Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura z księdzem w roli głównej pod Wrocławiem. Powołał się na prawo kanoniczne i zniszczył intratny biznes?

Remigiusz Biały
Remigiusz Biały
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
W Łozinie pod Wrocławiem siostry Ewa i Anita prowadziły salę bankietową. Ta znajdowała się w budynku parafii, który kobiety wynajęły i przeprowadziły w nim generalny remont. Po 13 latach, nowy już proboszcz, zażądał siedmiokrotnie większego czynszu. Powołał się przy tym na prawo kanoniczne, a nowej umowy nie chciał negocjować. Pani Ewa i Anita - jak same przyznają - czują się wypędzone, a sprawę kierują do sądu. Żądają zwrotu kosztów remontu i oddanych zaliczek, o łącznej wartości 360 tysięcy złotych.

Sala Bankietowa Bella Gusto znajdowała się we wsi Łozina, położonej zaledwie pięć kilometrów od Wrocławia. Od ponad 10 lat urządzane były tam komunie, urodziny, chrzciny, mniejsze wesela, a raz odbyła się nawet studniówka. Z powodu wielkości sali organizowane imprezy były maksymalnie na 80 osób i odbywały się przez osiem miesięcy w ciągu roku. Był to rodzinny interes dwóch sióstr i mieszkanek Łoziny – pań Ewy Lis i Anity Krawczyk. Kobiety budynek wynajmowały od lokalnej parafii, w której w 2022 roku zmienił się proboszcz.

Po 13 latach, nowy już proboszcz zażądał siedmiokrotnie większego czynszu.
Po 13 latach, nowy już proboszcz zażądał siedmiokrotnie większego czynszu. Anita Krawczyk i Ewa Lis - archiwum prywatne

„Ksiądz nas wypędził”

- W połowie maja 2023 roku, z siostrą dostałyśmy od prawniczki ks. Stokłosy pismo z nową propozycją umowy na dzierżawę budynku, gdzie mieściła się nasza sala bankietowa. Ta miałaby zostać zawarta od 1 czerwca i zwiększała nam czynsz za lokal do kwoty zaporowej, której nie byłyśmy w stanie udźwignąć. I to oznaczało dla nas zamknięcie firmy, zakończenie działalności, co stało się pół roku temu. Z powodu tego, że miałyśmy już rezerwacje na imprezy do stycznia 2024 roku, musiałyśmy za bezcen sprzedać wyposażenie sali i kuchni, aby oddać zaliczki. Było to 20 tysięcy złotych - mówi Anita Krawczyk, współwłaścicielka Bella Gusto.

Za wynajęcie sali proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny w Łozinie, ks. Zbigniew Stokłosa zażądał od właścicielek Bella Gusto 7 371 złotych opłaty miesięcznie. Kwota ta została umieszczona w nowej umowie na dzierżawę lokalu, którą opracowała pełnomocnik proboszcza – adwokat Marta Piotrowska-Kłak. Nową, zaproponowaną stawkę uzasadniono jako średnią cenę najmu w marcu 2023 roku za lokal usługowy w podwrocławskich miejscowościach.

Po 13 latach, nowy już proboszcz zażądał siedmiokrotnie większego czynszu.
Po 13 latach, nowy już proboszcz zażądał siedmiokrotnie większego czynszu. Anita Krawczyk i Ewa Lis - archiwum prywatne

- Tą stawką zostałyśmy wypędzone z sali. Nie prowadziłyśmy restauracji czy domu weselnego; imprezy odbywały się tylko w weekendy i też nie w każdy. Biorąc pod uwagę koszty związane z rachunkami, żywności, opłacaniem kucharek i kelnerów nie byłyśmy w stanie wypracować takich pieniędzy, aby pokryć ten czynsz dla proboszcza. Mogłyśmy oczywiście wliczyć to w cenę jaką oferowałyśmy, ale kogo w okolicy byłoby stać, aby coś u nas zorganizować? Słyszałyśmy już od ludzi we wsi, że my się „dorobiłyśmy” na tej sali, co jest krzywdzące. Prowadziłyśmy firmę i zarabiałyśmy, ale nie na tyle, aby było nas stać do płacenia 7 tysięcy złotych czynszu – mówi Ewa Lis, współwłaścicielka Bella Gusto.

Umowa była nieważna, ale według prawa kanonicznego

Sporządzenie nowej umowy mecenas proboszcza uzasadniła powołując się na prawo kanoniczne. Dokładnie na brak zgody biskupa na wynajęcie tego lokalu. Ten, według argumentacji prawniczki powinien ją udzielać przy umowach na dłużej niż dwa lata. Sala w Łozinie była wynajęta na 25 lat. Według propozycji nowej umowy okres na jaki proboszcz Stokłosa chciał wynająć salę za 7 tysięcy złotych to właśnie dwa lata.

- Argumentacja jest dla nas absurdalna. Wynika z niej, że aneks z 2019 roku o przedłużenie umowy z 2011 roku o dzierżawę nie istnieje. My, jako osoby świeckie nie mamy obowiązku znać prawa kanonicznego, a wszelkie obostrzenia wynikające z niego obowiązują duchownych, i to oni powinni o tę zgodę biskupa zadbać. Z punktu widzenia prawa cywilnego, które tutaj jest nadrzędne brak pieczątki biskupa dla nas nie ma tu znaczenia, a konsekwencję jej braku nas nie powinny dotknąć. Nawet w kurii, urzędnicy z którymi rozmawiałyśmy byli zdziwieni tą sytuacją - dodaje Anita Krawczyk.

Siostry do czerwca 2023 płaciły 1 100 złotych miesięcznie czynszu parafii za wynajem sali. Do tego dochodziła też rata na podatek od gruntu. Była to stawka ustalona jeszcze z poprzednim proboszczem ks. Stanisławem Babiczem, który już jest na emeryturze. Ten wystosował jednak oświadczenie, w którym przyznał, że poczynań obecnego proboszcza nie rozumie i nie popiera. Do tego napisał, że nie wiedział, że taka zgoda biskupa jest potrzebna. Przepisy, które to regulują i które przytoczyła mecenas Kłak zaczęły obowiązywać w 2015 roku, a aneks sporządzono w 2019 roku.

Siostry żądają od parafii zwrotu 360 tysięcy złotych

- Nie było chęci do dogadania się i negocjacji. Nowa umowa z wyższym czynszem miałaby zacząć obowiązywać dwa tygodnie, od momentu, gdy ją dostałyśmy; postawiono nas przed faktem dokonanym. Zaproponowałyśmy czynsz 4 000 złotych miesięcznie do końca 2023 roku, aby zrobić imprezy, które były zamówione i w grudniu zakończyć interes. Na to ksiądz się nie zgodził. Rozmowa z prawniczką ks. Stokłosy też nie należała do najprzyjemniejszych. Odbyło się spotkanie na plebanii, z radnym gminy, radą parafialną, sołtysem. Proboszcz nic się nie odezwał, a za niego mówiła tylko mecenas. Ta na spotkaniu przyjęła narrację i przekonywała, że przez 10 lat okradałyśmy parafię i omotałyśmy starszego księdza Stanisława - dodaje Ewa Lis.

Budynek, gdzie siostry z Łoziny urządziły salę, był przeznaczony do rozbiórki przez poprzedniego proboszcza. Generował koszty, a parafia nie miała funduszy na jego remont. Dlatego, gdy panie Anita i Ewa zdecydowały się zagospodarować go i to na własny koszt, dlatego ks. Babicz zdecydował się na taki czynsz.

Budynek był przeznaczony do rozbiórki
Budynek był przeznaczony do rozbiórki Anita Krawczyk i Ewa Lis - archiwum prywatne

Ponadto, parafia mogła nieodpłatnie korzystać z sali, a obaj księża w Bella Gusto uroczystości mogli organizować jedynie po kosztach wyżywienia. Remont trwał ponad trzy lata. Od podstaw zrobiono instalacje, przyłącza sanitarne, czy posadzki. Do tego zostały także dobudowane toalety i część kuchni.

- Remont samego budynku w 2011 roku kosztował nas 340 tysięcy złotych i musiałyśmy wziąć kredyt. Aby go spłacić w międzyczasie sprzedałyśmy mieszkanie we Wrocławiu, żeby prowadzić działalność bez obciążeń. Później nastała pandemia co uniemożliwiło nam prowadzenie naszej sali i zarabianie pieniędzy. Jeszcze w lutym składamy wniosek do sądu o nakaz zapłaty. Parafia w tym momencie wzbogaciła swój majątek naszym kosztem. Żądamy łącznie 360 tysięcy – koszt remontu i kwota zwróconych zaliczek za imprezy, których już nie urządziłyśmy - mówią byłe właścicielki Bella Gusto.

Proboszcz z Łoziny sprawy nie komentuje

Do kurii we Wrocławiu została wysłana petycja, w obronie sióstr, gdzie podpisało się 600 osób – parafian, mieszkańców Łoziny i okolicznych wiosek. Mieszkańcy chcieli tym wyrazić swój sprzeciw wobec zachowania księdza i tego jak potraktował panie Ewę i Anitę.

Po rozmowie z właścicielkami sali Bella Gusto w Łozinie udaliśmy się do proboszcza – ks. Zbigniewa Stokłosy, ten odmówił nam komentarza do sprawy. Prośbę ponowiliśmy wysyłając maila z prośbą na adres parafii.

Proboszcz odpowiedział, że nie może kontaktować się z mediami bez zgody rzecznika Archidiecezji Wrocławskiej. W wiadomości mailowej ksiądz wyraził już chęć na rozmowę w sprawie sytuacji z Bella Gusto, jednak w przesłanym do redakcji stanowisku zaznaczył, że zrobi to jeśli to my uzyskamy zgodę rzecznika.

Do kurii we Wrocławiu wpływały skargi na działalność Bella Gusto

- Kuria Metropolitalna Wrocławska zna doskonale sytuację, która została opisana. Po przybyciu nowego proboszcza stwierdzono, że czynsz, jaki jest aktualnie płacony przez osoby dzierżawiące obiekt, który ma 273 metry kwadratowe, rażąco odbiega od stawek rynkowych. Było to powodem interwencji osób, prowadzących w okolicy podobną działalność i zarzucających, iż w ten sposób archidiecezja wspiera nieuczciwą konkurencję. Koszty działalności ponoszone przez innych restauratorów i osoby prowadzące tego typu działalność w okolicy, ze względu na płacone czynsze, były o wiele większe niż w tym przypadku – mówi Ks. dr hab. Rafał Kowalski, rzecznik archidiecezji wrocławskiej

Kuria podtrzymuje stanowisko o nieważności aneksu z 2019 roku, gdzie brakowało zgody biskupa na 25-letni okres najmu. Rzecznik mówi „o poważnych wadach prawnych, które czynią ją nieważną. I nie chodzi o brak zgody biskupa”, ale nie precyzując dokładnie o jakie wady chodzi. Te nie zostały także przytoczone przez mecenas Kłak, która w piśmie z informacją o nowej umowie odwoływała się jedynie do przepisów kodeksu kanonicznego.

- Błędne jest łączenie obecnego księdza proboszcza z tą sprawą, gdyż to nie on (jako osoba prywatna) jest właścicielem obiektu, ale wspólnota parafialna. Wszelkie decyzje związane z użytkowaniem obiektów parafialnych są konsultowane z przedstawicielami tej wspólnoty – członkami rady parafialnej. W tej sprawie Ksiądz Proboszcz jest jedynie wyrazicielem głosu osób, które parafian reprezentują – dodaje Ks. dr hab. Rafał Kowalski.

Pani Ewa i Anita jak same przyznają czują się wypędzone, a sprawę kierują do sądu.

Awantura z księdzem w roli głównej pod Wrocławiem. Powołał s...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska