Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wzięła udział w programie "Rolnik szuka żony". Teraz rozpoznają ją wszędzie

Paweł Gołębiowski
Pani Grażyna lubi zajmować się swoją działką, podobają się jej też wiejskie klimaty
Pani Grażyna lubi zajmować się swoją działką, podobają się jej też wiejskie klimaty Paweł Gołębiowski
Telewizja Polska przypomina pierwszą edycję niezwykle popularnego programu "Rolnik szuka żony". Postanowiliśmy zatem sprawdzić co słychać u Grażyny Kuśtak, wałbrzyszanki, która wzięła w nim udział.

- Nic się w moim życiu nie zmieniło. Mam swój ogródek, uwielbiam turystykę i biorę udział w wycieczkach Wałbrzyskiego Klubu Wędrowca - mówi świeżo upieczona emerytka. Dodaje, że program życia jej nie zmienił, bo nie wiązał się z żadnymi profitami. Z rolnikiem, który wybrał ją na żonę właściwie kontaktu też nie ma. Udział w telewizyjnym przedsięwzięciu zmienił jednak ją samą. Stała się otwarta, pewna siebie. Przed kamerami musiała przecież przełamywać się, nie mogła być skrępowana.

- A kiedy zaczynała się przygoda z programem, nie miałam pojęcia jak to się potoczy - opowiada. Ma sporo czasu i jest ciekawa ludzi i świata. Czuje też sentyment do wsi, bo kiedy była dzieckiem miała kontakt z rolnictwem. Kiedy zatem zobaczyła na ekranie telewizora informację, że jeśli jakaś pani chce poznać 60-letniego Stacha, rolnika z Dolnego Śląska, to powinna wysłać sms-a, zrobiła to. - Zdecydowałam się, bo Stachu ma tylko zasiewy. Przy nich nie ma roboty przez cały dzień, jak przy zwierzętach. Do tego wydawał się ciekawym człowiekiem, interesował się poezją - tłumaczy. Po dwóch tygodniach zatelefonowała do niej jakaś kobieta i powiedziała, że zakwalifikowała się do programu i powinna teraz napisać list do Stacha.

- Dopiero wtedy zaczęłam szukać w internecie o co tu chodzi. Zobaczyłam jak wyglądała edycja w Australii. Biegały tam dziewczyny w bikini. Obawiałam się, że to coś w rodzaju Big Brothera, a ja nie chciałam w czymś takim uczestniczyć - wspomina pani Grażyna.

Uspokojono ją jednak, że w naszym kraju program będzie wyglądał inaczej i zgodziła się na udział. Samo nagrywanie kolejnych odcinków nie było niczym szczególnym. Zaskoczyło ją trochę, że ze Stachem, który miał wybrać kandydatkę na żonę, te kontakt miały właściwie tylko przed kamerami. - Wybrał mnie i zostawił - śmieje się pani Grażyna. Tuż po programie próbowała nawet telefonować do "swojego" rolnika, ale nigdy nie miał czasu.

Ona wzięła jeszcze udział w Familiadzie, i w specjalnym programie Sylwestrowym. - Oglądalność "Rolnik szuka żony" była ogromna, to było 11 milionów widzów. Odczuwam to. Nie ma dnia, żeby przynajmniej pięć, sześć osób nie zagadało do mnie w autobusie czy na ulicy, pytając czy ja to ja. Ludzie są mili. I tak jest w całym kraju. Ostatnio byłam na wycieczce w Beskidzie Żywieckim i w górach nagle wyszła z lasu jakaś pani z koszem jagód. Jak mnie zobaczyła to zawołała - o pani Grażynka, jak się cieszę. Ale temu Stachowi to jak go spotkam to tak nagadam - opowiada pani Grażyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska