Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopcy radarowcy XXI wieku, czyli pan minister robi zdjęcia i zarabia. I dobrze

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas Polskapresse
Żeby nie było. Przyznam się od razu. Nie jestem święty. Żona i drogówka mogą zaświadczyć. Jeśli chodzi o ten drugi segment mych grzechów, bo przewinieniami małżeńskimi nie będę Państwa zanudzał, też czasami wydaje mi się, że Robert Kubica to ja. I tak się czuję, pokonując drogę powiatową 2056 D relacji Głoska - Miękinia, jakbym znajdował się na słynnym Hungaroringu. Podwójna ciągła między kołami, ładnie wychodzę z zakrętu... i mają mnie.

To nie pit stop, ale jak śpiewał Andrzej Rosiewicz: "już go mają chłopcy, chłopcy radarowcy, więc zapłacił trzysta, bo to był...". Wariat? Człek nierozsądny? Pozostanę delikatny wobec siebie. Zwłaszcza że okazałem skruchę i nie szukałem żadnych wytłumaczeń typu: spieszę się, bo żona rodzi... Może dlatego, że siedziała obok i nie wyglądała na kobietę, którą targają skurcze. A jej zacięta mina to nie bóle porodowe, tylko znak, że najpierw policzą się ze mną policjanci, a potem szef komisariatu domowego. I jedynie z tego powodu przeciągam tę pierwszą rozmowę, bo trzysta złotych i kilka punktów karnych to mały pikuś wobec... No właśnie. Kto ma obrączkę, wie, o czym nie odważam się napisać.

I to tyle tytułem wstępu do tematu, który tak bardzo rozpala umysły wielu Polaków. Mowa oczywiście o rządowym Programie Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, który firmują minister transportu Sławomir Nowak oraz szef MSW Jacek Cichocki. Zwłaszcza ten pierwszy postanowił liderować rządowej akcji. I zbierać cięgi. A tak przy okazji. Zauważyli Państwo, że Sławomir Nowak uważany był za straceńca, przyjmując tekę ministra transportu? Wielu twierdziło, że w ten sposób ktoś w PO chce go usunąć w cień, bo wiadomo, że polegnie. Nie poległ. I chyba nie zamierza się poddawać, a dowodem jego kolejne pomysły. Co nam proponuje w ramach tego programu? Odbieranie prawa jazdy za podwójne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, 160 kolejnych fotoradarów, nowe radiowozy z wideorejestratorami oraz większą liczbę policjantów na drogach. Czyli tak naprawdę dbanie o to, byśmy szanowali prawo. W imię życia i zdrowia ludzkiego. Tylko przyklasnąć. Przecież tych fotoradarów nie będą stawiać na środku oceanu, tylko w miejscach, gdzie obowiązują ograniczenia prędkości. Czyli praktycznie nic się nie zmieni. Jedynie to, że jak popełnimy wykroczenie, to rosną szanse, że dostaniemy do domu zdjęcie, za które zapłacimy trochę więcej niż u innego fotografa.

Drodzy Państwo! Ale po to jest prawo, aby je przestrzegać. To może rozpoczniemy dyskusję, że dajmy se spokój z tym kodeksem karnym. Wielka rzecz, ukradli nam samochód. Przymknijmy oko, człek-złodziej uległ pokusie. Przechodził, spodobało mu się, bo przecież ładne, to sobie wziął. Oj, wielka mi rzecz. Darujemy mu? Albo taki jeden walnął nas w nos. Przecież coś go zdenerwowało. Może chłopina pokłócił się z dziewczyną i musiał odreagować? Idą Państwo na takie zmiany w polskich kodeksach? Nie spodziewam się aplauzu. To dokładnie tak samo, jak z tą całą awanturą o fotoradary. Nasz rząd chce egzekwować polskie prawo. A że przy okazji państwo na tym zarobi, to tylko podwójna korzyść.

I nie tylko państwo, ale i samorządy. Najlepsze fotoradarowe interesy robią na Pomorzu. Na przykład w Białym Borze nierozsądni kierowcy zapewniają gminie jedną trzecią jej budżetu. Jak są chętni, aby płacić, to grzech nie brać. Wiem, że brzmi to tragikomicznie, ale taka prawda. W Polsce od wielu lat obowiązuje ograniczenie prędkości w terenie zabudowanych do 50 kilometrów na godzinę. Kto nie przestrzega tego przepisu, musi być ukarany. Z tego w Białym Borze korzystają. I tyle. To czysty biznes. I śmieszą mnie opinie niektórych polityków, że to radarowe kłusownictwo. Coś się tym politykom nie dziwię, że tak gardłują, bo coraz częściej w sferach rządowych mówi się też o tym, by za łamanie przepisów drogowych karać posłów, senatorów i sędziów, których teraz chroni immunitet. Panie ministrze, i "w tym temacie" trzymam za Pana kciuki.

Już słyszę też te wszystkie głosy oburzenia, że fotoradary stoją nie tam gdzie trzeba, że jak ktoś nie potrafi jeździć, to niech nie siada za kółko itp. Może i nie wszystkie stoją w najlepszych miejscach. Ale to nie fotoradary, a znaki ograniczające prędkość. A co do "mistrzów kierownicy", którzy tak bardzo wierzą w swoje umiejętności? Znowu podeprę się ministrem Nowakiem, który ostatnio zauważył, że w Polsce samobójstwo nie jest zabronione prawem, ale morderstwo jak najbardziej. Więc jak ci wszyscy, którzy z samochodu chcieliby zrobić samolot, mają myśli autodestrukcyjne (nomen omen), ich sprawa. Ale w ich autach i tych jadących obok są też ludzie. Im chce się żyć i niech to uszanują. A gdyby byli takimi "kubicami", za jakich się uważają, to pewnie teraz ścigaliby się z Alonso czy z Vettelem. Z jakichś powodów tego nie robią...

I w takim razie dlaczego się obawiają, że stracą prawo jazdy? Przy ich domniemanych (przez nich samych na ogół) umiejętnościach bez problemu zdadzą egzamin jeszcze raz, jak im policja zabierze prawko za to, że przez środek miejscowości, w której jest szkoła, przedszkole, plac zabaw pędzą 100 kilometrów na godzinę, zamiast jechać pięćdziesiąt. Ale gdy dojdzie do tragedii, to będą płakać, że im przykro i że chcieliby cofnąć czas. Nie da się. Więc róbmy to, co się da. Zwolnijmy. Panie ministrze, proszę o więcej fotoradarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska