Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Calineczka niech urośnie, a Czerwony Kapturek wrzuci płaszczyk do wybielacza. Czas na zmiany

Robert Migdał
Poprawność polityczna zbiera żniwo na całym świecie. Ostatnio niektórym nie podobała się choinka bożonarodzeniowa (na jednym z uniwersytetów w USA „godziła w uczucia religijne grupy studentów”), innym używanie męskiej formy w stosunku do kobiet (zamiast „pani minister” powinna być „ministra”). Ba - nawet słowo „gruby” jest passe. Mówi się otyły (ja, jako grubas, twierdzę, że „otyły” jest gorszym określeniem) lub „puszysty” (o Matko, jak ogonek króliczka) - zgroza.

Już niedługo dojdzie do tego, że przez poprawność polityczną będziemy ingerować u podstaw edukacji naszych dzieci - w czytanych im bajkach.

Ze względu na dobro psychiczne naszych pociech na stosie powinny zostać spalone baśnie braci Grimm - powie zaraz jakaś pani profesor (profesorka). I się zacznie. Bo czy „Jaś i Małgosia” nie śnią się Państwu po nocach? Zła wiedźma, co więziła biednego Jasia, chciała go upiec na obiad, a na końcu mała dziewczynka (jego siostrzyczka) morduje wiedźmę... paląc ją w piecu - urocze, prawda...). Albo „Kopciuszek” - zmora. Dziewczynka wykorzystywana jako służąca, poniżana. Na koniec horror - obcinanie przez macochę, własnym córkom palców i pięt, że aż się krew leje. Brrr. A „Królewna Śnieżka”. Wcale nie lepsza. Tu sobie bracia Grimm poszaleli z chorą wyobraźnią: Śnieżka miała być zamordowana w lesie, a myśliwy, (jej niedoszły oprawca), miał przynieść macosze, która zleciła zabójstwo... płuca i wątrobę dziewczynki. Masakra.

Pan Hans Christian Andersen nie był lepszy. Czytając jego baśnie, wcale się nie dziwię, że dzisiejsze skandynawskie kryminały święcą taki sukces na całym świecie (tradycja). Jego twórczość to przecież jedno wielkie okrucieństwo: szkło w oku i zamrażanie serca („Królowa śniegu”), dziecko wyrywające muchom skrzydełka i depczące chleb, za co zostaje skazane na głód i pragnienie („Dziewczyna, która podeptała chleb”), pociecha, która umiera z zimna („Dziewczynka z zapałkami”), porwane dziecko, zaloty starszych, obleśnych typów (ropuch) do dziecka („Calineczka”).

Już słyszę głosy... Trzeba tego zakazać! Trzeba to zmienić! Dla dobra dzieci. Czemu się tym jeszcze nie zajął Rzecznik Praw Dziecka?

A Państwo? Wyrośliście na tych bajkach? Czytaliście je w dzieciństwie? I co? Żyjecie? Jesteście normalni? Nic wam nie jest? No właśnie...

Ja się bałem. Ale... lubiłem jako dziecko się bać, słuchać strasznych opowieści, które rozbudzały moją wyobraźnię. „Dziewczynka z zapałkami” to nie była dla mnie straszna baśń. To była opowieść o cierpieniu, budziła pokłady wrażliwości na krzywdę innych. Bo mogę się założyć, że Grimmom czy Andersenowi nie chodziło tylko o to, żeby postraszyć. Tylko żeby czegoś nauczyć, przekazać jakąś ukrytą prawdę.

Więc zanim zaczniemy krzyczeć, że konieczne są zmiany, że koniecznie to czarne trzeba wybielić (Kapturek nie może być Czerwony, powinien być w kolorze mniej bijącym po oczach, jakimś neutralnym, na przykład „ekri”, a Calineczka to obrażanie wszystkich niskich i niższych - niech urośnie, choć trochę), zastanówmy się, bo może to, co słyszymy, widzimy dookoła nas, nie jest nam podawane na tacy, prosto. Może wymaga zastanowienia. Może jest ukryte jakieś drugie dno.

Starajmy się nie wydawać sądów od razu, w pośpiechu, szybko. Niekiedy warto - te decyzje ważne i ciut mniej ważne - dobrze sobie przemyśleć...

Poprawność polityczna? Nie dajmy się zwariować. Zachowajmy umiar. Zachowajmy takt. Także w tej kwestii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska