Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakpili sobie z celebry polityków, za co jako demokrata jestem im wdzięczny

Janusz Michalczyk
Wroclaw 16-10-2007 portrety dzienikarzy i redaktorow gazety wroclawskiej. na zdjeciu janusz michalczyk fot. pawel relikowski
Wroclaw 16-10-2007 portrety dzienikarzy i redaktorow gazety wroclawskiej. na zdjeciu janusz michalczyk fot. pawel relikowski brak
W sobotę uroczyście otwarto nowy most przez Wisłę między miejscowościami Kamień na Lubelszczyźnie i Solec na Mazowszu. Wspominam o tym nie dlatego, że dzięki temu wygodniej będzie jeździć z Wrocławia do Lublina. Nie neguję, że może to być dla niektórych Dolnoślązaków istotne ułatwienie ze względu na interesy lub sprawy rodzinne, ale mnie w tym momencie chodzi o samą uroczystość. Rzecz w tym, że na otwarciu mostu nie było nikogo z władz. Żadnych. Ani gminnych, ani powiatowych, ani wojewódzkich. Ani jednego zabłąkanego posła czy kandydata na senatora. Zdumiewające, prawda?

Jak do tego doszło? Traf chciał, że skłóceni politycy postanowili odłożyć oficjalne przecinanie wstęgi do wyborów parlamentarnych, aby żadna opcja nie wykorzystała okazji do promowania się w ostatnim tygodniu przed głosowaniem. Tym bardziej, że gorący spór rozgorzał o to, kto ma być patronem przeprawy przez rzekę. Dzierżący w tamtej okolicy władzę samorządową PSL lansuje swojego posła, który znalazł się w samolocie lecącym 10 kwietniu 2010 roku do Smoleńska. Konkurenci woleliby kogoś innego, najlepiej ze swoich szeregów. Typowe polskie piekiełko.

Całe to zamieszanie wykorzystali mieszkańcy Kamienia i Solca, którzy błyskawicznie się skrzyknęli i sami zorganizowali otwarcie mostu z przecinaniem wstęgi, szampanem i fajerwerkami. Słusznie wyszli z założenia, że propagandowych imprez u nas dostatek i postanowili ucieszyć się spontanicznie, gromadnie. Przyznam się, że jestem pod wrażeniem tej inicjatywy. Wyobraźcie sobie, jak żałośnie będą wyglądać partyjni bonzowie, którzy przyjadą po 25 października na most ze swoją wstęgą i opłaconą orkiestrą. Na ich miejscu w ogóle dałbym sobie spokój z organizowaniem takiej szopki.

Mam cichą nadzieję, że dolnośląscy samorządowcy wyciągną wnioski z tego, co się stało w ostatni weekend na styku województw lubelskiego i mazowieckiego. Byłoby świetnie, gdyby skutkiem było spuszczenie nieco powietrza z nadmuchiwanego balonu próżności, który da się zauważyć u prawie wszystkich figur z naszego lokalnego firmamentu politycznego. Bo czy na dobrą sprawę każdy odcinek wyremontowanej drogi, każdą obwodnicę miasta, każdy aquapark czy forum muzyki musi koniecznie hucznie otwierać grupa urzędników czy polityków? Przecież nawet zamówiony ksiądz z kropidłem nie sprawi, że taka impreza będzie dla ludzi bardziej strawna.

Tak, wiem, że to mrzonki, że cała logika wyścigu do serc wyborców opiera się na wypinaniu piersi do medali, nawet wtedy, gdy tak prawdziwą zasługę mają poprzednicy (czasem z przeciwnej opcji politycznej), którzy zainicjowali inwestycję, podjęli pierwsze decyzje. Tak, to są mrzonki, ale wyobraźcie sobie przez chwilę, że podczas uroczystości otwarcia czegoś ważnego na pierwszym planie nie są bynajmniej wójt, burmistrz, starosta, marszałek, poseł, senator, premier czy prezydent, ale grupka mieszkańców, na przykład pani Danusia i pan Staszek, i to oni przecinają wstęgę, piją szampana. A urzędnicy stoją z boku, biją brawo, kiwają głowami, że to wy jesteście najważniejsi w demokracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska