Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co w Legnicy zostało po Rosjanach?

Mateusz Różański
W wielu miejscach w Legnicy widać „pamiątki” po stacjonujących tu Rosjanach
W wielu miejscach w Legnicy widać „pamiątki” po stacjonujących tu Rosjanach Piotr Krzyżanowski
Od wyjścia ostatniego rosyjskiego żołnierza z terenu Polski minęło 20 lat. Mieszkańcy Legnicy nie do końca wiedzą, jak zmierzyć się z tą trudną dla ich pokolenia historią – pisze Mateusz Różański

Mija 20 lat od momentu, kiedy do pociągu jadącego na wschód wsiadł ostatni rosyjski żołnierz. Legnica od tego momentu będzie zupełnie innym miastem, miastem, w którym już nie będzie murów, nie będzie czerwonoarmistów ani pomnika Wdzięczności dla Armii Radzieckiej, który stanął w czasach głębokiego stalinizmu. Tak przynajmniej wydawało się wtedy.
48 lat, gdy w Legnicy stacjonowali żołnierze „wielkiego brata”, to wciąż jeden z najbardziej drażliwych tematów w mieście. Jedni chcą zupełnie odciąć się od tej historii, drugim jest ona niemal obojętna, jeszcze inni chcą promować się mitem Małej Moskwy. Na te kłótnie i wieczne przepychanki o prawdę historyczną spogląda nowe pokolenie, które Rosjan w Polsce zna tylko z książek lub opowieści i te 48 lat to dla nich historia – jak bitwa pod Grunwaldem czy odsiecz wiedeńska.
Bez wątpienia historia Legnicy jest wyjątkowa. Zauważyły to władze miasta, które pomysł stworzenia muzeum zimnej wojny wpisały nawet w strategię promocji. Mimo że od pojawienia się tego pomysłu mijają cztery lata, praktycznie nic nie zrobiono w kierunku jego realizacji.

– Idea stworzenia w Legnicy muzeum zimnej wojny jest oryginalna i bardzo ciekawa. Nasze miasto było najdłużej w Europie okupowane przez obce wojska po II wojnie światowej. Pomysł zakłada stworzenie nowoczes-nego muzeum, ze zbiorami, ale jednocześnie – międzynarodowego centrum tematycznych spotkań i konferencji naukowych związanych z powojennym podziałem świata na dwa wrogie obozy – tłumaczył jeszcze niedawno Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy. – By taki ośrodek powstał, musi mieć odpowiednią bazę, lokalizację. To bardzo kosztowne przedsięwzięcie, trudne do zrealizowania w kryzysowych czasach. Dzisiaj musimy skupiać się na rozwiązywaniu problemów drogowych, mieszkaniowych i innych ważnych dla mieszkańców. Budowa muzeum, choć też istotna dla miasta, musi poczekać – dodaje Krza-kowski.
Idealnym miejscem na takie muzeum zdaje się być Teatr Letni, który znajduje się w legnickim parku Miejskim. To piękny budynek z połowy XIX wieku, który jest jednak w fatalnym stanie i jego remont pochłonie przynajmniej kilkanaście milionów złotych. Po 1945 roku obiektem władali Rosjanie. Odbywały się tam gale, potańcówki. Dziś stoi pusty i niszczeje. Muzeum tam na pewno nie powstanie, tym bardziej że miasto wystawiło obiekt na sprzedaż, za 2,2 mln złotych.
Legnica nie ma nawet stałej wystawy poświęconej okresowi pobytu na ziemiach polskich Rosjan, a to przecież tutaj znajdowało się ich dowództwo na tę część Europy.

Nawet brak muzeum czy wystaw nie powstrzymał legendy, jaką obrosła historia Lidii Nowikowej. Była ona żoną radzieckiego lotnika, oficera. Za mężem przyjechała do Polski, do Legnicy. Mieszkała przy dzisiejszej ulicy Kwiatkowskiego, nieopodal wojskowych koszar. Zakochała się jednak w polskim żołnierzu, on odwzajemnił uczucie. Rozpoczął się burzliwy romans, który musiał pozostać jednak w sekrecie przed całym światem. Na kanwie tej historii Waldemar Krzystek stworzył film „Mała Moskwa”, który taką Legnicę pokazał szerszej publiczności.

Historia romansu skończyła się tragicznie. 8 października 1965 r. Lidia powiesiła się w Lasku Złotoryjskim. O jej grób, który znajduje się na cmentarzu przy ulicy Wrocławskiej, dbają sami mieszkańcy. Nie wszyscy jednak chcą, aby miasto było kojarzone właśnie z tą historią i nazywane Małą Moskwą. To, do czego doszło między Rosjanką i polskim żołnierzem, nazywają zwykłym romansem, zdradą, ale nie narodu czy idei, a osoby, której kiedyś przyrzekano miłość. Twierdzą, że 48 lat Rosjan w Legnicy to owszem historia miasta, ale ta najbardziej haniebna.

– Czas zerwać z mitem Małej Moskwy. Mamy piękne karty historii, na przykład z okresu Piastów, i nimi powinniśmy się szczycić – twierdzi Jacek Baczyński, miejski radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Podobnych głosów w Legnicy jest coraz więcej. – Protestujemy przeciwko utrwalaniu i propagowaniu sowieckiego mitu okupacyjnego Małej Moskwy – Legnicy z lat 1945-1993. Nie zgadzamy się na jego kolportowanie i utrwalanie – mówi Adam Kowalczyk, wiceszef Legnickiego Klubu Gazety Polskiej. – Podobnie przecież żaden Polak nie zgodziłby się na tworzenie i rozpowszechnianie niemieckiego mitu o Generalnej Guberni lat 1939--1945 – dodaje.

Świat filmu, mimo takich głosów, ceni sobie to, co niesie ze sobą historia Legnicy z drugiej połowy XX wieku. W ubiegłym roku Waldemar Krzystek rozpoczął prace nad swoim nowym filmem „Fotograf”, który również osadzony jest w czasach pobytu w Legnicy Rosjan. Głównym wątkiem fabuły są poszukiwania seryjnego mordercy, który działa we współczesnej Moskwie. Zabójca, nazwany przez specjalną grupę śledczych Fotografem, przy zwłokach swoich ofiar zostawia – wzorem techników policyjnych – kartoniki z numerkami. Trop śledztwa prowadzi do byłego garnizonu Armii Radzieckiej w Legnicy. Jak twierdzi sam reżyser, żeby dotrzeć do prawdy, trzeba stworzyć portret psychologiczny zabójcy, zrozumieć jego motywacje, śledczy muszą zbadać losy siedmioletniego chłopca i wydarzenia, które miały miejsce w latach 70. w zamkniętym garnizonie Armii Radzieckiej w Legnicy. W filmie oprócz polskich aktorów – m.in. Agaty Buzek, Soni Bohosiewicz czy Tomasza Kota – wystąpią rosyjscy artyści: Marat Basharov, Alena Babenko, Dmitriy Ulyanov czy Aleksandr Baluyev.

Być może za sprawą tej historii wokół Legnicy narośnie nowa legenda. Bez względu na to, czy tak się stanie, czy nie. Czy miasto będzie się promować Małą Moskwą, czy nie, musimy pamiętać, że Rosjanie rzeczywiście tu stacjonowali. Przez te wszystkie lata przez miasto przeszło ich około 800 tysięcy i o tym należy pamiętać. Niestety, żeby się dowiedzieć o tym fakcie, czasami rzeczywiście trzeba się natrudzić. Obok kontrowersyjnego pomnika jest kilka innych elementów przypominających poprzednią epokę, o których często nie wiedzą sami legniczanie. Jakich?
Szpital w Lasku Złotoryjskim. Wybudowali go Niemcy, w 1945 roku przejęli Rosjanie. Ich nie ma już od 20 lat, a szpital wygląda tak, jakby opuścili go przed rokiem.

Wchodzimy na teren obiektu. Olbrzymie gmachy, a w oddali widać supersam. Na witrynach jedynie rosyjskie napisy. W środku zdjęcia rosyjskich żołnierzy. Tutaj czas się zatrzymał. Wchodzimy do pierwszego budynku. Stare kino. Na piętrze jakieś magazyny i kilka pokoi. Otwieramy drzwi do jednego z nich. Chyba nikt tutaj nie wchodził od 20 lat. Obrazek Lenina na ścianie. Na szafce stoi choinka, a na niej Dziadek Mróz. Po ziemi walają się radzieckie gazety. Obiekt wygląda jak Czarnobyl – miejsce, które ktoś opuszczał w pośpiechu, zostawiając tam część swojego życia. Całość jest zamknięta na głucho. Nie ma mowy, żeby „ktoś z ulicy” wszedł tam. Wystarczyłoby otworzyć bramę i Legnica miałaby muzeum, o jakim inne miasta mogą tylko śnić. Nic z tego. Cały obiekt jest dziś w prywatnych rękach, w ramach rekompensaty szpital otrzymali Zabużanie. Co czeka ten obiekt za kilka lub kilkanaście lat? Nie wiadomo. Pewne jest, że gdzieś między palcami ucieka nam kawałek historii, o który kiedyś upomną się przyszłe pokolenia i będą miały żal, że go nie uratowaliśmy. Najlepszym dowodem są walające się po szpitalnych piwnicach oryginalne mundury, z których dziś pożytek mają jedynie szczury. To dla nich znakomite legowisko i nawet nie zważają na to, że 20 lat temu paradował w tym jakiś sołdat po uszy obwieszony medalami.

Bez względu na to, jak podchodzimy do tych niespełna 50 lat, które dzieliliśmy z „wielkim bratem”, musimy pamiętać, że nie wykreślimy tego z naszej historii, nawet jak zburzymy pomnik. Aby łatwiej zapomnieć, można by zburzyć pół Legnicy. Tylko po co? Taki na przykład Tarninów to jedna z najpiękniejszych w kraju dzielnic willowych. Jeszcze 20 lat temu wstęp mieli tam praktycznie tylko Rosjanie. Podobnie jak do Domu Oficera, który nazywany był „świątynią kultury radzieckich oficerów”. Dziś znajduje się tam siedziba kurii biskupiej i Wyższego Seminarium Duchownego. Podobnych przykładów są dziesiątki, jeśli nie setki. Rosjanie zajmowali blisko połowę Legnicy, były ich tutaj tysiące, gdy odjeżdżali, większość budynków, które po nich pozostały, była ruderami. Zdaje się, że nie zmienił się tylko pomnik Wdzięczności dla Armii Radzieckiej. Nieco tylko zmienia on swój kolor, gdy ktoś rzuci w niego słoikiem z czerwoną farbą.

To tylko dowód na to, że Rosjan nie ma, mur okalający Kwadrat zniknął raz na zawsze, ale jednocześnie powstał inny, taki między nami – mieszkańcami Legnicy. Beton na ulicach skuliśmy do cna i może zamiast obalać pomnik, może warto pomyśleć o skuciu betonu, który siedzi w nas? Obyśmy tylko nie czekali kolejnych 48 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska