Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyobraziłem sobie, jak na dziennikarskich celebrytów leci jogurt

Janusz Michalczyk
fot. Paweł Relikowski
Nasze stacje telewizyjne robią, co mogą, by nawiązać bliski kontakt z widzami i jak najlepiej zaspokoić potrzeby masowego odbiorcy. Dlatego mnożą się jak grzyby po deszczu różne "tokszoły" i "mamtalenty". Jednak programy publicystyczne leżą odłogiem. Tym razem dobry przykład przyszedł z Grecji.

Widzowie oglądający prowadzoną na żywo rozmowę w jednej z lokalnych stacji nie posiadali się ze zdumienia, gdy na dziennikarza poleciała biała amunicja: jajka i jogurt. Jego rozmówcy nic się nie stało, bo nie on był celem. Redaktor wyglądał zaś tak, jakby jakiś wielki gołąb, fruwając pod sufitem, zapamiętale zrzucał swój ładunek spod piór. Trzeba przyznać, że dziennikarz zachował resztki godności, bo w obliczu czynu o znamionach agresji nie zanurkował pod stół, co wydawało się dość naturalną reakcją, lecz wstał i odwrócił się plecami, poświęcając swój garnitur.

Okazało się, że jajeczno-jogurtowy atak został sprowokowany jego zachowaniem, ale w poprzednim tygodniu. Naraził się tym, że poprowadził wywiad z przedstawicielami nazistowskiej partii Złoty Świt, której w czasach kryzysu gwałtownie przybywa zwolenników.

Po kilku dniach z jajkami i jogurtem do stacji wybrało się kilkunastu miejscowych antyfaszystów. Jako że stacja jest mała, lokalna i prawdopodobnie jako ochroniarzy zatrudnia emerytów i rencistów, więc niezapowiedziani goście bez przeszkód dotarli aż do studia. Wszystko wskazuje na to, że obrzucenie dziennikarza jadalną amunicją uznali za dopuszczalną w demokracji formę wyrażenia świętego oburzenia. Można się tylko domyślać, że sposób poprowadzenia rozmowy z działaczami Złotego Świtu nie wskazywał, by telewizyjny redaktor miał cokolwiek przeciwko głoszeniu nazistowskiej ideologii i to właśnie zbulwersowało krewkich widzów.

Wyobraziłem sobie, jak nasze stacje telewizyjne mogą w prosty sposób podnieść atrakcyjność przekazu. Powinny zapraszać do studia grupy telewidzów i wręczać im spożywczą broń do ręki. Ale nie byle kogo. To wymaga inteligentnej selekcji. Mam zresztą parę pomysłów. Monika Olejnik rozmawia z ministrem z Platformy Obywatelskiej? To na widowni zasiadają działacze PiS i SLD, a producent jogurtu - sponsor programu - zapewnia świeżą dostawę. Tomasz Lis gada z księdzem? Proszę bardzo - szef jajczarskiej fermy wyposaża przedstawicieli Ruchu Palikota.

I teraz uwaga! Prowadzący program musi tak dobierać pytania, tak reagować na odpowiedzi, by nie narazić się na zbyt gwałtowny atak. Bo jak poleci jedna porcja jogurtu czy pojedyncze jajko, to zbytniego uszczerbku nasze gwiazdy dziennikarstwa nie poniosą, a oglądalność z pewnością mocno skoczy, co da im mocne argumenty, by zażądać jeszcze wyższych honorariów.

Zresztą co bardziej kontrowersyjnych gości można sadzać za szybą, by odpryski lecącego na dziennikarzy jogurtu nie pobrudziły garnituru, sukienki czy sutanny.

Nie możemy tylko popełnić błędu i zaprosić do studia nie przeciwników, a zwolenników gościa audycji, bo nasze gwiazdy mogłaby sparaliżować perspektywa jajeczno-jogurtowej nawałnicy i zaczęłyby robić wywiady na kolanach albo z gotową tezą, co trudno nam sobie w ogóle wyobrazić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska