Borelioza? Bez paniki. Nie wydawaj niepotrzebnie pieniędzy
Do Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w tym roku trafia nadzwyczajnie dużo pacjentów na konsultacje i leczenie z powodu boreliozy (wywoływanej przez bakterie) oraz kleszczowego zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych (wywoływanego przez wirus). Jak nie wpaść w panikę, nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy i jak nie dać się oszukać - podpowiada prof. Leszek Szenborn.
– Znacznie częściej niż w latach ubiegłych stwierdzamy wymagające leczenia zachorowania na boreliozę objawiające się zmianami na skórze, zapalenia układu nerwowego (zapalenia opon, korzonków nerwowych i pojedynczych nerwów – przede wszystkim twarzowych) oraz stawów. Rzadziej od boreliozy, ale również częściej niż w poprzednich sezonach, rozpoznajemy też potwierdzone zachorowania na kleszczowe zapalenia mózgu – mówi prof. Leszek Szenborn, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych.
Nie znaczy to jednak, że poszkodowani przez kleszcze powinni brać sprawy we własne ręce. Szkoda pieniędzy na niepotrzebną samodiagnostykę, a tym bardziej na tajemnicze wielomiesięczne leczenie antybiotykami. A to niestety, zdarza się często. Kierownik kliniki przy Chałubińskiego zwraca uwagę, że w ostatnich latach rozwinął się cały biznes wykorzystujący modę na boreliozę. Wcześniej były podobne mody na lambliozę i chlamydiozy.
– Takie praktyki mają miejsce nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Na boreliozie da się zarobić nawet na pustynnych terenach USA i w krajach, gdzie nie występują kleszcze przenoszące tę chorobę – mówi prof. Leszek Szenborn.
CZYTAJ DALEJ: NA CO NIE WYDAWAĆ PIENIĘDZY i JAK NIE DAĆ SIĘ OSZUKAĆ FAŁSZYWYM SPECJALISTOM