Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaufanie na rękę draniom

Andrzej Górny
Starsza pani o lasce próbowała przejść przez jezdnię pełną pędzących aut. Robiła dwa, trzy kroczki i cofała się, bo nawet jeśli litościwy kierowca przystanął, by ją przepuścić, tym na innych pasach ani się śniło zwolnić. Podszedł do niej młody człowiek, wziął pod rękę, gestami wstrzymał potok pojazdów i powiódł na drugą stronę. Tam ukłonił się… wyrwał babci torebkę i zniknął wśród zabudowań.

Przypomniała mi się podobna scena sprzed lat. Łaziłem skrajem lasu przy trasie wiodącej do granicy Niemiec. Niedaleko rozłożył się z koszami grzybów i rowerem człowiek wymachujący w stronę samochodów. Chętnych na jego zbiory na razie nie było, ale wreszcie zatrzymała się terenówka na wschodnich numerach. Wysiadło dwóch dresiarzy o byczych karkach, odepchnęli sprzedawcę, zapakowali do auta rower, nie darowali też grzybom i odjechali z piskiem opon. Komórki jeszcze nie istniały, więc i pościgu nie dało się zorganizować. Zresztą nawet dziś policja pewnie by za nimi nie ruszyła, bo co to za łup poniżej tysiąca złotych. Wkrótce w świetle prawa taki napad będzie tylko drobnym wykroczeniem.

Dawniej, w niektórych okolicach, miejskich i wiejskich, drzwi do domu się nie zamykało, bo wokół sami swoi. Ten relikt obyczajowy, niemieszczący się dziś w głowach większości Polaków, przetrwał tu i ówdzie nawet do czasów obecnych. W zeszłym roku wynająłem na weekend domek w Kobylej Górze. Na ganku stały telewizor i przenośne radio. - Oczywiście trzeba to chować na noc i gdy będę na dłużej wychodził - zagaiłem właściciela. - Nie trzeba - odrzekł. - Tu nikt nie kradnie.

Dziwne to zapewnienie, gdy się wokół słyszy o powszechnym złodziejstwie; łupem padają przecież szyny kolejowe, przewody prądowe, a nawet zabawki ze szpitalnych oddziałów dziecięcych. Wytłumaczenie pewnie w tym, że Kobyla Góra to województwo wielkopolskie, znane z zamiłowania do porządku i rzetelnej pracy.

Na bramach domów przy mojej ulicy właśnie rozlepiono ogłoszenia, by dokładnie zamykać drzwi i okna, a także nie wpuszczać obcych, choćby się przedstawiali jako hydraulicy czy kontrolerzy urządzeń gazowych przysłani przez administrację. Nie wiem, czy jeszcze ktokolwiek usłyszawszy pytanie - kto tam?, odpowiedź - swój! - otwiera drzwi bez ceregieli. Złodziej przecież może przyjść jak swój do swego po swoje.

Kryzys zaufania jest pewnie starszy od kryzysu ekonomicznego. Powiedzenie "pewny jak w banku" okazało się fałszywe, bo to przecież banki (nie)zdrowo namieszały. Cypryjski raj podatkowy wychodzi jego mieszkańcom bokiem. Prezydent Miedwiediew orzekł, że teraz tam unia grabi zagrabione. Pewnie zagrabione Rosji tracącej podatki od miliardowych sum lokowanych na Cyprze przez jej obywateli. Niby miło słyszeć, że kryzys dopada także krezusa, ale porzekadło -"zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie" zachowuje aktualność.

Toteż nie umartwiajmy się przesadnie przy wielkanocnych stołach. Tak na wszelki wypadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska