Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok za przekręt "na kardynała"

Marcin Rybak
Andrzej Banaś / Polskapresse
Kardynał Gulbinowicz od policji dowiedział się, że przez trzy lata wypisywano na niego recepty na leki przeciwbólowe. Z fałszywą diagnozą:rak. W marcu wrocławski Sąd Okręgowy skazał lekarkę winną - jego zdaniem - w tej sprawie na dwa lata w zawieszeniu na pięć. Lekarka złożyła właśnie apelację od wyroku.

To były silne leki przeciwbólowe m.in. tramal i poltram. Z dokumentów wynikało, że kardynał jest chory na nowotwór. Jak ustalono w śledztwie były fałszywe. Gdyby kardynał zażywał leki, w dawkach z tych recept, groziłaby mu śmierć.

Zdaniem sądu proceder zorganizowała doktor Janina T. lekarka z przychodni przy ul. Dobrzyńskiej. Wspólnie z niedoszłym klerykiem wrocławskiego seminarium.
W marcu zapadł wyrok w Sądzie Okręgowym. Oprócz wiezienia w zawieszeniu ma też zwrócić do NFZ przeszło 460 tys. zł. To suma, jaką z publicznej kasy dopłacono do cen leków. Proceder od lipca 2008 do kwietnia 2011. Wykupiono 1400 opakowań leków.

Z wyjaśnień doktor Janiny T.- składanych w śledztwie oraz na procesie w Sądzie Okręgowym - wynika, że została oszukana przez Piotra M.

To były kleryk, który podawał się za księdza Grzegorza, osobistego sekretarza kardynała Gulbinowicza. Ale pan Piotr twierdzi, że to pani doktor wymyśliła całą intrygę: nieistniejącego sekretarza kardynała, któremu dawała recepty. Na każdej stawiała trzy wykrzykniki. To znak dla farmaceuty, że ta dawka jest prawdziwa. Choć bardzo duża.

Poznali się pomiędzy 2004 a 2008 rokiem. Ona - doktor z przychodni na ul. Dobrzyńskiej - odwiedzała czasem Dom Księży Emerytów na wrocławskim Ostrowie Tumskim tuż obok katedry. Piotr M. był klerykiem we wrocławskim Seminarium Duchownym. Ale w 2008 roku przełożeni posłali go na przymusowy urlop dziekański.

W wersji Piotra M. spotkał lekarkę przypadkiem. Gdy już był poza seminarium. Powiedział, że jest bezrobotnym i nie zostanie księdzem. Wtedy ona zaprosiła go do domu i zaproponowała układ z receptami. Wypisywała je na nazwisko Grzegorza P. - rzekomo sekretarza kardynała. Albo na samego księdza kardynała. Poinstruowała Piotra by do do recept wpisywał numer PESEL swojej babci. Bo nie znali numeru kardynała. Przychodził do niej do przychodni ubrany jak duchowny. Wtedy ona wpuszczała go bez kolejki i wypisywała recepty.

W wersji lekarki Piotr przyszedł do niej jako ksiądz sekretarz. Miał dokumenty od Onkologa zalecające stałe zażywanie silnych leków przeciwbólowych. A ona tylko leki te przepisywała. Jej zdaniem już wcześniej w przychodni na Dobrzyńskiej była kartoteka kardynała Gulbinowicza. Do pani doktor czasem dzwonili aptekarze - bo dawki z recept były bardzo duże. Uspokajała ich i mówiła, że tak ma być.

W kwietniu 2010 NFZ kontrolował przychodnię na Dobrzyńskiej i wykrył nieprawidłowości związane z wypisywaniem recept m.in. dla kardynała Gulbinowicza.

Sprawą zajął się też nadzór farmaceutyczny. Nadzór poprosił o opinię dr Annę Orońską Krajowego Konsultanta do spraw Medycyny Paliatywnej. Pani doktor orzekła, że trzeba pilnie zawiadomić Dolnośląską Izbę Lekarską. Bo zażycie leków prze kardynała - w dawkach z recept - grozi jego życiu i zdrowiu.

Doktor T. nigdy do winy się nie przyznała. Ale sąd nie uwierzył w jej wersję wyjaśnień. Opis wydarzeń - dokonany przez byłego kleryka - jest dla sądu wiarygodny i logiczny. Poza tym potwierdzają go inne dowody.

Niedoszły kleryk dobrowolnie poddał się karze. Został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat.

Kardynał Henryk Gulbinowicz nie miał pojęcia, że niedoszły kleryk i lekarka na jego nazwisko wykupili 1400 opakowań leków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska