Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław zapewnia, że nic nie grozi Śląskowi

Jakub Guder
fot. Janusz Wójtowicz
- Dopóki miasto jest w jakiś sposób zaangażowane w klub, Śląskowi nic nie grozi - zapewnia Włodzimierz Patalas.

Mimo problemów właścicielskich Śląsk przynajmniej do końca roku może być raczej spokojny o swój byt. - Dopóki miasto jest w jakiś sposób zaangażowane w klub, to nic mu nie grozi - mówi Włodzimierz Patalas, szef rady nadzorczej klubu.

Wrocławskie Konsorcjum Sportowe jasno zadeklarowało: nie jesteśmy już zainteresowani Śląskiem Wrocław. Prezydent Rafał Dutkiewicz przyznał nawet, że konsorcjum zaoferowało miastu odsprzedaż swojej części akcji, ale magistrat nie jest tym zainteresowany.

Śląsk w ostatnich kilkunastu miesiącach mocno ściął koszty funkcjonowania - zredukował pensje, zrezygnował z zawodników z wysokimi kontraktami. Gdy pod koniec marca składał dokumenty w procesie licencyjnym (chodzi o licencję na grę w Ekstraklasie w sezonie 2016/2017) wykazał zysk na poziomie 3 mln zł. Rok temu było to ok. 500 tys. zł. W 2014 roku był jeszcze na minusie. I chociaż te pieniądze przeznaczone są głównie na bieżące funkcjonowanie klubu, to jednak dość stabilna sytuacja finansowa spółki sprawia, że łatwiej będzie jej przetrwać czas do kolejnego przetargu na akcje, jaki miasto chce ogłosić jesienią, po obecnym sezonie.

Nie jest tajemnicą, że Wrocławskie Konsorcjum Sportowe w ubiegłym roku przeznaczyło niewiele pieniędzy na Śląsk. - Doskonale wiemy, że konsorcjum nie dawało zbyt wiele pieniędzy, ale nie chciałbym mówić o kwotach - mówi Patalas. Nieoficjalnie mówi się o sumie rzędu zaledwie kilkuset tysięcy złotych.

Tymczasem w budżecie Wrocławia na rok 2015 roku zapisano, że klub z Oporowskiej dostanie 6 mln zł. W tym roku ma otrzymać 3 mln zł. Do tego dochodzą wpływy telewizyjne z Canal+ - nie mniej niż 4-5 mln zł - oraz pieniądze od sponsorów, chociaż tutaj nadal brakuje tego najważniejszego: firmy, która reklamowałaby się na koszulkach. Trzeba też pamiętać o dochodach transferowych. Ostatnio były to pieniądze za sprzedaż Flavio Paixao do Lechii Gdańsk, co miało przynieść nawet 400 tys. zł. A przecież ten sezon Śląsk zaczynał od występów w europejskich pucharach, za co też dostanie premie. Za odpadnięcie w II rundzie eliminacji Ligi Europy klub otrzymuje 210 tys. euro.

Wrocławianie cały czas szukają dodatkowych pieniędzy. Ostatnio postanowili podnieść czynsz wszystkim, którzy wynajmują od nich pomieszczenia w ich klubowym budynku przy Oporowskiej.

- Struktura udziałowców jest jaka jest, w tej kwestii nic się w najbliższym czasie nie zmieni. Myślę, że nic wielkiego do końca roku się nie stanie - uspokaja Włodzimierz Patalas, który w piątek - razem z Rafałem Dutkiewiczem - złożył piłkarzom wizytę na Oporowskiej.

- Po pierwsze - prezydent jeszcze nie spotkał się z nowym trenerem i nowymi piłkarzami, a to był dobry moment. Spotkanie przebiegło w bardzo dobrej atmosferze. Drużyna zapowiedziała, że wygra i faktycznie zwyciężyła. Nie rozmawialiśmy z zawodnikami o sytuacji właścicielskiej, bo nie wszystko było jeszcze jasne - wyjaśnia sekretarz miasta.

Pytanie tylko, na co będzie stać Śląsk podczas letniego okienka transferowego? Czy będą pieniądze na zatrzymanie zawodników, którym kończą się kontrakty lub na wykupienie wypożyczonych Roberta Picha i Bence Mervo?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska