Oczywiście, nie tylko wiedziałem, skąd pochodzi dyrektor Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, ale nawet i to, że pomiędzy wykładami potrafi zanucić Prefację o Najświętszej Trójcy Świętej, a na scenie (tak, tak, bywa wokalistą)jakiś kawałek Niemena, że bywa konferansjerem w filharmonii, od zawsze kibicuje piłkarzom Ruchu Chorzów i to naprawdę nie on radził szachistom, by zamiast "szachuję" używali zwrotu "Ciszej, panowie".
Profesor Jan Miodek, który opowiadał mi kiedyś, że wybrał Wrocław jako swojąojczyznę-polszczyznę, gdyż na początku lat 60. na Śląsk docierały wieści, że to miasto młodych, jest trochę jakMałysz. Zdobył już chyba wszystkie laury, ale brak mu olimpijskiego, takiego wrocławskiego, złota. Od wczoraj wiadomo, że raczej je otrzyma: prezydent Dutkiewicz chce, by profesor został w tym roku Honorowym Obywatelem Wrocławia.
Świetny wybór. Oczywiście jak co roku marudzenia będzie co niemiara. Zawistnym marudom (teraz się pisze chyba hajterom) nie podobali się nie tylko uhonorowani tym mianem Władysław Frasyniuk (wszyscy wiemy dlaczego, bo jeździ za szybko), Władysław Bartoszewski (wiemy dlaczego, bo za szybko mówi), Norman Davies (wiemy, bo Walijczyk), Andrzej Wajda (bo film o Lechu Wałęsie) czy Lech Wałęsa (bo Wałęsa), ale nawet papież Jan Paweł II z Dalajlamą. A bo jacyś tacy za święci na Wrocław. No i teraz ten Jan Miodek. Wszak to językowy liberał. Przecież on dopuszcza i odloty, i odjazdy, a nawet super, ekstra, wow i cool. Nie wspominając już o sorry, sorki i sorewiczu. Czasami tylko wspomina, że całe zło zaczyna się, gdy ktoś uczepiwszy się modnego akurat słowa, rezygnuje się z całego wachlarza konstrukcji wariantywnych.
Nie chcę być zły, więc to jest od dawna moje motto zawodowe. Naprawdę, codziennie sobie powtarzam: "Nie rezygnuj z całego wachlarza konstrukcji warian-tywnych" i "odpowiednie daj rzeczy słowo" (to akurat profesor podkradł niejakiemu Norwidowi). Swoją drogą, profesor powinien w którymś ze swoich programów delikatnie zwrócić uwagę najaktualniejszemu Honorowemu Obywatelowi Wrocławia, ministrowi Zdrojewskiemu, żeby wciąż nie powtarzał: "W mojej opinii, w mojej opinii, w mojej opinii". Niechże pan minister kultury też nie rezygnuje z całego wachlarza konstrukcji wariantywnych. Sorry, taki klimat we Wrocławiu. Językoznawczy. Choć profesor Miodek przypomina, że za jego młodych czasów nie mówiło się "sorry", tylko "pardon", i zamiast "wow" krzyczało się "O, Jezus!", albo "O, matko!".
Prezydent Wrocławia zauważył, że wszędzie nasze miasto kojarzy się właśnie z profesorem Janem Miodkiem. Coś w tym jest, w niektórych miejscach myślą nawet, że we Wrocławiu wszyscy mówią językiem z wykładów Jana Miodka. O..., Jezus, nie wyprowadzajmy ich z błędu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?