Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Będą zabierać towar ulicznym handlarzom?

Bartosz Józefiak
fot. Tomasz Hołod
Czy straż miejska we Wrocławiu będzie zabierać towar ulicznym handlarzom? To pomysł radnego Macieja Zegana (Klub Dutkiewicza). Ma to skutecznie odstraszyć nielegalnych sprzedawców.

- Taka kara byłaby najbardziej dotkliwa - wyjaśnia miejski radny. - Mandaty często nic nie dają, bo sprzedający je ignorują i zamiast płacić, wyrzucają do kosza. A zabranie im towaru byłoby dużo bardziej dotkliwe. A z nielegalną sprzedażą należy walczyć. Jej tolerowanie jest niesprawiedliwe wobec sprzedawców, którzy uczciwie rozliczają się z podatków i opłat - twierdzi Zegan.

Radny przekonuje, że jego pomysł spotkał się z szerokim i pozytywnym oddźwiękiem ze strony innych radnych. - Zamierzam poruszyć ten temat na najbliższym spotkaniu klubu radnych Rafała Dutkiewicza. Będę dążył do tego, by powstała odpowiednia uchwała pozwalająca straży miejskiej na takie działania - dodaje.

Teoretycznie straż już może zajmować towar sprzedawców. Pozwala na to polskie prawo. Ale strażnicy rzadko sięgają po to rozwiązanie. W sierpniu zeszłego roku głośno było o tej metodzie, kiedy na szeroką skalę zaczęła stosować ją straż miejska w Łodzi.

- Jej użycie wymaga odpowiednich procedur, a także magazynów potrzebnych do przechowywania zajętych materiałów - wyjaśnia Piotr Czyżewski, naczelnik oddziału prewencji łódzkiej straży. Od czasu wprowadzenia nowych przepisów, czyli od ok. półtora roku, łódzcy strażnicy blisko 10 razy zajęli towar przemysłowy (np. obuwie czy odzież), dwukrotnie zabrali sprzedawcom owoce czy warzywa.

- Po zabraniu przez nas towaru sąd zatwierdza jego tymczasowe zajęcie. Następnie odbywa się rozprawa, podczas której sąd decyduje, co dalej. Towar może zostać zajęty przez komornika lub wrócić do właściciela. Do tej pory nie zdarzyło się, by sąd zdecydował o zwrocie towaru sprzedawcy - mówi Piotr Czyżewski.

Dodaje, że dzięki temu rozwiązaniu udało się znacznie zmniejszyć problem nielegalnych sprzedawców. Ale konfiskata towaru to metoda stosowana w wyjątkowych okolicznościach.

- Nie stosujemy jej do walki ze starszą panią sprzedającą pietruszkę. Mieliśmy duży problem z handlarzami, którzy sprzedawali hurtowe ilości ubrań na kilku stoiskach w mieście - dodaje łódzki strażnik. Obsługiwały je "słupy" - podstawione osoby, do których towar nie należał. Wypisywanie na nich mandatu nie ma sensu, bo oni i tak ich nie zapłacą. Zajęcie towaru uderza w właściciela towaru, a nie w słupa. Poza tym zajęcie towaru to zawsze ostateczność. Najpierw próbujemy ostrzeżenia, później mandatów i dopiero kiedy i to nie poskutkuje, sięgamy po ostateczność.

Grzegorz Muchoborski z wrocławskiej straży miejskiej twierdzi, że tak restrykcyjna metoda we Wrocławiu nie jest potrzebna. - U nas problem nie jest aż tak poważny. Kupcy reagują na lżejsze formy, czyli pouczenia i mandaty. We Wrocławiu mamy do czynienia z handlem obnośnym, ale nie mamy głównych ciągów komunikacyjnych oblepionych straganami, jak zdarza się to w innych miastach. Nie ma więc powodu, by stosować skrajną metodę, jaką jest zajmowanie towaru. Poza tym, już sama świadomość sprzedających, że mamy takie narzędzie ogranicza proceder nielegalnego handlu - przekonuje wrocławski strażnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska