne zagadnienia. Po pierwsze musimy zapewnić taką stabilizację zespołowi, by spokojnie w lidze utrzymywał się w strefie pucharowej, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie może żądać rokrocznej mistrzowskiej powtórki, choć mierzyć trzeba zawsze wysoko i jak się uda, to super. Po drugie, chciałbym, aby Śląsk nabrał umiejętności gry w europejskich pucharach, a to wymaga oczywiście wzmocnienia zespołu. Po trzecie: trzeba uspokoić sytuację właścicielską. To już się dzieje. Mam osobistą deklarację pana Solorza, że chce dalej i na poważnie wspólnie budować przyszłość Śląska.

To ja, żeby podkręcić atmosferę, muszę powiedzieć, że trochę mnie zdziwiło zaangażowanie Zygmunta Solorza w polską siatkówkę w momencie, gdy niezbyt dużo czasu i pieniędzy poświęca Śląskowi, bo podobno mu ich brakuje.
Sponsoring siatkówki wiąże się z przejęciem zobowiązań wraz z zakupem firmy telekomunikacyjnej, która już wcześniej sponsorowała naszych siatkarzy.

Ale jak Pan doskonale wie, wcale tego zobowiązania nie musiał kontynuować.
To jednak elegancka decyzja i mimo wszystko myślę, że i we Wrocławiu wszystko ułoży się po myśli kibiców Śląska.

A propos piłkarskiego Śląska. Czy w tej drużynie już wszystkie zaległości zostały wypłacone?
Tak, jeśli myśli Pan o zobowiązaniach wobec zawodników i trenerów. Rozliczona jest też kwestia opłat za stadion. Trzecia kwestia to zaplanowanie finansów na przyszłość.

W tej chwili chyba sprawa najpilniejsza?
Oczywiście. W przyszłym sezonie Śląsk będzie kosztował około 30 milionów złotych. Z tego jedna trzecia to wpływy z transmisji, sponsorzy i tym podobne. Jedną trzecią dajemy my, a ostatnia część przypada na naszych partnerów, czyli spółkę pana Solorza.

Trener Lenczyk zostaje?
Wydaje mi się, że tak. Chciałbym. Mam wrażenie, że doszło do pewnego nieporozumienia. Ja się ostatni raz widziałem z trenerem w Krakowie. Potem z trzecich ust dowiedziałem się, że podobno w szatni powiedział, iż to jego ostatni mecz. Mając to pewnie w pamięci, w telewizji jakiś czas potem, zapytany powiedziałem, że o przyszłości trenera zdecydujemy po mojej z nim rozmowie. A to chyba zostało trochę źle odebrane, czyli że ja się waham. Powiem krótko. Trener Lenczyk zostanie we Wrocławiu, jeśli tylko będzie chciał.

A co z zawodnikami?
To leży w gestii władz klubu i trenera. Prezydent nie powinien raczej ustalać składu drużyny. (śmiech)

Czyli nie porozmawiamy o nazwiskach?
Ze mną nie. Do mnie należy pozałatwianie spraw właścicielskich i organizacyjnych. Niewątpliwie także musimy wzmocnić kierownictwo klubu, bo nie chciałbym w przyszłości za często być zmuszony do osobistych interwencji. Od tego jest zarząd i rada nadzorcza. Jeśli miałbym jednak powiedzieć coś o zawodnikach, to uważam, że trzeba też trochę mocniej postawić na młodych, najlepiej wychowanków Śląska. Zawsze chcę walczyć o najwyższe cele, ale warto też inwestować z myślą o dalszej przyszłości.

Ale nie ma Pan na to za dużo czasu, bo w połowie lipca zaczynamy walczyć w Lidze Mistrzów.
Absolutnie zdaję sobie z tego sprawę.

Coś mi się wydaje, że nerwowo będzie… Zostawmy temat Śląska. Miesiąc temu deklarował Pan, że koni nie zmienia się w czasie biegu. A jednak Pan zmienił.
Tak, nastąpiła zmiana na stanowisku prezesa spółki Wrocław 2012, bo jak pamiętam, w tym kontekście padła ta deklaracja. Co prawda nie skończył się jeszcze cały bieg, ale jakiś jego ważny etap na pewno. Dostaliśmy zgodę na użytkowanie obiektu. To oznacza, że pan prezes wykonał swoje zadanie. Pewnie teraz - na gorąco - wielu niezbyt przychylnie ocenia jego dokonania. Myślę jednak, że za kilka lat inaczej na to spojrzymy. Zrealizował podstawowy cel, czyli budowę stadionu. Oczywiście nie twierdzę, że spółka działała bez zastrzeżeń, bo miałem ich dużo i stąd moja decyzja o zmianie. Z całego zespołu zarządzającego najwyżej oceniałem pracę Roberta Pietryszyna i dlatego to on dostał misję pokierowania spółką.

A czy reszcie koni w zaprzęgu, że pozostanę przy Pańskiej metaforyce, nadal będzie się Pan przyglądał, bo rozumiem, że bieg zakończy się po Euro?
Oczywiście, że tak. To chyba najtrudniejsza rzecz, za jaką płacą mi mieszkańcy Wrocławia: konieczność rozstawania się z ludźmi, którzy niezbyt dobrze pracują na rzecz naszego miasta. Nie jest to umiejętność, którą posiadłem w stopniu doskonałym. Ja ludziom zawsze daję szansę i dopiero na końcu podejmuję bolesne rozstrzygnięcia. A tak przy okazji, to mam taką refleksję po tych 10 latach pracy w ratuszu, że pieniądze publiczne przyciągają różnych ludzi i różne firmy. Także tych, którzy niekoniecznie mają kryształowe charaktery. Ale o tym człowiek dowiaduje się dopiero po jakimś czasie i zdarzają się naprawdę duże rozczarowania.

Aż chciałoby się spytać o nazwiska, ale chyba nie spróbuję, bo rozumiem, że nie ma szans, bym je usłyszał.
Dobrze pan rozumie.

To jeszcze trochę o tym, co padło w naszej rozmowie miesiąc temu. Wtedy był Prince, Borussia Dortmund z trzema polskimi gwiazdami i chyba zaszła jakaś zmiana. Nie chcę twierdzić, że wyszło na moje, ale znowu coś się nie udało.
Ale będzie Queen. Prince także, choć pod warunkiem, że nie zmieni planów dotyczących trasy europejskiej. Takie zbójeckie prawo gwiazd. Poza tym faktycznie w składzie drużyn w miniturnieju Polish Masters nie będzie Borussii. To błąd agencji organizującej ten turniej, za który usłyszeli już ode mnie kilka przykrych słów. Nie powinni pozwolić na ogłaszanie nazw zespołów, nie mając stuprocentowej pewności, że przyjadą w najsilniejszych składach. Okazało się, że mimo zapewnień agencji listy intencyjne, które posiadali, to było zbyt mało. Na szczęście brak Borussii osłodzi nam występ innych wielkich zespołów z naszego kontynentu. Athletic Bilbao, PSV Eindhoven czy Benfica Lizbona to absolutny top. Rynek menedżerów oferujących różne atrakcje jest tak zbudowany, że czasami trudno w 100 procentach skontrolować wiarygodność każdej propozycji. W sferze publicznej najlepszą metodą jest konkurs czy przetarg, co czyni sprawę jasną. Ale jak zrobić konkurs na Madonnę? A Prince będzie, zobaczy pan…

OK, trzymam Pana za słowo. Ale przejdźmy do sprawy jeszcze większego kalibru. Czy 8 czerwca traci Pan władzę nad Wrocławiem?
Czy ja o czymś nie wiem?

We Wrocławiu zacznie rządzić UEFA.
A, o to chodzi. No bez przesady. Oczywiście Euro 2012 obwarowane jest wieloma zapisami dotyczącymi współpracy z UEFA na czas mistrzostw, ale we Wrocławiu nadal to my rządzimy. Oczywiście, stadion faktycznie jest już we władaniu UEFA, a nad strefą kibica pieczę sprawujemy w równych częściach. Jeśli chodzi o arenę na Maślicach, to dla nas taki układ to same korzyści. Nasza spółka będzie mogła przez te kilka tygodni podpatrywać, jak obiektem zarządza się w czasie tak wielkich imprez. Takie doświadczenie bardzo im się przyda. Poza tym sprawami najważniejszymi nadal zarządza miasto: komunikacja, porządek, atrakcje w strefie kibica itp.

A propos atrakcje w strefie. Jakoś ona mało atrakcyjna...
Słyszę głosy krytyczne dotyczące strefy kibica i muszę powiedzieć, że z wieloma z nich się zgadzam, szczególnie jeśli chodzi o estetykę. Trzeba jednak pamiętać, że tak naprawdę będzie można oceniać strefę, kiedy będzie w całości gotowa i rozpocznie się jej normalne funkcjonowanie.

Czy musiała naprawdę stanąć w Rynku?
Wszyscy wiemy, że Rynek ma w sobie nieprawdopodobny magnetyzm, więc czy byśmy tego chcieli, czy nie, kibice i tak by się tam licznie gromadzili. Uważam, że rację mają ci, którzy twierdzą, że tę obecność trzeba było - tak czy inaczej - jakoś zorganizować. Lokalizacja strefy w Rynku to reakcja na tę ocenę sytuacji. Popatrzmy więc na strefę jako na swego rodzaju koszt uzyskania przychodu z Euro. A przychód jest przecież gigantyczny: stadion, terminal lotniska, Dworzec Główny, autostradowa obwodnica Wrocławia, Graniczna, Strzegomska, Lotnicza, Kosmonautów, Bardzka, nowe linie tramwajowe, nowa strażnica służb ratowniczych i tak dalej. Mówiąc wprost: podzielam krytykę wielu osób, ale proszę o kilka tygodni cierpliwości i jak najcieplejsze przywitanie gości.

To na zakończenie części stadionowej o pieniądzach. Jak co miesiąc. Rozliczył już się Pan z Maksem Böglem, firmą, która postawiła stadion?
Jeszcze nie. Teraz ruch po stronie firmy. Max Bögl uważa, że wciąż winni im jesteśmy kilkadziesiąt milionów złotych. My - że najwyżej około 20 milionów. Te kwoty składają się z dwóch części. Pierwsza to zapłata za rzeczy, które faktycznie musimy uregulować. Czekamy tylko, aż Max Bögl wystawi odpowiednie dokumenty, czego nie czynią. Dlaczego? Mam wrażenie, że nie rozumieją wymogów polskiej biurokracji finansowej. Druga część to kwoty dyskusyjne. Dotyczą prac, które nawet trudno udokumentować, czy ich sens uzasadnić. Przykładem jest wykonanie drugiego projektu oświetlenia, gdy my uważamy, że nie był potrzebny. Wystarczył pierwszy.

Sąd?
Sąd arbitrażowy. To chyba tak musi się skończyć, choć niemiecka firma trochę się go obawia. Nikt nie lubi mieć w swoim CV sądowych rozstrzygnięć. Uważam jednak, że to byłoby najprostsze rozwiązanie.

To w tym roku się rozliczymy?
Podejrzewam, że nie. Czas nie jest tu najważniejszy. Ważniejsza jest rzetelność rozliczeń i zakończenie inwestycji w pełnej zgodzie.

To jak co miesiąc spytam: ile będzie nas kosztował stadion?
904 miliony złotych plus minus 30 mi-lionów. To kwota brutto, ale z uwzględnieniem naprawdę wszelkich kosztów. Włącznie z każdą złotówką wydaną na funkcjonowanie spółki Wrocław 2012.

1 lipca Wrocław pożegna Euro i co dalej w naszym mieście będzie się działo?
O tym to mógłbym opowiadać do wieczora. Spróbuję w największym skrócie: zaraz po Euro ruszamy z najważniejszym przedsięwzięciem, czyli Europejską Stolicą Kultury. Mamy tu już kilka ambitnych projektów - edukacyjny, czyli Paradygmat Rybczyńskiego skierowany do wrocławskich uczniów, projekt filmowy realizowany razem z Romanem Gutkiem, czyli pierwszy w Polsce tej wielkości arthouse w Heliosie, oraz przebudowę dawnego baru Barbara wraz z otoczeniem na siedzibę biura festiwalowego ESK. Projekt Stolicy Kultury będzie przeobrażał całe miasto - w jego skład wchodzi rewitalizacja Nadodrza, dawnego osiedla WuWy i budowa nowego na Żernikach vis a vis stadionu. Będziemy też powoli przygotowywać się do World Games w 2017 roku. Jak usłyszałem od kolegów samorządowców w Świdnicy: najlepsze wciąż przed nami.

A jaka będzie najważniejsza inwestycja we Wrocławiu po Euro 2012?
Dwie obwodnice: Leśnicy i Psiego Pola. Ta pierwsza już się właściwie zaczęła, do tej drugiej się przygotowujemy. Będą też trwały kolejne remonty i przebudowy wrocławskich arterii. Ten proces nie ma końca, ale chcemy, by komfort poruszania po Wrocławiu wciąż odczuwalnie wzrastał.

Kiedy Leśnica będzie miała swoją obwodnicę?
Powinna powstać do 2015 roku. W przypadku Psiego Pola trudno jeszcze mówić o datach.

Nie wie Pan, co słychać we wrocławskiej Platformie Obywatelskiej?
Nie mam żadnych sygnałów.

A miał się Pan widzieć z Grzegorzem Schetyną...
Widzieliśmy się nawet kilkakrotnie. Były to dość krótkie spotkania.

I nie rozmawialiście o koszykówce, czyli o dwóch Śląskach i który jest ważniejszy?
Nasze rozmowy na ten temat są trudne, bo każdy myśli, że ma rację. Grzegorz Schetyna zawsze uważał i nadal uważa, że on ma wyłączność na tę dyscyplinę we Wrocławiu. I gdy już wydawało mi się, że kiedyś się dogadaliśmy w sprawie wspólnego budowania drużyny, o czym wielokrotnie Panu wspominałem, on się wycofał z tych deklaracji. Myślę, że w przyszłym sezonie każdy będzie miał swoją drużynę.

I w koszykówce, i w polityce?
Tak, w obu dyscyplinach…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska