Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy jesteśmy słoikami. To dlaczego niektórzy próbują nas nabić w butelkę?

Arkadiusz Franas
Warszawa ma problem z neonem. Podobno tam ma stanąć (zawisnąć) neon - symbol nowej Warszawy. Trzy stylowo podświetlone słoiki, a w tle Pałac Kultury i Nauki. Tak wygląda projekt, który wygrał głosowanie w konkursie "Neon dla Warszawy". Ma stanąć w miejscu wyznaczonym przez władze miasta. Ale warszawiacy mają problem. Czy wszyscy z Państwa wiedzą, o co chodzi z tymi słoikami?

W skrócie mówiąc, starzy warszawiacy - czyli ci, co tam mieszkają dłużej niż rok - tak nazywają przyjezdnych, którzy co weekend po tygodniu pracy wracają do mamusi, by potem wrócić z prowiantem zapakowanym w weki. A ja mam wrażenie, iż to spór słoików pasteryzowanych z niepasteryzowanymi, żeby tak zostać przy poetyce opakowań szklanych. Bo współczesna Warszawa to głównie przyjezdni. Ci, których znam jako warszawiaków z dziada pradziada, teraz głównie mieszkają we Wrocławiu, Krakowie czy Zgorzelcu. Tak chciała historia. Nie dotyczy to tylko Zygmunta III Wazy, który tkwi na wysokim cokole w stolicy z niewielkimi przerwami od 1644 roku, gdy pomnik tatusiowi zafundował król Władysław o numerze czwartym.

Ładnie całą dyskusję o roli słoików na świecie podsumował Zbigniew Hołdys, założyciel zespołu Perfect, urodzony w Lublinie: (...) "To ludzie przyjezdni, którzy w słoikach przywieźli tu nie tylko jedzenie od mamy, ale swój talent, wiedzę, chęć współtworzenia tego miasta. Tak powstały Nowy Jork, Berlin, Amsterdam".

I tyle o warszawskich kłopotach, których my nie mamy, bo jako Dolnoślązacy jesteśmy słoikami z natury. Wszyscy skądś przyjechaliśmy i chyba dla nikogo nie jest to problem. A jedynie nas ubogaca. Ale, niestety, mamy problem z tymi warszawskimi słoikami tworzącymi rząd i parlament. Zaaferowani swoimi rozgrywkami partyjno-koalicyjnymi tworzą nam bubel za bublem. Najświeższy, choć niestety bardzo niezjadliwy, to ustawa śmieciowa. Nikt nic nie wie. Kto ma składać deklarację, jak naliczać stawki, itp., itd. I nie jest to tylko problem Wrocławia, ale także innych miast. Na przykład stawki. Bo jeśli liczyć według liczby lokatorów, to jak sprawdzić, ile osób przebywa na stałe w mieszkaniu? Jeśli według powierzchni, to jak porównać stumetrową kawalerkę z M-2 wielorodzinnym? Podobno jeszcze można według zużytej wody. To jak traktować tych, co żyją według maksymy: Częste mycie skraca życie... Żyją w wolnym kraju - każdy może pachnieć, jak chce.

Ustawa, jak jej nazwa wskazuje, nadaje się do kosza, a nam pozostaje patrzeć, jak Donald Tusk okłada się z Gowinem Jarosławem i Schetyną Grzegorzem. Z czego bardzo cieszy się prezes Jarosław Kaczyński, bo już chyba nie wierzył, że to, co wygadują Antoni Macierewicz z Adamem Hofmanem, może mu zapewnić sukces polityczny. Zapomniał, że może liczyć na PO, która jest mistrzem autodestrukcji. Korzysta też Leszek Miller, który siedzi sobie w skansenie o nazwie SLD. Nic nie robi, a poparcie mu rośnie. Nie wiem, czy nie powinien opatentować perpetuum mobile, bo niektórzy już od XIII wieku próbowali stworzyć mechanizm działający bez pobierania energii i nic. A tu proszę, cud. I to na lewicy jakże ateistycznej.

Ustawa śmieciowa to dopiero początek festiwalu bubli. Teraz słoiki pracują nad utrudnieniem innych sfer naszego życia. Powrócił temat zakazu handlu w niedzielę. By umacniać rodziny, które w niedzielę nie mogą spotkać się nad gorącym rosołem. Do nikogo nie dociera argument, że w wyniku tego pomysłu pracę może stracić 50 tys. osób. Rodziny będą razem, ale nie będzie z czego ugotować rosołu. A już zupełnie osłabiają mnie argumenty, że na zachodzie Europy taki zakaz obowiązuje w wielu krajach. Tam też jest przyzwolenie na aborcję i małżeństwa osób tej samej płci. To bierzemy w pakiecie i na ślepo wszystko za zachodnią Europą, czy włączamy myślenie i próbujemy zauważyć, że jeszcze trochę nas dzieli od tych krajów?

Ale to nie koniec. Nasze dzielne słoiki przy Wiejskiej pracują nad ustawą kontrolującą krajobraz! Po co? By pozbawić nas szpetnych reklam. Cel może i mądry, ale nieosiągalny. Głównie dlatego, że najwięcej szpetnych reklam i w najbardziej dziwnych miejscach można zawsze zauważyć przed wyborami. A potem długo, długo nie ma kto ich usunąć. Nie ma takiej możliwości, by politycy pozbawili się tego oręża. Pewnie wszystko znowu będzie zapisane na okrągło. Od 1999 roku obowiązuje ustawa o języku polskim, która zakłada między innymi "dbanie o poprawne używanie języka i doskonalenie sprawności językowej jego użytkowników". Kiedy ostatni raz słyszeli Państwo jakąś debatę polityczną? Przy każdej powinien siedzieć policjant z baaaaardzo grubym bloczkiem mandatów. Nie siedzi.

A według ustawy od szpetnej reklamy np. samorządy województw miałyby robić spis obrazów z całego województwa i wytypować te, które powinny być szczególnie chronione. Czyli jakie? Chronimy widok na Śnieżkę. Ale gdzie się kończy i zaczyna widok taki? Mam wrażenie, że nasze słoiki z Wiejskiej są nie tylko niepasteryzowane, ale i mocno zakręcone. A my nabici w butelkę. Tylko czekam, kiedy śladami amerykańskiej cywilizacji ze stanu Vermont uchwalą, że zamężne kobiety mieszkające w tym stanie muszą zdobyć pisemną zgodę męża, aby nosić sztuczną szczękę... A czemu nie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska