MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Diabeł tkwi w szczegółach

Andrzej Górny
Polskapresse
Kiedy widzę, że na uroczystości wręczenia nagród prezenter podaje laureatce wiecheć kwiecia łodygami w górę, a kielichami w dół, zaczynają mnie boleć zęby, nawet te sztuczne. Podobnie, kiedy uczestnicy konkursów sami sobie biją brawo, gdy udało im się trafnie odpowiedzieć.

Skąd się to wzięło?Sztuka ma prawo do przesady, ale gdy filmowy Indiana Jones wysypuje z granatów ręcznych proch strzelniczy (taką konstrukcję zarzucono już chyba w XVII w.), uważam to za gafę, nie mniejszą niż zegarek na przegubie Jagiełły w Krzyżakach. Gdy prezenterzy wymawiają imię Romuald z akcentem na u, a zamiast zoo słyszę zo, już nawet nie wiem, czy jest się o co wściekać; może to dziś zasady obowiązujące, których ustanowienie przegapiłem? Nie powiem, że dawniej było o wiele lepiej. Na jakimś szkoleniu partyjny uczony, wiodąc wykład o zbrodniczych machinacjach zgniłego Zachodu, z uporem nazywał CIA Cijajaj.

Sam podpadłem okrutnie w wojsku, gdy podczas pogadanki rzekło mi się w nerwach Polska Republika Ludowa zamiast Rzeczpospolita. Natychmiast się poprawiłem, ale i tak oficer kontrwywiadu przesłuchał mnie na okoliczność, czy aby nie była to antyradziecka aluzja, żeśmy niby to kolejną ich republiką, a nie suwerenną Rzecząpospolitą.

Zdarzyło się, że panienka obdarzyła mnie uczuciem tylko dlatego, że w drzwiach dawałem jej pierwszeństwo, a w kawiarni podsuwałem krzesło. Twierdziła, że to bardzo egzotyczne zachowanie i czuje się doceniona. A przecież wtedy media zachwalające wzór kobiety traktorzystki, murarki lub kosmonautki drwiąco nazywały Polaków narodem całujęrączków.

Wprawdzie nie jestem już szczupłym szatynem i nie bywam w kawiarniach, ale z tym krzesłem miałbym dziś zgryz; może jakaś feministka uznałaby ów gest za obraźliwy lub seksistowski i wyrżnęła mnie meblem w łeb?

Gdy zamiast zoo słyszę zo, nie wiem, czy jest się o co wściekać; może to zasady obowiązujące, których ustanowienie przegapiłem?

Ja się mogę zastanawiać, ale mój prezydent raczej nie powinien. Wprawdzie młodszy ode mnie o jakie ćwierć pokolenia, ale posądzałem go, że jaką taką kindersztubę z domu wyniósł i nie powinien się sadowić w fotelu wcześniej niż zagraniczny gość Angela Merkel. Może, ujęta jego manierami, pani kanclerz zaproponowałaby naszej umęczonej ojczyźnie jakiś korzystny interes?

Ja tu marudzę o drobiazgach, a w telewizji prof. Balcerowicz tępi rząd. Wprawdzie niechętni twierdzą, że czepia się szczegółów i wypominają mu grzechy (albo to, co uznają za grzechy) z przeszłości, ale ekonomista jedzie ostro. Zarzuca ekipie u steru kłamliwą propagandę, nierzetelne chwyty, demagogię w publicznej debacie o reformie emerytalnej, fałszowanie założeń i po prostu kłamstwo. Przedstawia wykresy i cytaty.

No, jeśli prawdę i rzetelność niektórzy raczą uznawać za mało ważne szczegóły, to ja dziękuję. Zaraz posypią się zarzuty, że Balcerowicz załatwia porachunki i chce sobie coś ugrać, może znów pcha się do polityki...

Takie nam los zsyła koleje - jak nie sąsiad wrogiem, to Polak Polakowi.

Jako naród doznaliśmy wielu sytuacji ekstremalnych. Przywykliśmy i byle co nas nie łamie. Bo jak rzekł pewien cyniczny lekarz: - Jeśli pacjent ma naprawdę silną wolę przeżycia, to w takim wypadku medycyna jest bezradna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska